Jarosław Rajski – W sprawie tożsamości lewicy w Polsce


1. Dokonująca się po 1989 r. restauracja w Polsce neokolonialnie uzależnionego od Zachodu wolnorynkowego kapitalizmu spowodowała pogorszenie materialnych warunków życiowych większości społeczeństwa. Wbrew ukrywającej niewygodne fakty optymistycznej propagandzie zwolenników restauracji wolnorynkowego kapitalizmu przeciętne realne dochody ludności w przeliczeniu na jednego mieszkańca nie osiągnęły nadal jeszcze poziomu sprzed solidarnościowej „rewolucji” i były w 1997 r. według istniejących szacunków o około 15% niższe niż w 1988 r. Jednocześnie nastąpił gwałtowny wzrost rozwarstwienia społecznego, społeczno-klasowego zróżnicowania społeczeństwa i pogłębienia nierówności ekonomicznych i społecznych, co jest zamazywane i ukrywane przez oficjalną statystykę.

Polska stała się szybko krajem o stosunkowo najwyższych rozpiętościach w poziomie dochodów i warunków życiowych ludzi pracy najemnej (szczególnie pracowników sfery budżetowej, bezrobotnych, emerytów i rencistów) oraz wzbogaconej na grabieży majątku narodowego i wyzysku pracy najemnej pazernej nowej burżuazji, wywodzącej się z „elit” postsolidarnościowych a także części „uwłaszczonej” nomenklatury byłej PZPR.

Przejęcie władzy przez koalicję AWS-UW spowoduje przyśpieszenie wzrostu rozwarstwienia społecznego nierówności ekonomicznych społecznych, pogłębienie podziału na biednych i bogatych.

Przywracanie kapitalistycznych stosunków produkcji i podziału w wyniku „terapii szokowej” złodziejskiej prywatyzacji oraz wyprzedaży za bezcen najlepszych przedsiębiorstw kapitałowi zagranicznemu, ograniczanie i likwidowanie własności państwowej i spółdzielczej oraz przekazywanie znacznej części majątku narodowego Kościołowi katolickiemu oznacza faktyczne wywłaszczenie ludzi pracy. Prywatyzacja i reprywatyzacja własności w powiązaniu z wprowadzeniem wolnorynkowych mechanizmów regulujących procesy ekonomiczne oraz neoliberalną, antypracowniczą polityką gospodarczą stały się podstawą społecznej degradacji milionów ludzi w wyniku likwidacji ekonomicznych gwarancji realizacji podstawowych praw człowieka, o których tak wiele i głośno rozprawia się w antykomunistycznej, prokapitalistycznej propagandzie. Wywłaszczani robotnicy i wszyscy ludzie pracy najemnej są konsekwentnie „wyzwalani” z prawa współwłasności i prawa do współudziału w zarządzaniu sprywatyzowaną gospodarką, prawa do pracy, bezpłatnej nauki, opieki lekarskiej, dostępu do dóbr kulturalnych itd. Brak ekonomicznych gwarancji realizacji w warunkach wolnorynkowego kapitalizmu podstawowych praw człowieka decyduje o formalnym charakterze burżuazyjnej demokracji, która była i jest faktycznie demokracją niepełną i ograniczoną, demokracją dla bogatych, a więc dla nielicznej mniejszości. Ekonomiczne zniewolenie i bieda, strach przed utratą pracy (zwłaszcza w prywatnych przedsiębiorstwach) i środków do życia zasadniczo ograniczają w praktyce możliwości rozwijania politycznej aktywności robotników i ludzi pracy najemnej w obronie swoich interesów, co prowadzi także do ograniczania możliwości realizacji ich praw socjalnych, obrony i utrzymania systematycznie odbieranych uprawnień i zdobyczy socjalnych uzyskanych w okresie Polski Ludowej.

Jednak coraz bardziej różnicująca się struktura społeczna i dochodowa oraz zaostrzające się sprzeczności i konflikty klasowych i grupowych interesów ekonomicznych i politycznych w procesie restauracji kapitalizmu oraz postępujące ograniczanie suwerenności państwa polskiego nie znajdowały dotąd i nie znajdują nadal adekwatnego odbicia w systemie partyjnym, w programach partii politycznych i w praktyce politycznej, w układzie sił politycznych w parlamencie, rządzie, w samorządach terenowych, w całym szeroko rozumianym życiu politycznym. Ukształtowane po 1989 r. niezwykle liczne rozdrobnione, często kanapowe i wręcz egzotyczne partie i grupy polityczne nie odzwierciedlają w swych programach realnych struktur społecznych oraz układów interesów ekonomicznych i politycznych oraz dążeń większości ludności kraju. Większość tych partii czy też pseudopartii powstała nie na gruncie artykułowania i wyrażania interesów określonych klas czy grup społecznych, lecz na gruncie stosunku do przeszłości, antykomunistycznych przesądów i fobii, solidarnościowej i kościelnej mitologii oraz bezkrytycznego, bałwochwalczego stosunku do kapitalistycznego Zachodu i neoliberalnej doktryny ekonomicznej. W wyniku politycznego oszustwa i ogłupiania robotników przez finansowanych przez USA i Watykan przywódców „Solidarności” oraz kler katolicki, mimo ewidentnej pauperyzacji społeczeństwa w wyniku terapii szokowej Sachsa-Balcerowicza i zepchnięcia znacznej jego części na dno nędzy, nie powstały w Polsce, poza izolowanym, zaszczutym, zepchniętym na margines i nie wywierającym większego wpływu na sytuację polityczną w kraju Związkiem Komunistów Polskich „Proletariat”, masowe partie polityczne o charakterze konsekwentnie antykapitalistyczno-socjalistycznym, czy też komunistycznym – broniące interesów bezrobotnych, bezdomnych, wszystkich ludzi pracy najemnej oraz emerytów i rencistów. Pod tym względem sytuacja w Polsce jest wyjątkowo niekorzystna dla autentycznej lewicy i istotnie różni się od sytuacji w innych europejskich krajach postsocjalistycznych oraz krajach b. ZSRR, gdzie mimo kryzysu ruchu komunistycznego po rozpadzie ZSRR, powstały nowe, masowe partie komunistyczne posiadające w wielu przypadkach liczne reprezentacje parlamentarne wybrane w tzw. „wolnych” wyborach.

Okazało się w praktyce, że prawo na legalną, tolerowaną oficjalnie działalność mają w Polsce jedynie „lewicowe” partie akceptujące narzucony „wybór” kapitalistycznej drogi rozwoju po upadku „realnego socjalizmu” i pod względem programowym różniące się jedyne w szczegółach dotyczących szybkości kapitalistycznej restauracji, stopnia obciążenia jej kosztami różnych części społeczeństwa oraz szczegółowych rozwiązań problemów polityki wewnętrznej i zagranicznej. Jednocześnie przywódcy głównej partii oficjalnej, koncesjonowanej „lewicy” – SdRP, ulegający najbardziej skrajnym antykomunistom, zaakceptowali umieszczenie w uchwalonej niedawno Konstytucji bardzo niebezpiecznego dla wszelkiej lewicy, kompromitującego jej autorów, sprzecznego z zasadami cywilizowanej demokracji art. 13 przyrównującego komunizm do nazizmu i faszyzmu.

2. Potwierdzeniem faktu, że istniejące w Polsce partie polityczne akceptujące narzucony „wybór” kapitalistycznej drogi rozwoju i wolnorynkowy, „dziki” kapitalizm – sprawujące władzę lub walczące o władzę jako opozycja – nie reprezentują interesów robotników i ludzi pracy najemnej, bezrobotnych, emerytów, wszystkich ludzi nie należących do bogatej lub bogacącej się mniejszości są wyniki wyborów parlamentarnych w 1997 r. W wyborach tych znalazły odzwierciedlenie postawy i preferencje polityczne ludności ukształtowane na podstawie doświadczeń z lat 1989-1997 i w szczególności stosunek do rządu koalicji SLD-PSL. Jak wiadomo, początkowo, w pierwszym okresie po powstaniu SdRP w jej dokumentach programowych wspominało się jeszcze o „demokratycznym socjalizmie”. W 1993 r. SdRP jako partia opozycyjna szła do wyborów pod hasłem obrony ludzi pracy poszkodowanych w wyniku terapii szokowej Balcerowicza. Jednak po dojściu do władzy przywódcy SdRP zapomnieli o obietnicach wyborczych i kontynuowali, co prawda w nieco złagodzonej formie, solidarnościowy, neoliberalny program budowy wolnorynkowego kapitalizmu w gospodarce, nie przejawiali też konsekwentnej walki z prawicą w sferze politycznej i światopoglądowej (pozostawienie w rękach prawicy środków masowego przekazu, szczególnie telewizji, zasadnicza zmiana stanowiska w sprawie rozszerzenia NATO, jednostronnie prozachodnia polityka zagraniczna, zgoda na wprowadzenie art. 13 Konstytucji, poparcie Konkordatu, poparcie rehabilitacji Kuklińskiego i wreszcie niejasne i zmienne stanowisko SdRP w sprawie reformy administracyjnej oraz podpisanie przez Prezydenta ustawy o przesunięciu wyborów samorządowych na jesień, itd. ).

Co wykazały wybory? Po pierwsze, dotkliwą porażkę wyborczą oficjalnej licencjonowanej „lewicy” reprezentowanej przez SLD, a także Unię Pracy. Świadczy ona o tym, że robotnicy i ludzie pracy nie popierają rzekomo lewicowej a w istocie prawicowej polityki SLD, czyli SdRP, która przekształciła się faktycznie w partię ludzi bogatych lub bogacących się, w partię mieszczańską wyrażającą interesy jednego z odłamów nowej burżuazji, w tym uwłaszczonej i wzbogaconej byłej pezetpeerowskiej nomenklatury, której interesom coraz bardziej odpowiada „budowa” liberalnego, wolnorynkowego kapitalizmu, oraz rola obrońcy interesów amerykańskich (USA) i niemieckich w Europie Wschodniej. Porażka wyborcza SLD i SdRP jest tym bardziej dotkliwa, iż znaczna część lewicowego elektoratu, rozczarowana polityką SdRP, głosowała na SLD, nie mając wyboru, jako na mniejsze zło, aby zagrodzić drogę skrajnej klerykalno-nacjonalistycznej prawicy.

Po drugie, faktyczna nieobecność na scenie politycznej i nie uczestniczenie w wyborach – w odróżnieniu od innych krajów postsocjalistycznych – reprezentantów lewicy antykapitalistycznej czy też komunistycznej nie akceptującej narzuconej przez kapitał międzynarodowy i Kościół katolicki restauracji wolnorynkowego, neokolonialnego kapitalizmu w Polsce oraz w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej b. ZSRR i opierającej się na klasowych, marksistowskich ocenach sytuacji społeczno-ekonomicznej i politycznej w tych krajach.

Po trzecie, w wyborach 1997 r. znalazło wyraz dalsze, niebezpieczne dla każdego państwa kurczenie się społecznej bazy władzy politycznej w Polsce reprezentowanej przez zwolenników restauracji i „budowy” wolnorynkowego kapitalizmu, ograniczania suwerenności i przekształcania Polski w satelitę USA I Niemiec. Ponad 52%, a więc większość uprawnionych do głosowania uznała, że programy wyborcze partii i ugrupowań uczestniczących w wyborach nie reprezentują ich interesów zbojkotowała wybory.

Fakt, że skrajnie antykomunistyczne, przykościelne kierownictwo AWS, które zdołało podporządkować sobie postsolidarnościowe, „kanapowe” partie i partyjki przejęło władzę uzyskując poparcie jedynie ok. 16% głosów ogólnej liczby wyborców, zaś wspólnie z Unią Wolności – niewiele ponad 1/5 uprawnionych do głosowania świadczy o kryzysie polskiej demokracji, a także o tym, że obecny zdominowany przez „Solidarność” parlament nie jest w pełni reprezentatywny, a nowa władza wykonawcza nie jest wyrazicielką interesów i woli większości społeczeństwa, lecz dyktaturą mniejszości. Jeśli zaś uwzględnić dodatkowo, że wielu „prominentnych” polityków, zasiadających w parlamencie w rządzie, w tym premier, nie uzyskało poparcia wyborców w swoich okręgach wyborczych i weszło do parlamentu „kuchennymi drzwiami”, to uzurpowanie sobie przez ekipę rządzącą prawa do przemawiania „w imieniu narodu” jest jedynie wyrazem prymitywnej, zaślepionej arogancji i nieliczenia z realiami. Budowa wolnorynkowego kapitalizmu przez władzę mniejszościową zbyt często łamiącą zasady demokracji dla zagwarantowania interesów „swoich”- nowej burżuazji stanowiącej 10-15% ludności oraz kleru katolickiego i zagranicznych mocodawców, świadczy o rosnącym wyobcowaniu i oderwaniu od większości społeczeństwa zarówno elit rządzących, jak i oficjalnej opozycji.

Świadczy to także o coraz większym ograniczaniu realnych możliwości kontroli władzy przez ludzi pracy w zdeformowanej i dalekiej od wymagań demokratycznego państwa prawa polskiej burżuazyjnej demokracji. Dzięki temu właśnie rządzące na zmianę mniejszościowe grupy czy też „elity” polityczne mogą rządzić w praktyce bez poparcia społeczeństwa mając poparcie stronniczo antylewicowych środków masowego przekazu i Kościoła katolickiego, nie licząc się z opinią publiczną i interesami większości społeczeństwa.

Można się tylko dziwić, że „pragmatyczni” przywódcy SdRP po porażce wyborczej i odsunięciu od władzy nie potrafili zdobyć się na głębszą i obiektywną krytyczną analizę realnej rzeczywistości, wyciągnąć odpowiednie wnioski i zasadniczo skorygować swój program społeczno – gospodarczy i polityczny zgodnie z interesami klasy robotniczej, ludzi pracy najemnej, bezrobotnych, wszystkich ludzi o lewicowych poglądach, rozczarowanych ich dotychczasową pseudolewicową polityką. Liderzy SdRP niestety niczego się nie nauczyli, mimo porażki wyborczej, powtarzają nadal, iż SdRP „orientuje się na klasę średnią”, czyli na burżuazję i drobnomieszczaństwo i nie mają do zaproponowania robotnikom i ludziom pracy najemnej żadnego pozytywnego, odpowiadającego ich interesom programu poza kontynuacją neoliberalnego programu zapoczątkowanej przez „Solidarność” restauracji wolnorynkowego kapitalizmu, upodobniając się pod względem ideologicznym i programowym do postsolidarnościowej, liberalnej i obłudnej Unii Wolności.

3. Jeśli SdRP jako główna siła SLD i podstawowe ugrupowanie pragnące uchodzić za „lewicę”, nawet po porażce wyborczej i ostrej krytyce jej dotychczasowego elektoratu coraz bardziej rozczarowanego polityką liderów SdRP nadal „orientuje się na klasę średnią” i kontynuację restauracji wolnorynkowego kapitalizmu, to trudno ją uznać za partię autentycznie lewicową.

Tylko w specyficznych polskich warunkach, w wyniku długotrwałej antykomunistycznej, wykorzystującej historyczne resentymenty wojny polityczno-psychologicznej prowadzonej przez Zachód, Watykan i kościół katolicki w kraju, narastania antykomunistycznej histerii i prawdziwego terroru ideologicznego i psychologicznego oraz zniewolenia, ogłupienia i oszukania walczących o sprawiedliwość społeczną robotników przez „Solidarność”, zdołano zapędzić w podziemie zwolenników socjalizmu, uniemożliwić – co odróżnia Polskę od innych krajów postsocjalistycznych – powstanie po rozwiązaniu PZPR masowej partii robotniczej o charakterze socjalistycznym, reprezentującej interesy ludzi pracy oraz niekapitalistyczną wizję rozwoju kraju po upadku „realnego socjalizmu”. I tylko dzięki temu oraz dzięki istnieniu i dominacji silnego prawicowego, od dawna niemarksistowskiego nurtu w b. PZPR oraz słabości, izolacji i praktycznego wyeliminowania – przez rządzących prawicowych likwidatorów socjalizmu, szermujących obłudnie w latach 80. terminologią i hasłami urzędowego „ marksizmu – leninizmu’ i uważających się za „reformatorów” nurtu lewicowego, marksistowskiego, mogła powstać – po rozwiązaniu PZPR -taka partia, jak SdRP i funkcjonować w roli partii lewicowej, wprowadzając dezorientację w środowiskach lewicowych i ograniczając możliwości ukształtowania się partii autentycznie lewicowej. Jak wiadomo, walcząc o władzę w 1993 r., SdRP obiecywała bronić interesów ludzi pracy i zasadniczo zmienić politykę społeczno – gospodarczą realizowaną przez „Solidarność”. Jednak po dojściu do władzy z dokumentów programowych i wypowiedzi liderów SdRP szybko zniknęły takie pojęcia jak wyzysk klasowy, podziały klasowe, sprzeczności klasowe, socjalizm, marksizm, klasa robotnicza, interesy klasowe itd., pojawiły się natomiast wypowiedzi prokapitalistyczne, neoliberalne oraz mętne i nijakie deklaracje „lewicowe”, nie pozwalające zrozumieć, dlaczego SdRP jest przeciwko rządom solidarnościowej prawicy skoro również akceptuje neoliberalny program społeczno-gospodarczy, popiera budowę wolnorynkowego kapitalizmu i nie sprzeciwia się konsekwentnie i skutecznie klerykalizacji życia społecznego i przekształcaniu Polski, między innymi dzięki konkordatowi, w państwo wyznaniowe. Trudno się jednak temu dziwić, skoro znaczna część przywódców SdRP sama stała się kapitalistami, bądź swoje osobiste interesy związała z kapitałem.

Funkcjonujący w naszym kraju oficjalny podział na „prawicę” i „lewicę” jest w świetle porównania programów i praktyki politycznej postsolidarnościowej prawicy, zwłaszcza Unii Wolności, AWS i oficjalnej lewicy reprezentowanej przez SdRP i SLD dość sztuczny i dotyczy jedynie zwolenników prokaptalistcznej opcji rozwoju Polski. Przede wszystkim w aspekcie społeczno-ekonomicznym, ale także i w aspekcie politycznym, skoro zarówno postsolidarnościowa prawica, jak i postpezetperowska „lewica” reprezentowana przez SdRP i SLD wypowiadają się za restauracją wolnorynkowego kapitalizmu, wstąpieniem do NATO i Unii Europejskiej, niepotrzebnym i niebezpiecznym dla Polski zaostrzaniem polityki antyrosyjskiej i antybiałoruskiej, rezygnują z oddzielenia kościoła od państwa, wyrażają w praktyce zgodę na klerykalizację życia społecznego, uzależnienie od Watykanu (Konkordat) i tworzenie państwa wyznaniowego. Podział ten zaciera, bowiem i przedstawia w fałszywym świetle rzeczywiste zróżnicowania i podziały społeczno – klasowe dotyczące całego społeczeństwa, łącznie z klasami i warstwami stanowiącymi większość oraz sprzeczności i konflikty interesów ekonomicznych i politycznych, mających ostatecznie decydujące znacznie. Spory i kompromisy między „elitami” rządzącej solidarnościowej, nacjonalistyczno-klerykalnej prawicy i oficjalną „lewicą” kierowaną przez SdRP związane są z walką o władzę i pieniądze wewnątrz obozu prokapitalistycznego i antykomunistycznego. Nie wyrażają one z reguły bezpośrednio najbardziej istotnych sprzeczności charakterystycznych dla okresu kapitalistycznej restauracji i pierwotnej akumulacji kapitału, jak sprzeczności między kapitałem i pracą najemną, między interesami zachodniego i polskiego kapitału a interesami robotników, bezrobotnych, chłopów małorolnych, drobnych wytwórców i handlowców itd. lub też rozwiązują te sprzeczności z reguły zgodnie z interesami zachodniego i polskiego kapitału oraz Kościoła katolickiego. W płaszczyźnie politycznej są to, zatem najczęściej „spory w rodzinie”, walka między różnymi grupami zwolenników restauracji wolnorynkowego kapitalizmu w większości wywodzących się z prawicy b. PZPR, którzy w różnym czasie i w niejednakowy sposób „ wysiadali z czerwonego tramwaju”, zdradzali wyznawane wcześniej (szczerze lub obłudnie) poglądy i ideologię i przechodzili na pozycje jawnie, neoficko antykomunistyczne i klerykalne w „Solidarności” lub też – bardziej umiarkowane i „lewicowe” w szeregach SdRP. Są to zatem, sprzeczności i spory nie między politykami reprezentującymi przeciwstawne, alternatywne koncepcje i wizje programowe społeczno gospodarcze, światopoglądowe i polityczne – lecz rywalizacja o to, kto lepiej i skuteczniej zrealizuje narzucony Polsce przez Zachód program restauracji wolnorynkowego, zależnego kapitalizmu – ustroju anachronicznego w Europie końca XX wieku, zasadniczo sprzecznego z bieżącymi i perspektywicznymi interesami ludzi pracy, o to, jaka „elita” polityczna potrafi lepiej, skuteczniej zabezpieczyć strategiczne interesy USA, Niemiec i w ogóle Zachodu w Polsce i w Europie Wschodniej.

4. Powstać może – w świetle dotychczasowych rozważań i ocen – pytanie: jakie powinny być cechy czy wyróżniki współczesnych partii rewolucyjnych, autentycznie lewicowych, jakie kryteria mają określać tożsamość lewicy na przełomie XX i XXI wieku?

Odpowiadając na to pytanie należy przypomnieć, że – ujmując problem z konieczności ogólnie, skrótowo i w uproszczeniu – lewica społeczna powstała i rozwijała się z protestu i buntu przeciwko społecznym skutkom rozwoju kapitalizmu, z walki przeciwko wyzyskowi, bezrobociu, nędzy, niesprawiedliwości, bezprawiu, a więc tym negatywnym zjawiskom ekonomicznym i społecznym, które wynikały z „wilczych praw” pierwotnej akumulacji kapitału i rozwoju wolnorynkowego kapitalizmu.

Lewicowymi ruchami i partiami politycznymi były, zatem zawsze ruchy i partie rewolucyjne, antykapitalistyczne i antyklerykalne, dążące do ograniczania kapitalistycznego wyzysku i bezprawia, do reprezentacji i obrony klasowych interesów robotników i innych pracowników najemnych, zmierzające – z punktu widzenia strategicznego, ostatecznego celu walki politycznej – do zastąpienia kapitalizmu przez socjalistyczny ustrój sprawiedliwości społecznej.

Ze społeczno-ekonomicznego, a także politycznego i światopoglądowego punktu widzenia, podział na antykapitalistyczną lewicę i prokapitalistyczną prawicę broniącą „świętej” własności prywatnej, wyzysku i nieograniczonej niczym „wolnej” konkurencji jest nadal aktualny w postsocjalistycznych krajach „budujących” narzucony, nie istniejący już na Zachodzie, a więc przestarzały i anachroniczny „wolnorynkowy kapitalizm”.

Odpowiadając na pytanie jakie powinny być kryteria wyróżniające współczesną rewolucyjną autentyczną lewicę i określające jej tożsamość należy stwierdzić, że najważniejszymi kryteriami lewicowości powinny naszym zdaniem być:

– uznanie klasycznego marksizmu i w szczególności materializmu historycznego za ogólną metodologiczną podstawę pojmowania życia społecznego, historii i współczesności oraz podstawę lewicowej ideologii;

– akceptacja programu społeczno-gospodarczego zakładającego odrzucenie polityki restauracji wolnorynkowego, zależnego kapitalizmu i przeciwstawienie kapitalistycznej transformacji niekapitalistycznej alternatywy rozwojowej wymagającej, na pierwszym etapie, utrzymania wielosektorowej gospodarki mieszanej (z silnym sektorem państwowym obejmującym strategiczne działy i gałęzie) funkcjonującej zgodnie z zasadami regulowanej i społecznie, socjalnie ukierunkowanej gospodarki rynkowej ewoluującej – w dalszej perspektywie – w kierunku uspołecznionej gospodarki odnowionego socjalizmu.

– odrzucenie satelickiej, jednostronnie proamerykańsko ukierunkowanej polityki zagranicznej i utrzymanie w zewnętrznych powiązaniach i stosunkach gospodarczych i politycznych niezbędnej równowagi między Zachodem i Wschodem.

– uznanie wolności przekonań i poglądów w sferze światopoglądowej, skuteczne przeciwstawianie się rosnącemu uzależnieniu od Watykanu oraz postępującej w Polsce klerykalizacji życia społecznego i tworzeniu państwa wyznaniowego oraz zagwarantowanie rzeczywistego oddzielenia Kościoła katolickiego i innych organizacji wyznaniowych od państwa, które powinno być nareszcie, także i w Polsce, państwem świeckim.

Partie, które nie wyrażają w swoich programach interesów klasy robotniczej i ludzi pracy najemnej, nie walczące o sprawiedliwość społeczną, humanizację życia społecznego, autentyczną demokrację, ekonomiczne gwarancje praw człowieka i równości szans, wolność przekonań i świeckość państwa nie mogą pretendować do miana partii lewicowych. Nie można być jednocześnie lewicowcem i „budowniczym” wolnorynkowego zależnego kapitalizmu oraz obrońcą nierównoprawnego konkordatu!

Wynika z tego, że nie ma obecnie w Polsce masowych partii autentycznie lewicowych, wyrażających interesy klasy robotniczej i ludzi pracy najemnej, stanowiących alternatywę i przeciwwagę dla prokapitalistycznych partii prawicowych i nacjonalistycznych, negujących socjalistyczne wartości i cele. SdRP występująca faktycznie i w praktyce, mimo mało znaczących „lewicowych” deklaracji w roli partii „budowniczych” kapitalizmu wolnorynkowego i neokolonialnie uzależnionego od Zachodu oraz w roli bezkrytycznego rzecznika i strażnika interesów USA, Niemiec i NATO w Polsce i Europie Wschodniej, jest w świetle powyższych kryteriów tożsamości autentycznej lewicy takim samym dziwolągiem jak udająca związek zawodowy i „budująca” wolnorynkowy kapitalizm i państwo wyznaniowe przykościelna „Solidarność”.

„Partie socjaldemokratyczne – pisze słusznie J. Dziewulski – współrządziły i rządziły niejednokrotnie w różnych krajach kapitalistycznych, kilka z nich jest dzisiaj u władzy. Nigdy nie podnosiły i nie podnoszą ręki na prywatną własność, na ekonomiczne podstawy władzy kapitału – co jest warunkiem tolerowania rządów socjaldemokratycznych przez burżuazję. Ale to pierwszy chyba w historii przypadek, aby socjaldemokraci budowali kapitalizm” (J. Dziewulski, w: Opinie Krytyczne: Pismo Lewicy, 1995, nr 1/9 str. 28).

Nazywanie lewicową czy też socjaldemokratyczną partii „budującej” kapitalizm wolnorynkowy, akceptującej w praktyce wywłaszczanie i pauperyzację ludzi pracy oraz zależność od NATO i Watykanu jest nieporozumieniem, fałszowaniem stanu faktycznego.

Podobny pogląd wypowiada ostatnio w tej sprawie nawet A. Schaff, który występował w ostatnich latach jako zwolennik zachodniej socjaldemokracji. Jego zdaniem „Polska jest krajem bez autentycznej lewicy”, gdyż „tzw. lewica kontynuuje w różnych wymiarach – ekonomicznym, socjalnym i międzynarodowym – politykę „Solidarności”, i to bez umiaru i rozumu”. (A. Schaff, Medytacje, Wydawnictwo Projekt, Warszawa 1997, s. 160).

Dalej A. Schaff stwierdza, iż sądząc według programu, SdRP nie jest partią socjalistyczną. „Ktoś powie – pisze A. Schaff – że przecież oni wyraźnie określają się jako socjaldemokracja, a nie partia socjalistyczna i są wobec tego socjalistami w jakimś sensie. Nonsens! W historii ruchu robotniczego nazwa „socjaldemokracja” służyła do określania partii socjalistycznych, które zawsze w swym programie-maximum opowiadały się za socjalizmem. W naszej nie uświadczysz tego w żadnej postaci. Dlaczego – na boga! – mielibyśmy ich uważać za socjalistów, gdy wstydzą się – tak jest, wstydzą się! – nawet samego słowa, nie mówiąc o jakimś programowym rozwijaniu podobnej idei? Że teraz socjalizm będzie inny niż dawniej? Oczywiście, trzeba to też pokazać po swojemu, a nie wstydliwie zamazywać”. (tamże, s. 161).

Jarosław Rajski

1998 r.