Wiesław Smutny – Jaruzelski wykonał zadanie


Wśród członków byłej PZPR i w innych środowiskach żywe są złudzenia wobec W. Jaruzelskiego. Sprzyjają temu żądania postawienia go przed Trybunałem za „zbrodnie komuny”, szczególnie zaś za wprowadzenie stanu wojennego. Natomiast czołowy amerykański antykomunista Z. Brzeziński w „Interpelacjach” telewizyjnych w lecie 1990 r., odpowiadając na żądania usunięcia Jaruzelskiego z fotela prezydenckiego, oświadczył, że Jaruzelski nie wykonał jeszcze swego zadania, zaś Prezydent G. Bush podtrzymuje „prywatne” zaproszenie Jaruzelskiego do Białego Domu.

Kim zatem jest Jaruzelski?

Wychowany w rodzinie kresowej szlachty i w kolegium jezuitów w duchu nieprzejednanego antykomunizmu, zrządzeniem losu znalazł się młody Jaruzelski w Ludowym Wojsku Polskim. W nowej sytuacji powojennej, niezależnie od trefnego pochodzenia, pozostał on zawodowym oficerem, co oznaczało związanie kariery, z nowym ustrojem.

Aby „uwiarygodnić” swoje ideowe i polityczne „przeobrażenie”, wstąpił Jaruzelski do PPR i przetrwał, awansując, wszystkie czystki w armii. W 1964 r. „niezidentyfikowane” siły zadecydowały u powołaniu, jednego spośród setek przeciętnych wyższych oficerów LWP, na stanowisko Zastępcy Szefa Głównego Zarządu Politycznego, co otwierało przed Jaruzelskim ścieżki kariery politycznej. Musiał oczywiście udawać „oddanego żołnierza” partii, a zarazem lawirować pomiędzy różnymi odłamami w kierownictwie, nikomu się nie narażając.

Wydarzenia marcowe 1968 r. przyśpieszyły dalszy awans współczesnego Konrada Wallenroda. Został on Ministrem Obrony Narodowej, co wiązało się z wejściem w skład Biura Politycznego. W dniach wydarzeń grudniowych 1970 r. Jaruzelski „okazał się” nieobecny, unikając podejmowania decyzji, zaś po zmianie kierownictwa partii, wystąpił jako gorący zwolennik nowej linii i E. Gierka, osobiście. Pozwoliło to mu, nie tylko pozyskać zaufanie, lecz faktycznie uniezależnić się od władz partyjnych i państwowych.

Tylko korzystając, bowiem, z pełni zaufania i niezależności mógł sobie Jaruzelski pozwolić, osobiście ufundować w 1972 r. pomnik, skazanemu przez sąd PRL na karę śmierci Zastępcy Dowódcy Armii Krajowej gen. Fildorfowi. Krok taki nie mógł być akceptowany przez ówczesne kierownictwo partii, nie mógł też utrzymać się w tajemnicy. Potwierdza to, że od początku swojej kariery politycznej, Jaruzelski realizował dalekosiężne cele i miał zapewniony parasol ochronny.

W latach siedemdziesiątych Jaruzelski faktycznie zlikwidował wpływy partii i władzy państwowej na armię, usuwając z kluczowych stanowisk komunistów. Jednocześnie, za pomocą swoich politycznych sponsorów i odnośnych komórek wywiadu wojskowego, nawiązał on w tym okresie szerokie, pośrednie i bezpośrednie kontakty z różnymi kołami opozycji antyustrojowej w partii, organach władzy, wśród inteligencji oraz ugrupowań nielegalnych, sprzyjając z ukrycia procesom rozkładu PZPR i aparatu państwowego.

W 1980 r. Jaruzelski zdradził Gierka i poparł wybór na I sekretarza KC uzależnionego od siebie S. Kanię, za plecami którego kształtowała się wokół Jaruzelskiego ekipa, która miała utorować drogę restauracji kapitalizmu: M. F. Rakowski, K. Barcikowski, J. Czyrek, Cz. Kiszczak i inni. Sprzyjała temu, niewątpliwie, chwiejna i dwulicowa postawa środowisk związanych z S.Olszowskim, które dla dezorientacji społeczeństwa zostały określone przez prawicę jako „beton partyjny”.

Na jesieni 1980 r. ekipa Jaruzelskiego przystąpiła do realizacji programu „ośmielania” obozu solidarnościowego. Polegało to na kolejnym usztywnianiu stanowiska władz w poszczególnych kwestiach, co oznaczało każdorazowe zaognienie konfliktu, a następnie, na kolejnych, postępujących coraz dalej ustępstwach, co prowadziło do politycznego rozzuchwalenia opozycji i rozszerzenia jej wpływów oraz do dezorientacji i rozkładu PZPR i aparatu państwowego. Jednocześnie realizowano ogólnokrajową nagonkę na cały aktyw partyjny pod obłudnym pretekstem oczyszczenia władz partyjnych i państwowych z ludzi skorumpowanych i malwersantów.

Powyższe praktyki przyczyniły się jednak do powstania istotnych wątpliwości w ZSRR i innych kra­jach obozu oraz ukształtowania się w kraju ośrodków czynnie przeciwstawiających się polityce antysocjalistycznej. Znalazło to również wyraz na IX Zjeździe PZPR, który, aczkolwiek okazał się niezdolny do podjęcia zdecydowanej walki z prawicą, nie dopuścił jednak do programowej rezygnacji partii z socjalistycznej drogi rozwoju kraju.

W tej sytuacji Jaruzelski zdecydował się na jesieni 1981 roku na usuniecie Kani, zastępując go osobiście na stanowisku I sekretarza KC, pod pretekstem „konsekwentnej obrony” socjalizmu. Jednocześnie, w obliczu nieuchronnej konfrontacji, do której świadomie parły siły antysocjalistyczne, co oznaczało realną możliwość interwencji Układu Warszawskiego i druzgocącą klęskę całego obozu prawicy z jego ludźmi w partii i aparacie państwowym, podjął Jaruzelski i jego najbliższe otoczenie decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego. Z decyzją tą, za pośrednictwem „ucieczki” płk. Kuklińskiego i innych wysokich osobników zostały zapoznane władze USA i ich sojusznicy z NATO.

Pierwotne założenia stanu wojennego przewidywały, obok znanych restrykcji, również interno­wanie aktywnych komunistów, z czego Jaruzelski musiał jednak zrezygnować, aby przedwcześnie nie demaskować swoich rzeczywistych zamiarów i nie zaogniać stosunków z ZSRR. Z tej samej przyczyny nie zdecydował się on na oficjalne rozwiązanie PZPR, co proponowali ludzie z jego najbliższego otoczenia, m.in. M.F. Rakowski.

Stan wojenny, który w oficjalnych wypowiedziach Jaruzelskiego, miał zagrodzić drogę kontrrewolucji i stworzyć warunki dla „odnowy” i umocnienia socjalizmu, miał w rzeczywistości uśpić czujność sojuszników z Układu Warszawskiego, przede wszystkim zaś zapewnić Jaruzelskiemu nieograniczoną władzę. W tych warunkach mógł on podjąć dalsze kroki na drodze restauracji kapitalizmu.

W płaszczyźnie ekonomicznej była to sławetna reforma gospodarcza, stwarzająca narzędzie dalszego rozkładu gospodarki uspołecznionej, co oznaczało nieuchronne pogarszanie się materialnych warunków egzystencji, a zatem, wzrost niezadowolenia społecznego. W sytuacji sprawowania władzy przez ekipę Jaruzelskiego, występującą jako reprezentacja PZPR, niezadowolenie społeczne siłą rzeczy przybrało antykomunistyczny charakter. Program „odnowy” i „reformowania” socjalizmu był więc w rzeczywistości świadomym programem jego kompromitacji w oczach społeczeństwa, czyli w swojej istocie stanowił jeden z elementów programu kontrrewolucji i nic wspólnego z socjalizmem nie miał.

Aby zrealizować swoje zamierzenia ekipa Jaruzelskiego musiała dokonać zasadniczych kroków również w płaszczyźnie politycznej, aby ostatecznie zapewnić sobie swobodę ruchów. Odbyło się to przede wszystkim w drodze faktycznej likwidacji, z chwilą wprowadzenia stanu wojennego, kierowniczej roli partii na rzecz wojska i administracji państwowej. Partia została sterroryzowana i ubezwłasnowolniona przez własne kierownictwo, czemu patronował jej I sekretarz KC. Realizowano zarazem konsekwentne oczyszczanie z komunistów aparatu partyjnego i państwowego, szczególnie kadry wojska i MSW. Prowadzono zawoalowaną, lecz zdecydowaną dyskryminację aktywnych członków partii, co stało się głównym zadaniem kontrwywiadu wojskowego i cywilnego.

Oficjalne represje wobec „Solidarności” były posunięciem wyraźnie spektakularnym, które w istocie rzeczy oznaczało przejęcie przez Jaruzelskiego kadr „Solidarności” na przechowanie i powstrzymanie ich, w ten sposób, od szkodliwego w ówczesnej sytuacji, z punktu widzenia interesów kontrrewolucji, awanturnictwa politycznego. Nie obyło się to, oczywiście, bez szeregu „wypadków przy pracy”, ofiarami których stali się ludzie „Solidarności”, ponieważ bezpośredni wykonawcy na dole nie byli wtajemniczeni w rzeczywiste zamiary Jaruzelskiego, znaczna część ich natomiast reprezentowała przeciwstawne jemu stanowisko polityczne. Te „wypadki przy pracy” nie zmieniają ani rzeczywistych zamiarów, ani rzeczywistych wyników wprowadzenia stanu wojennego.

Po roku 1985, kiedy władza w ZSRR znalazła się w rękach ekipy Gorbaczowa, Jaruzelski zdobył pewność, że wszelkie „niebezpieczeństwo” z tej strony przestało istnieć, ponieważ ster rządów objęli tam ludzie o tożsamych z nim celach i zamiarach. Przystąpiono więc do kształtowania warunków dla odbudowy wpływów i legalizacji „Solidarności” i innych ugrupowań opozycyjnych. Istotną rolę odegrał przy tym Kiszczak, wszechwładny szef MSW, a zarazem „bliski znajomy” znacznej części przywód­ców opozycji. Jest rzeczą oczywistą, iż szeregowi członkowie i znaczna część aktywu „Solidarności”, nie mieli pojęcia o manipulacjach góry i pozostawali w przeświadczeniu, że Jaruzelski i spółka rzeczywiście reprezentują „komunę”.

Manipulacje u góry znalazły, na gruncie rodzącego niezadowolenia społecznego, wyraz w wystąpieniach strajkowych 1988 r., wspartych przez stanowisko OPZZ i spektakularne „obalenie” rządu Z.Messnera, posłusznego realizatora linii Jaruzelskiego i poświęconego, w imię wyższych celów, za jego wiedzą i akceptacją. Wydarzenia te miały potwierdzić „dziejową” konieczność rezygnacji z socjalizmu, a zatem, szybkiej legalizacji wszystkich ogniw obozu solidarnościowego i zawarcia z nim przez ekipę Jaruzelskiego antykomunistycznego sojuszu, jako gwarancji restauracji kapitalizmu, a jednocześnie utrwalenia przywilejów warstwy zarządzającej dotychczas życiem kraju, oficjalnym rzecznikiem interesów której od 1981 roku był Jaruzelski.

Takiemu „bezbolesnemu” rozstrzygnięciu ustro­jowemu miały służyć: tzw. okrągły stół, a w rzeczywistości, nieznana społeczeństwu umowa Magdalenki, gdzie rolę arbitra odgrywała hierarchia kościelna oraz rezygnacja Jaruzelskiego ze stanowiska I sekretarza KC na rzecz fotela prezydenckiego, co oznaczało całkowite odsunięcie partii od wpływu na sprawy kraju. Ostateczną likwidację ubezwłasnowolnionej, lecz wciąż potencjalnie niebezpiecznej, partii miał dokonać M.F.Rakowski. Jaruzelski w tej sprawie, na wszelki wypadek, umył ręce.

Jednocześnie, poczynając od 1988 r. Jaruzelski i jego ekipa, w porozumieniu z Gorbaczowem, podjęli nie przebierającą w środkach fałszerczą antykomunistyczną i antyradziecką kampanię, pod pretekstem likwidacji „białych plam”. Celem tej kampanii było przerzucenie odpowiedzialności za stan kraju i wszystkie wynaturzenia ustrojowe na komunistów. W warunkach olbrzymiego niezadowolenia i ofensywy sił antysocjalistycznych oraz sterroryzowania partii i jej sojuszników, kampania ta nie mogła nie mieć powodzenia, tym bardziej, że była organizowana przez kierownictwo samej partii.

W takiej sytuacji wybory parlamentarne w 1989 r. musiały przynieść zwycięstwo opozycji, udowodniły one zarazem, że stawka na restaurację kapitalizmu przez sojusz warstw dotychczas rządzących, czyli „prominentów” i „nomenklatury”, z przywódczymi kołami opozycji, jest nie do przyjęcia przez szerokie masy społeczne, przede wszystkim zaś przez szeregowych członków i terenowych działaczy „Solidarności”, nie wtajemniczonych w manipulacje góry i niezdolnych do ich zaakceptowania. W związku z tym, przywódcy obozu solidarnościowego nie mogli już dzielić władzy i profitów ze swoimi konkurentami na drodze do kapitalizmu z dotychczasowej warstwy rządzącej. Było to niewygodne politycznie, jak również ograniczało podział łupów i foteli w procesie likwidacji „socjalizmu”.

W tych warunkach Jaruzelski wykonał na jesieni 1989 r. ostatnią większą brudną robotę – osta­tecznie wyczyścił kadry Wojska Polskiego z ludzi, którzy potencjalnie mogli się przeciwstawić dokonującemu się przewrotowi ustrojowemu. W okresie tym przejęcie władzy politycznej w Polsce przez ośrodki reprezentujące interesy kształtującej się burżuazji rodzimej i międzynarodowego kapitału stało się realną rzeczywistością, zaś Jaruzelski przez kolejny rok miał spełniać rolę „piorunochronu” nowej władzy w odniesieniu do środowisk zachowujących prosocjalistyczne przekonania w kraju oraz wobec wschodniego sąsiada.

Na jesieni 1990 r., w nowej sytuacji wewnętrznej międzynarodowej, charakteryzującej się ogólnoświatową ofensywą reakcji, usługi Jaruzelskiego przestały być potrzebne. Nie ma potrzeby uzasadniać, że komunistą Jaruzelski nigdy nie był. Stał się on, w sprzyjających warunkach lat osiemdziesiątych, rzecznikiem interesów kontrrewolucji, zarówno spod znaku PRL i PZPR, jak i spod znaku „Solidarności”. Wbrew bowiem rozpowszechnionym mitom, klęskę socjalizmowi w Polsce zadały siły oficjalnie sprawujące do jesieni 1989 r. władzę. One właśnie zapewniły warunki dla przetrwania, odrodzenia się i legalizacji antysocjalistycznej opozycji i przekazały jej władzę.

Będąc oficjalnym przywódcą tych środowisk, Jaruzelski położył większe zasługi dla restauracji kapitalizmu w Polsce, niż jakikolwiek przywódca obozu solidarnościowego i wszyscy oni razem wzięci. Nie była to, oczywiście, wyłącznie osobista zasługa Jaruzelskiego, lecz rezultat działania tych sił politycznych w kraju i zagranicą, które go wylansowały i ubezpieczały oraz nim sterowały przez dziesiątki lat. Nie ma też potrzeby zastanawiać się nad tym, czy był on spiskowcem, czy obcym agentem, czy jednym i drugim jednocześnie, czy też stał się przywódcą kontrrewolucji w wyniku „zrządzenia losu”. Nie jest to istotne z punktu widzenia ostatecznych wyników jego działalności, która bez wątpienia była wyrazem jego świadomego wyboru i którą realizował z pełną premedytacją.

Z punktu widzenia interesów kapitału, Jaruzelski, jak mówił o tym Brzeziński, rzeczywiście wykonał swoje zadanie. Niezależnie więc od żądań skrajnych, a zarazem umysłowo ograniczonych, środowisk byłej opozycji, włos mu z głowy nie spadnie. Nie zrobią mu krzywdy władcy III Rzeczypospolitej, tym bardziej, że nie dopuszczą do tego ich zagraniczni mocodawcy.

W najbliższej przyszłości nie zostaną również oficjalnie policzone jego zasługi. Ukazanie prawdy o wielkiej manipulacji i mistyfikacji, a co za tym idzie, o celach i metodach jej realizacji, nie leży w interesach „zwycięzców nad komuną”. Nie można, bowiem, powiedzieć większości społeczeństwa, że była wykorzystywana jako narzędzie w nieczystej grze. Ludzie pracy, ciężko harujący na swoją egzystencję i stanowiący przytłaczającą większość społeczeństwa, nie darzą sympatią ani zdrajców, ani zaprzańców, ani karierowiczów, niezależnie od tego, w imię jakiej „świętej” sprawy oni działają.

Wiesław Smutny

1991 r.