W sprawie strajku nauczycieli 5


Obecny strajk nauczycieli jest owocem kumulowanych przez wiele ostatnich lat frustracji środowiska pracowników oświaty związanych z niskimi wynagrodzeniami (uwzględniając zarówno charakter pracy, jej odpowiedzialność, jak i globalną dynamikę wzrostu przeciętnej płacy w gospodarce i dynamikę wzrostu cen koszyka produktów podstawowych). Frustracje te, wyrażane przez pracowników oświaty, wymusiły na związkowym aparacie Związku Nauczycielstwa Polskiego podjęcie pierwszej tak dużej od 26 lat akcji strajkowej – nieznanej w większości współczesnemu pokoleniu nauczycieli. Obecny jest bezprecedensowym, największym protestem nauczycieli po II wojnie światowej. Strajkują zarówno członkowie związków zawodowych (ZNP i WZZ „Solidarność-Oświata” zrzeszonego w Forum Związków Zawodowych), jak i pracownicy nieuzwiązkowieni. Tylko w 1937 roku odbył się wielki protest nauczycieli zakończony sukcesem. Obecny strajk jest bez wątpienia strajkiem powszechnym, wyrazem masowego – choć nie zawsze do końca uświadomionego – protestu przeciwko polityce kolejnych neoliberalnych rządów, nie wyłączając przy tym rządów PiS-u, które starają się wykazywać swoją ideologiczną odmienność. Głównym postulatem strajkujących stało się podniesienie płac nauczycieli i pracowników szkoły o ok. 30 proc. Strajk odbywał się w trakcie egzaminów gimnazjalnych i po ukończeniu szkoły podstawowej.

Można powiedzieć, że to rząd zapewnił powszechność strajku, a więc po części go zorganizował, gdyż odmówił podwyżek dla nauczycieli, z którymi był w „sporze zbiorowym” i w tym samym czasie wystąpił z propozycją tzw. „piątki Kaczyńskiego”. Nauczyciele przegrali z „piątką Kaczyńskiego” dlatego, że w myśl strategów Kaczyńskiego i ich amerykańskich doradców, „piątka Kaczyńskiego” zapewnia bardziej korzystne słupki wyborcze niż podwyżka wynagrodzeń dla nauczycieli.

Rząd przewidując rozwój sytuacji postawił sobie na celu, czemu dał wyraz w podpisaniu porozumienia z nauczycielską „Solidarnością”, zignorowanie postulatów ZNP i spożytkowanie strajku na swoją korzyść poprzez zwiększenie pensum dla nauczycieli na razie do 24 godzin oraz zlikwidowanie gwarancji praw zawartych w Karcie Nauczyciela. Prowokacyjne propozycje rządu dowodzą, że jego celem stało się rozbicie i zmarginalizowanie Związku Nauczycielstwa Polskiego, choć jak na razie skończyło się to rozbiciem nauczycielskiej Solidarności, z której część członków zaczęła przechodzić do ZNP. Działania PiS są kontynuacją polityki rządów neoliberalnych, która prowadzona od 1989 roku była konsekwentnie antyzwiązkowa i mająca na celu wyparcie instytucji związków zawodowych z życia społeczno-politycznego.

W drugim tygodniu strajku Związek Nauczycielstwa Polskiego nie osiągnął postawionych celów. Ten największy zryw nauczycieli został bowiem zaprzepaszczony w momencie przyjęcia strategii realizacji celów strajku. Nie można bowiem organizować strajku w czasie trwania egzaminów gimnazjalnych i po ukończeniu szkoły podstawowej oraz dopuszczać łamistrajków do wykonywania pracy, ustawowo przynależnej nauczycielom. Ludzie pochodzący z „łapanki” przeprowadzili egzaminy i teraz można się domagać ich sądowego unieważnienia, ale nikt nie jest tym zainteresowany – ani uczniowie, ani ich rodzice – a z góry i tak jest wiadomo, jakie stanowisko zajęłyby sądy nadzorowane przez ludzi oddanych PiS-owskiej władzy.

Po co było organizować strajk w czasie trwania egzaminów, skoro dopuszczono do ich przeprowadzenia? Równie dobrze można byłoby zorganizować strajk w okresie wakacji.

Władze państwa nie zgodziły się na postulaty ZNP i zaproponowały zorganizowanie z udziałem rządu, związków zawodowych i „rodziców” tzw. okrągłego stołu dla omówienia zasad „reformy” oświaty i szkolnictwa. Niestety rząd nie ujawnił kim mieliby być ci „rodzice”. Rodzicami bowiem są wszyscy – zarówno nauczyciele, jak i przedstawiciele rządu, chyba, że chodzi o przedstawicieli pro-PiS-owskich fundacji jak np. „Rodzice Szkole” czy organizacji typu „rodzin katolickich”. Kościół stanął bowiem w czasie strajku po stronie rządu, przeciwko nauczycielom, uczniom i rodzicom, i zabronił katechetom strajkowania.

Przystąpienie ZNP do rozmów z rządem na temat reformy systemu szkolnictwa i oświaty będzie oznaczało, że strona rządowa zdyskontuje strajk na swoją korzyść. To tak, jakby przyznać, że strajk odbył się po to, aby rząd mógł zrealizować swoją antynauczycielską „reformę”. Strona związkowa nie może zgodzić się na dyskusję na temat nauczycielskiego pensum, gdyż będzie to oznaczało jego poparcie dla masowych zwolnień nauczycieli z pracy.

Brak zablokowania łamistrajków na początku egzaminów gimnazjalnych niepotrzebnie przedłużyło strajk, a w rezultacie osłabiło jego wymowę. Nadmierne przedłużanie strajku zaowocuje tym, że zajęcia szkolne zostaną przedłużone na część wakacji, a wówczas niezadowoleni będą uczniowie, ich rodzice i sami nauczyciele – pokrzyżuje to wszystkim obecne plany urlopowe. Głównym winowajcom zaistniałej sytuacji zostanie okrzyknięty przez rządową propagandę Związek Nauczycielstwa Polskiego, który utraci wpływy wśród nauczycieli. Strajk zamiast wzmocnić organizację nauczycieli – przyczyni się do jej osłabienia.

Zablokowanie matur będzie znacznie trudniejsze i będzie miało donioślejsze skutki. Nic dziwnego, że niektóre szkoły zaczynają się wycofywać ze strajku, chcąc dokonać klasyfikacji uczniów. Związek Nauczycielstwa Polskiego znalazł się w sytuacji, w której nie ma dobrych rozwiązań, ale wydaje się, że ustąpić nie powinien. Członkowie związku muszą podjąć większą aktywność na portalach społecznościowych, bo na obiektywność rządowej telewizji i radia nie mają co liczyć. Tylko docierając do jak najszerszego grona odbiorców ze swoim przekazem i wyjaśnieniem przyczyn prowadzenia protestu nauczyciele mają szansę przeciągnąć na swą stronę większość społeczeństwa i uzyskać aprobatę dla swoich celów.

Stowarzyszenie Marksistów Polskich


Pozostaw odpowiedź

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

5 komentarzy do “W sprawie strajku nauczycieli

  • Marcin Brys

    Chciałbym zaprezentować inne spojrzenie na strajk nauczycieli. Pomijam jego zasadność i potrzebę bo w końcu miliony Polaków miałoby uzasadniony powód do strajku z postulatem wyższych zarobków. Chcę zwrócić uwagę na tragicznie niski poziom świadomości społecznej tej grupy i brak rozumienia rzeczywistości. Ten negatywny osąd zwiększa jeszcze bardzo wysoki średni poziom wykształcenia grupy. Jeśli tymi ludźmi tak łatwo manipulować to co dopiero innymi grupami społecznymi.
    Obecną scenę polityczną charakteryzuje:
    – wysoki stopień stosowanej dezinformacji;
    – preferowanie działań informacyjnych (nie ważne co się wydarzyło, czy stało się coś dobrego czy złego to ważne jest jak to się przedstawi, jeśli o czymś się nie mówi to można przyjąć, że się nie wydarzyło);
    – wyjątkowo mały dostęp przeciętnego człowieka do informacji o świecie, wszystkie media, niezależnie od właścicieli, korzystają (często na zasadzie „kopiuj-wklej”) z przekazywanych informacji z tylko trzech światowych agencji (dotyczy to również mediów za granicą), przykładowo wszystkie TV pokazują to samo, ten sam temat a zmieniają jedynie komentarz, daje to wrażenie globalnej prawdy przekazu wydarzeń;
    – ten brak pełnego, dokładnego obrazu rzeczywistości wykorzystują władze tworząc wirtualny świat, świat medialny, to w nim żyją członkowie społeczeństwa, ma on różne barwy i odcienie tak by każdy znalazł coś dla siebie (lewica, prawica i tp.), jednocześnie prowadzi się dokładne badania reakcji społeczeństwa;
    – polityka to gra i jak w każdej grze prowadzi się długotrwałe akcje, pozwala się zbić własne pionki, usypia się czujność, wykorzystuje się każdą słabość przeciwnika;
    – jeśli ktoś mówi, że mamy głupi rząd, nieporadny, działający przeciw społeczeństwu daje tym bardzo niepochlebne świadectwo swoich możliwości poznawczych – nie rozumie gry, wierzy dosłownie jak dziecko w wypowiadane słowa nie rozumiejąc sensu i celu wypowiedzi;
    Można jeszcze wiele wyliczać ale napisałem to by uświadomić konieczność analizy danych warunków społecznych i politycznych i nie rzucania się bez tego „z motyką na słońce” bo to zwykłe awanturnictwo kończące się najczęściej klęską.
    Wróćmy do nauczycieli.
    Akcentowanie głównie postulatu płacowego to duży błąd. Spadające w ostatnich latach zaufanie i szacunek do nauczycieli szkół (prócz wyższych), coraz gorsze wyniki egzaminów i matur nie sprzyja większemu poparciu strajku.
    „Dzisiaj blisko 40% Polaków nie rozumie tego, co czyta, a kolejne 30% rozumie w niewielkim stopniu. Co dziesiąty absolwent szkoły podstawowej nie potrafi czytać. Aż 10 milionów Polaków (ok. 25%) nie ma w domu ani jednej książki. Analfabetą funkcjonalnym jest co 6 magister w Polsce. 6,2 miliona Polaków znajduje się poza kulturą pisma, czyli nie przeczytało NIC, nawet artykułu w brukowcu. 40% Polaków ma problemy z czytaniem rozkładów jazdy czy map pogodowych. To są dane tak niewiarygodne, że aż zabawne. A jednak napawają grozą.” Przemówienie Krzysztofa Warlikowskiego w Parlamencie Europejskim w grudniu 2018 roku. Niewielkie pensum nauczycieli w porównaniu z często ponad 8 godzinną pracą w korporacjach i działalności gospodarczej zwiększa niechęć do głównego postulatu strajkujących (przez inne grupy niewnikające w szczegóły). Wkraczanie do szkół w tym i przyszłym roku największego od II WŚ niżu a więc konieczność zwolnienia tysięcy nauczycieli czyni władze niechętnymi do ugody, odejście z własnej woli części nauczycieli z zawodu zdejmie z władz przykry obowiązek (przypomnijmy sobie jak było z likwidacją gimnazjów).
    Kto w takiej sytuacji występuje z propozycją strajku i tak źle go prowadzi? Prowokator, biurokrata od ponad 20 lat oderwany od pracy pedagogicznej. PIS jest mu wdzięczna. Nauczyciele tego nie wiedzieli? Dali się tak wypuścić? Przyjmują fałszywe dowody poparcia. A co gorzej wiedząc, że rząd nie zgodzi się na ich propozycję skłonili się do działań terrorystycznych (patrz definicja terroryzmu społecznego), by wymusić na władzach ustępstwa uderzyli w niezwiązaną z władzami grupę na dodatek w młodzież (ósmoklasiści i maturzyści, dla których to ważne etapy życia). Jest to wyjątkowo naganne moralnie. Wycofanie się z tego stanowiska próbują przekuć w swój sukces co dodatkowo ich ośmiesza. „Przegrana nauczycieli, ich upokorzenie osłabi morale wszystkich Polaków – mówi w rozmowie z Onetem psycholog społeczny i biznesu, dr Leszek Mellibruda. Zostaje oczekiwać na propozycje władzy zmierzające do naprawy systemu oświaty, dostosowania go do współczesnych warunków. Niestety nauczyciele przegrali, ponieśli klęskę.

    • Stach Głąbiński

      Uważam, że niedostatek etosu i rozsądku wykazany przez Marcina w środowisku nauczycieli, jest zjawiskiem ogólnym. Piętnowanie tego w jednaj tylko grupie społecznej, jest błędem. Gdy nauczycielstwo niedorasta do wymagań współczesności, jest to jedynie produkt choroby, której podlegamy wszyscy. Tak więc albo naprawimy całość, albo starania nasze pozostaną bezowocne, gdyż mentalność każdej osoby, w podstawowych sprawach jest pochodną społeczeństwa a nie grupy. Nie zmienią się nauczycielki i nauczyciele, jeżeli w publicystyce, otoczeniu domowym, w urzędach i na ulicy nadal spotykają się z panującym u nas solipsyzmem, brakiem zrozumienia potrzeby dialogu, brakiem zainteresowania światem myśli spotykanych osób i innymi zjawiskami, które z jednaj strony kształtują nasze ubóstwo intelektualne i kulturalne, a z drugiej są tego braku przejawem. Nie namawiam – jak to mi zarzucił Piotr Strębski – do milczenie w sprawie strajku i jego bezpośrednich przyczyn. Błędem jest natomiast ograniczanie się do tego rodzaju poprzestawaniu na omawiania objawów. Przypomina to „leczenie” kaszlu czy wysypki bez uwzględnienia zakażenia, którego te męczące chorego bolesności są skutkiem.

  • Stach Głąbiński

    Identycznie, tak jak reszta opiniotwórczych mediów i stowarzyszeń kłopoczemy się nie kryzysem lewicy, lecz poszczególnymi jego elementami składowymi. Nawet nie uświadamiamy sobie tego, że kryzys lewicy w Polsce mam miejsce i że ma to związek ze zwulgaryzowaniem myśli marksistowskiej, a w konsekwencji odejściem od niej. W sprawie kryzysu spotykam się z przekonaniem, iż upadek lewicy wynika z kryzysu demokracji. W rzeczywistości – jestem przekonany – degeneracja lewicy powoduje marazm intelektu i kultury i w konsekwencji wszystkie inne objawy widoczne objawy. Apeluję o opartą na metodzie marksistowskiej dyskusję o przyczynach stanu świadomości Polek i Polaków.

    • Piotr Strębski Autor wpisu

      Stachu, czy ja dobrze rozumiem, że nie ważne są dyskusje o strajkach i ich przyczynach („elementach składowych”), lecz ważne są dyskusje o „kryzysie lewicy” i „przyczynach stanu świadomości Polek i Polaków”? Naprawdę?

      • Stach Głąbiński

        To ja domagam się dyskusji o przyczynach, o prawidłowe ich rozpoznanie. Wiemy, że konflikty społeczne i polityczne powstają w wyniku zjawisk tworzących piramidę, podstawą której jest podział na zantagonizowane klasy. Przyczyna bezpośrednia strajku nauczycielskiego, do której omawiania chcesz ograniczyć dyskusję, jest widoczna dla wszystkich. Naszą rzeczą jest, by nie umniejszając potrzeby przemyślenia działań wynikających z oczywistych błędów zarządzania oświatą, zwrócić uwagę na głębiej ukryte przyczyny, które, pozostawione bez naprawy, bez końca będą generowały zło. Wiemy, że pełna naprawa wymaga zmiany ustroju i to w skali globalnej. Nie negując tego musimy wykorzystywać możliwość osiągnięcia zmian cząstkowych. W naszym wypadku, moim zdaniem, chodzi o odbudowę lewicy, co z kolei jest niemożliwe bez przezwyciężenia ogólnego marazmu intelektualnego i kulturalnego. Zwycięstwo lub porażka strajku pozostanie nic nie znaczącym epizodem, jeżeli nie zostaną poruszone również głębiej ukryte przyczyny dysfunkcjonalności państwa.