Amadeo Bordiga – Wojna bałkańska


Choć nie możemy jeszcze rozpatrzyć historycznych konsekwencji rzezi, możemy ją – gdy zbliża się do końca – chociaż obiektywnie zbadać z socjalistycznego punktu widzenia.

Mówi się, że ludy bałkańskie walczą za sprawę cywilizacji, wolności i niepodległości ludów; akceptuje się jako bezsporny dogmat, że zniknięcie Turcji z mapy Europy będzie solidną podstawą dla rozwoju gospodarczego i społecznego Wschodu, a więc musi być mile widziane przez socjalistów. Przed zdziwioną Europą, wspaniały gest czterech państewek przybrał historyczną fizjonomię krucjaty i rewolucji jednocześnie. Oczarował chrześcijan i republikanów, nacjonalistów i socjalistów, którzy prześcigali się między sobą w przyklaskiwaniu wojnie.

Ale rzeki krwi i ognia wypływające z krajów zniszczonych przez jedną z najbardziej morderczych wojen w historii, o ile radują nacjonalistów i teoretyków masakry, to napawają nas przekleństwem i służą nam za przestrogę na przyszłość.

* * *

Tutaj problem historyczny postawiony jest przed nami w całej swojej wadze. Jakie stanowisko powinni zająć socjaliści w sprawie tak zwanych „wojen o niepodległość”, które aspirują do wyzwolenia uciemiężonej narodowości spod obcego jarzma?

Niektórzy rzekliby: jako że historia uczy nas, że wolność narodowa jest warunkiem wstępnym dla rozwoju kapitalistycznej burżuazji, i w tego konsekwencji walki klas prowadzącej do socjalizmu, socjaliści muszą pozytywnie patrzeć na wojny o niepodległość.

Wniosek ten, który jest niemal sofizmatem, omówimy w bardzo skromnym celu zachwiania fundamentami zbyt powszechnie akceptowanego uprzedzenia.

Po pierwsze, przesłanka że burżuazja potrzebuje „wolności narodowej” dla swojego rozwoju nie jest ścisła. Burżuazja potrzebuje jedynie przejąć państwo z rąk feudalnych oligarchii i zainstalować demokratyczny reżim polityczny. Ponieważ konieczna jest do tego współpraca mas, burżuazja stara się nadać tej walce charakter ludowy, nadając jej patriotyczną treść w przypadkach, gdy arystokracja należy do narodu lub rasy innej niż rdzenna.

Tak więc na przykład we Włoszech i Niemczech, gdzie kwestia ta była nadzwyczaj narodowa, zdobycie władzy przez burżuazję rozstrzygnięte zostało w wojnach roku ’59 i ’66 XIX w. Z drugiej strony we Francji walka między arystokracją a burżuazją miała rewolucyjny charakter i fundamentalną fizjonomię wojny domowej. Należy rozumieć, że te przykłady mają wartość względną, ponieważ faktów historycznych nie da się tak starannie sklasyfikować lub skatalogować.

Co więcej, ponieważ koncepcje rasy i narodowości są tak elastyczne historycznie i geograficznie, zawsze są dobrze dostosowane do interesów oligarchicznych grup kapitalistycznych, zgodnie z potrzebami ich rozwoju gospodarczego. Dopiero po wydarzeniu sykofancka historia może zrekonstruować fantastyczne, sentymentalne motywy i stworzyć patriotyczną i narodową tradycję, która tak dobrze służy sprytnej burżuazji jako antidotum na walkę klasową.

Lecz partia, która reprezentuje klasę robotniczą musi przyjrzeć się temu nieco bliżej. Widzimy irredentyzm jako nic więcej niż przebiegłą reakcyjną sztuczkę. Nawet z punktu widzenia – teraz raz jeszcze go rozpatrzymy – który mówi, że burżuazja musi realizować swój rozwój itd., irredentyzm nie jest usprawiedliwiony. Nicea i Triest są bardziej uprzemysłowione niż większość Włoch.

* * *

Nie czynimy tutaj porównania z regionami bałkańskimi. Akceptujemy fakt, że Bułgaria, Serbia itd. są bardziej cywilizowane niż Turcja. Na tej podstawie, czy jest być może jakiś rodzaj prawa do zbrojnego zajęcia terytorium należącego do mniej cywilizowanego państwa?

Nie stawiamy pytania, czy wojna jest słuszna czy niesłuszna w takim wypadku; historia nie jest usprawiedliwiona, jest jedynie obserwowana. Omawiamy jedynie stanowisko, jakie powinna zająć rewolucyjna partia klasowa w tych konfliktach.

Czy partia musi poprzeć wojnę w celu przyspieszenia rozwoju burżuazji w kraju, który jest nadal feudalny?

Nasza odpowiedź brzmi nie, i pochwalamy bohaterską postawę tych serbskich i bułgarskich towarzyszy, którzy sprzeciwili się wojnie.

W rzeczywistości jest to pierwszy powód: wojna może być korzystna dla bardziej zaawansowanych ludów, ale odwrotność jest również możliwa, z przeciwnymi rezultatami; nawet zgodnie z teorią podżegających do wojny socjalistów (?) typu Bissolati. Już sama ta niepewność wystarczyłaby, by każdy prawdziwy przyjaciel postępu sprzeciwił się konfliktowi zbrojnemu. Pod warunkiem, że nie wierzy on jeszcze w Boga. Ale demokracja, zważywszy na czas i… sprzedajność, sięga dna nawet tak głęboko.

Z drugiej strony, nawet gdyby rozwiązanie konfliktu miało być takie, aby dać większą wolność narodom podbitego terytorium, nic nie dowodzi, że uzyskano by lepszą pozycję dla rozwoju socjalizmu. Bowiem:

  1. Wzrost prestiżu dynastycznych, wojskowych a czasem kapłańskich oligarchii (w narodach, które prowadziły wojnę).
  2. Intensyfikacja nacjonalizmu i patriotyzmu, która opóźnia organizację proletariatu w internacjonalistyczną partię klasową.
  3. W pokonanym kraju, intensyfikacja nienawiści rasowych i chęci zemsty na rasie, która niegdyś dominowała a teraz jest uciskana, zakładając, że nie została całkowicie zniszczona.
  4. Bardzo poważny fakt degeneracji ras po tym, jak zdrowi ludzie zostali zdziesiątkowani przez wojnę, wyludnienie spowodowane masakrami, chorobami, głodem itp. oraz ogromne zniszczenie bogactwa, a w konsekwencji kryzys gospodarczy i niemożność rozwoju przemysłu i rolnictwa z powodu braku kapitału i siły roboczej.

Tak więc myśl, że wojna przyspiesza nadejście rewolucji socjalistycznej jest wulgarnym uprzedzeniem. Socjalizm musi sprzeciwiać się wszystkim wojnom, unikając podchwytliwych rozróżnień na wojny podboju i wojny o niepodległość.

Pozostaje do usunięcia sentymentalna obiekcja: ale czy wtedy nie chcesz przedłużyć obecnego stanu rzeczy, i tureckiego ucisku chrześcijan? Lecz to jest socjalizm reakcjonistów!

* * *

Ogółem, nie wolno omawiać historii na podstawie sentymentalnych uprzedzeń. Nie mniej jednak, odeprzemy je pewnymi rozważaniami. Zło leczy się usuwając jego przyczyny. Otóż wyolbrzymieniem jest mówić, że powodem bałaganu na Bałkanach są rządy tureckie. Jest wiele innych przyczyn. Ambicja czołowych podłych, starych państw, które zawsze próbowały podsycać płomienie nienawiści rasowej. Interwencja cywilizowanej Europy, która wyrzucała tam ze swych trzewi zakonników, księży i pozbawionych skrupułów paskarzy, powodując reakcję ze strony muzułmanów. Ale przyczyną jest nienawiść rasowa, której nie można wyeliminować poprzez wojnę. Tak jak Bułgarzy i Grecy zatuszowali wzajemną dziką odrazę, tak że byli w stanie usiłować zawrzeć ogólne bałkańskie porozumienie. Czy można zapewnić, że turecka oligarchia była bardziej przeciwna temu porozumieniu niż ambitne oligarchie czterech małych państw?

W każdym razie nasze twierdzenie, oparte na zasadach socjalistycznych, jest następujące: socjaliści muszą sprzeciwić się tej wojnie. Gdyby była wystarczająco silna, by uniknąć wojny, Międzynarodówka miałaby również siłę, by rozwiązać kwestię bałkańską bez masakr.

Ogłaszając sprzeciw wobec wojen o niepodległość, nie chcemy bronić ucisku rasowego.

Marks powiedział, że sprzeciw wobec konstytucjonalizmu nie oznacza poparcia dla absolutyzmu.

I możemy zaakceptować formułę – która zdaje się stanowić połowę olbrzymich dyplomatycznych elaboratów, jakie przeczytaliśmy w ciągu miesiąca – Bałkany dla ludów bałkańskich. Lecz, pytamy, dla których ludów? Dla tych, które wyjdą z wzajemnej rzezi, sierot, kalek i ofiar cholery! Tym razem statystyki jasno pokazują jakie skutki ma wojna! Straty są takie, że nie jest przesadą dowodzić, że rasa będzie wyssana z krwi i wyjałowiona przez długi czas!

Pola zniszczenia pozostaną czterem zadowolonym małym tyranom.

Jeśli jutro w Hagia Sofia car, w XVIII-wiecznym stylu, nałoży sobie na głowę zakrwawioną koronę Cesarstwa Bizantyjskiego, mamy nadzieję, że nie będzie żadnych socjalistów wśród tych, którzy grzebią w historycznych śmieciach błazeńskiej historii i literatury, szukając kilku linijek do hymnu na cześć zwycięzcy!

W imię większej cywilizacji przeklinamy tych, którzy w imię swoich ambitnych marzeń doprowadzili do masakry tak wielu młodych istnień!

Bez względu na to, jak brutalna jest zbrodnia, eunuchy burżuazyjnej kultury zawsze będą gloryfikować jej bohaterstwo i tradycję!

Amadeo Bordiga

Opublikowane po raz pierwszy 1 grudnia 1912 r. w gazecie L’Avanguardia. Powyższy przekład (zmodyfikowany) za stroną Internacjonalistycznej Tendencji Komunistycznej.

Pozostaw odpowiedź

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.