Karola Marksa uznawano w dziewiętnastym wieku, a także w wieku dwudziestym, przede wszystkim za ekonomistę i ewentualnie polityka. Przełom nastąpił stopniowo i radykalnie przyspieszył wraz z publikacją „Rękopisów ekonomiczno-filozoficznych z roku 1844” w roku 1927 i 1932. Filozoficzne rozważania młodego Marksa o alienacji istoty gatunkowej człowieka w procesie pracy w warunkach systemu kapitalistycznego przerzuciły intelektualny pomost między tradycyjną filozofią akademicką i tradycyjną problematyką filozoficzną a największym dziełem Marksa „Kapitałem”, obszerną rozprawą odkrywającą zasady funkcjonowania i reprodukcji kapitalistycznego sposobu produkcji. „Kapitał” okazał się dziełem na wskroś filozoficznym i odpowiadającym na zasadnicze pytania dotyczące natury egzystencjalnej i cywilizacyjnej.
Wiemy że, Marks i Engels traktowani są jako dziedzice klasycznej brytyjskiej ekonomii politycznej, socjalizmu utopijnego i klasycznej filozofii niemieckiej. Wiemy, że możliwość istnienia ich teorii to też produkt procesu historycznego i ujawnienia się klasy robotniczej jako „podmiotu dziejów”. Samodzielne wystąpienia zbrojne i polityczne robotników w1830 i 1831 w Lyonie, powstanie tkaczy śląskich, wreszcie Wiosna Ludów uświadomiły co bystrzejszym obserwatorom, że oto ze „stanu trzeciego” wyłoniła się samodzielne klasa robotnicza, która stawia sobie za praktyczny cel i uznaje za realizację sprawiedliwości społecznej obalenie systemu kapitalistycznego, wyzysku i stworzenie nowej alternatywnej cywilizacji.
Ale jest jeszcze jedno źródło i jeszcze jeden nurt w kulturze europejskiej i światowej, którego kontynuatorem i dziedzicem jest Marks i marksizm. Zaczyna się on symbolicznie od Kopernika, Giordano Bruno, Kazimierza Łyszczyńskiego, Giulio Cesare Vaniniego i prowadzi przez D. A. F. de Sade`a, Jan Meslier, Paula Holbacha, Immanuela Kanta, Johana Goetliba Fichtego, Ludwika Feuerbacha do Engelsa i Marksa…
Chodzi o dokonujący się w Europie przełom antyteistyczny, który polega z grubsza na:
- odrzuceniu religii i religijnego obrazu świata,
- odrzuceniu heteronomicznej, teocentrycznej etyki, odwołującej się do wartości nadanych z zewnątrz przez boga i zastąpienie jej humanocentryczną /człowiek w centrum/ moralnością ,
- odrzuceniu sakralizacji państwa i konkretnych stosunków społecznych,
- stworzeniu konsekwentnie naukowego obrazu świata,
- redefinicji nieśmiertelności człowieka w duchu nauki i nowoczesnej wiedzy ,
- przezwyciężeniu abstrakcyjnego świeckiego, ateistycznego humanizmu,
- zdefiniowaniu nowego sensu życia i świeckiej nieskończoności.
Krytyka humanizmu, jako renesansowego, przednaukowego stanowiska teoretycznego wynika z uznania humanizmu za stanowisko oczywiście postępowe i słuszne w zestawieniu z teocentrycznym obrazem świata średniowiecza i jego recydywy, ale obciążone jeszcze prenaukowymi, abstrakcyjno-humanistycznymi przekonaniami.
Marks formułuje już posthumanistyczny przełom naukowy w określaniu:
- nieskończoności /pojmowana jest ona jak u Fichtego i nie chodzi tu o brak strachu przed śmiercią, czy radość ze śmierci, lecz tylko o realistyczny, niezakłamany stosunek do śmierci/; nieskończoność człowieka to jego wkład do życia społecznego, to jest jedyna realistyczna nieskonczoność na miarę człowieka,
- działalności na rzecz dezalienacji kapitalistycznego świata i „powrotu człowieka do siebie”, zniesienia własności prywatnej, klas, kapitalizmu, wyzysku,
- konkretno-historycznego wymiaru nieskończoności człowieka i sensu jego egzystencji jako pracy na rzecz szczęśliwego i radosnego życia własnego, szczęśliwego, sprawiedliwego i coraz lepszego życia wszystkich ludzi.
W realizacji tego wielkiego projektu uniwersalnej ludzkiej etyki i wyzwolenia ludzkości spod dominacji religijnych wyobrażeń jest Marks kontynuatorem Immanuela Kanta, zwłaszcza oparcia wartości moralnych człowieka na dobrej woli jednostki. To nie bóg czy jakieś inne pozaludzkie zaświaty mają być od tej pory źródłem moralności i wartości, lecz sam człowiek i jego suwerenna dobra wola.
O znaczeniu filozofii Kanta wspaniale pisał wielki poeta niemiecki Heinrich Heine w 1835 pisząc dla francuskich czytelników:
„Powiadają, że nocne mary pierzchają z przerażenia, gdy ujrzą miecz katowski. Jakaż więc trwoga musi je ogarniać, gdy wyciągnie się ku nim dłoń uzbrojona w Kanta Krytykę czystego rozumu! Księga owa to miecz, którym w Niemczech dokonano egzekucji na deizmie. Mówiąc szczerze, Wy Francuzi, jesteście w porównaniu z nami Niemcami, łagodni i powściągliwi. Potrafiliście co najwyżej zgładzić jakiegoś króla, ten zaś i tak stracił był już głowę na długo przedtem zanim mu ją ucięliście. A jeszcze musieliście przy tym tak donośnie walić w bębny, krzyczeć, tupać nogami, że wstrząsu doznał cały okrąg Ziemi. Zbyt wielki doprawdy zaszczyt wyświadcza się Maksymilianowi Robespierre`owi, porównując go z Immanuelem Kantem”[1]. I dalej: ”Immanuel Kant kroczył aż do tego miejsca ścieżką nieubłaganego filozofa, przepuścił szturm na niebiosa i wyciął w pień całą ich załogę. Oto Pan świata pływa, niedowiedziony, we własnej krwi, nie ma już wszechogarniającego miłosierdzia, ojcowskiej dobroci, czekającej w zaświatach nagrody za ziemska wstrzemięźliwość, nieśmiertelność duszy wydaje ostatnie tchnienie – słychać rzężenie i jęki”.
Wielki uczeń wielkiego Kanta, Johan Gottlieb Fichte krytykował nicość ludzkiej egzystencji sprowadzającej się tylko do „jedzenia, picia i umierania”. Przeciwstawiał im prawdziwe powołanie człowieka, którego istotą ma być działanie na rzecz dobra ludzkości.
„Miałbym jeść i pić tylko po to – pisze Fichte – by znowu odczuwać głód i pragnienie, i znowu móc jeść i pić tak długo, aż nie pochłonie mnie grób otwarty pod mymi nogami, aż ze mnie samego w ziemi nie powstanie nowy pokarm? Miałbym płodzić istoty do mnie podobne, ażeby i one mogły jeść i pić, i umierać, pozostawiając po sobie znowu istoty podobne, które będą czynić to samo, co już czyniłem? Po co to błędne koło, po co ta gra wciąż w ten sam sposób rozpoczynająca się od nowa, gra, w której wszystko powstaje po to, by przeminąć, i przemija tylko po to, by znowu mogło powstać takim, jakim już było? – po co ów potwór, który wciąż sam siebie pożera, by móc znowu zrodzić siebie, i daje sobie samemu życie po to, by mógł znowu sam siebie pożreć.”[2]
Tak opisane życie nie może być celem i sensem istnienia człowieka.
Świecką nieskończoność i świecki sens istnienia wiąże Fichte z aktywną działalnością dla dobra ludzkości. „Nadzmysłowość” to dla Fichtego powołanie człowieka do zjednoczenia i utworzenia „jednego ciała”, „pod każdym względem jednakowo rozwiniętego”, wtopienie się w proces doskonalenia ludzkości. Opisywany przez niego w „Zamkniętym państwie handlowym” projekt reformy społecznej i to w wymiarze globalnym nie przypadkiem uznawany jest czasem za prekursorski z stosunku do Marksa idei socjalizmu i komunizmu. Nieśmiertelność dla Fichtego to nie egoistyczne majaki o życiu po śmierci, ale udział w realnym tworzeniu dobra ludzkości.
Podobnie i dla Marksa celem działalności, sensem życia jest wszechstronnie rozwinięta osobowość i szczęście ludzi, społeczeństwo postkomunistyczne, ale także komunizm jako antykapitalizm – a więc nie tylko jako cel, ale przede wszystkim jako rzeczywisty ruch społeczny znoszący wyzysk i tworzący nową rzeczywistość.
Sytuację życiową Marksa, a jednocześnie jego postawę dobrze charakteryzuje ten fragment z jego listu do S. Meyera z 30 kwietnia 1867 roku:
„A więc dlaczego Panu nie odpisywałem?
Dlatego, że przez cały czas znajdowałem się na skraju mogiły. Dlatego musiałem k a ż d ą chwilę, w której mogłem pracować, wyzyskać do zakończenia swego działa, dla którego poświęciłem zdrowie, szczęście życia i rodzinę. Sądzę, że to wyjaśnienie wystarczy. Śmieję się z tak zwanych „praktycznych” ludzi i ich rozsądku. Gdyby się chciało być bydlęciem, można by oczywiście odwrócić się od cierpień ludzkości i troszczyć się o własną skórę. Uważałbym się jednak rzeczywiście za niepraktycznego, gdybym umarł nie zakończywszy książki, chociażby tylko w rękopisie”[3].
Marks ma tutaj na myśli swój Kapitał, dzieło, które stało się teoretycznym fundamentem ruchu robotniczego i walki o socjalizm, o komunizm…
Komunizm nie jest – z perspektywy Marksa – rajem i nie jest ukoronowaniem historii… to koniec prehistorii człowieczeństwa, koniec społeczeństw klasowych.
Chodzi więc tu raczej o zasadniczą zmianę paradygmatu kulturowego. Całą nową, samowystarczalną, odmienną cywilizację na miarę rozróżnienia epoki społeczeństw klasowych i epoki społeczeństw postklasowych. Nie przypadkiem w 1968 roku powstało hasło: „bądźmy realistami, żądajmy niemożliwego”!
Nie przypadkiem w ramach anty i alterglobalizmu karierę zrobiło hasło „inny świat jest możliwy”. INNY ŚWIAT… a nie podwyżka pensji czy droższy samochód!
Wyzwolenie jest już w ruchu. Nie łączy się ono bowiem tylko z osiągnięciem społeczeństwa bezklasowego w przyszłości. Samo uczestnictwo w ruchu społecznym jest już wyzwoleniem dokonującym się na miarę praktyki rewolucyjnej w ramach społeczeństwa kapitalistycznego.
Lucien Seve, wybitny francuski marksista w swojej pracy „Marksizm a teoria osobowości” dowodzi, że aktywna działalność wyzwoleńcza likwiduje, ogranicza alienację pracownika już w warunkach kapitalistycznych, ponieważ praca łączy się w tym przypadku z pozbawioną alienacji działalnością polityczną, aktywnością na rzecz wyzwolenia ze stosunków wyzysku. Praca abstrakcyjna na rzecz kapitalisty zostaje podporządkowana pracy konkretnej na rzecz rewolucji. Tym samym w wymiarze jednostkowym podmiotu rewolucyjnego już sama działalność rewolucyjna jest wyzwoleniem i jak gdyby obecnością już w innym, kompletnie wymiarze społecznym i kulturowym.
Powtórzenie cytatu z Marksa…
Jeśli tak jest i jeśli teraz raz jeszcze przeczytamy ten sam fragment listu Karola Marksa, to w jego słowach dostrzeżemy heroizm i dumę, determinację i poświęcenie, radość i szczęście… i nie będziemy już żałować Marksa, tylko mu zazdrościć…
„A więc dlaczego Panu nie odpisywałem?
Dlatego, że przez cały czas znajdowałem się na skraju mogiły. Dlatego musiałem k a ż d ą chwilę, w której mogłem pracować, wyzyskać do zakończenia swego działa, dla którego poświęciłem zdrowie, szczęście życia i rodzinę. Sądzę, że to wyjaśnienie wystarczy. Śmieję się z tak zwanych „praktycznych” ludzi i ich rozsądku. Gdyby się chciało być bydlęciem, można by oczywiście odwrócić się od cierpień ludzkości i troszczyć się o własną skórę. Uważałbym się jednak rzeczywiście za niepraktycznego, gdybym umarł nie zakończywszy książki, chociażby tylko w rękopisie”.
Jerzy Kochan
Przypisy:
[1] H. Heine, Z dziejów religii i filozofii w Niemczech, przeł. T. Zatorski, „Nomos”, Kraków 1997, s. 111.
[2] J. G. Fichte, Powołanie człowieka, op. cit., s. 135.
[3] K. Marks, F. Engels, Listy wybrane, Warszawa 1951, s. 244-245.
Uważam, że autor błędnie określił zamierzenia Marksa. Filozofią, podobnie jak ekonomią i innymi naukami posługiwał się on jedynie jako narzędziami służącymi do stworzenia programu dokonania zmian w świecie borykającym się z niedopasowaniem warunków ustrojowych do społecznego sposobu produkcji. Szczególnie dziwi mnie przypisywanie Marksowi zaangażowania w spory dotyczące religii. Te sprawy interesowały go tylko o tyle, o ile fideizm był wykorzystywany w polityce do zwalczania ruchów postępowych. Autorzy jego biografii zgodnie podkreślają, że cała jego energia skierowana była na tworzenie Międzynarodówki proletariackiej; temu podporządkował swoje prace teoretyczne i działalność praktyczną. Taki też był sens „Kapitału”, chociaż ukończenie tego dzieła nastąpiło po rozpadzie tej organizacji. Ogrom wykonanej pracy spowodował – tak sądzę – że Marks nie podjął próby analizy przyczyn, które doprowadziły do rozwiązania Międzynarodówki. Niestety również jego następcy poprzestali jedynie na powierzchownych stwierdzeniach, że Bakunin, Proudhon, angielscy związkowcy itd. I tak prawie całe (z wyjątkiem pierwszych 20 lat XX w. opisanych przez Lenina, Luxemburg i in.) dzieje marksizmu nie są należycie zdiagnozowane, co odbija się niekorzystnie w postaci bezprogramowej, rozchwianej lewicy globalnej. Tak w ogromnym skrócie wyrażam swoje zdanie o tym, jak należy rozumieć i kontynuować dzieło Marksa.