Lewicowa krytyka a prawicowa apologetyka
Fachowa literatura i wszelaka publicystyka dotyczącą transformacji ustrojowej w Polsce, w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, samej Rosji i obszaru byłego Związku Radzieckiego, krajów Bliskiego i Dalekiego Wschodu oraz przemian w światowej skali jest gigantyczna. Wśród niej wyjątkowe miejsce zajmuje, opublikowana przed dwoma laty przez Wydawnictwo MUZA SA, wybitna monografia Tadeusza Kowalika www.polskatransformacja.pl, autora wnikliwych analiz reformy systemowej. Na podstawie obszernego, często szerzej nieznanego, materiału faktycznego autor rozpatruje procesy gospodarcze z uwzględnieniem szerokiego kontekstu ideologicznego i politycznego. Kowalik, posługując się kryteriami właściwymi dla systemowych analiz ekonomicznych, zbadał polską transformację i wystawił jej negatywną ocenę z punktu widzenia efektywności i racjonalności gospodarczej.
Głównym walorem dzieła Kowalika www.polskatransformacja.pl jest przenikliwy opis historii gospodarczych przemian ustrojowych w Polsce do czasu wstąpienia do UE (1 maj 2004) połączony z krytyką polityki reformy systemowej z rzadko spotykanych lewicowych pozycji teoretycznych. Autor napisał o tym wprost przypominając, że w połowie lat osiemdziesiątych „określał się mianem lewicowego socjaldemokraty” (s. 30), a w różnych miejscach książki można napotkać jego liczne odwołania do swej bogatej biografii akademickiej i politycznej, której apogeum szczęśliwie przypadło w czasie współczesnych przemian ustrojowych w których wziął aktywny udział. Jednak, we własnym przekonaniu, nie odniósł na tym polu specjalnych sukcesów, ponieważ w swych zabiegach o urzeczywistnienie idei socjalizmu w III RP, jakie podjął z nielicznym gronem sojuszników, napotkał w swoim środowisku zawodowym i otoczeniu politycznym zaskakująco silny opór, solidnie impregnowanych na wpływ lewicowych idei, zwolenników prawicowych rozwiązań ustrojowych.
W takim kontekście nie zaskakuje brak refleksji nad prawomocnością stosowania kryterium lewica/prawica w odniesieniu do życia gospodarczego czy sporu o prawicowy czy lewicowy charakter transformacji w ekonomicznym obszarze przemian. Równocześnie w toczącym się w życiu politycznym dyskursie transformacyjnym z udziałem aktywnych obywateli, ekspertów, uczonych, publicystów i samych polityków bezustanne odwołania do lewicy i prawicy brzmią zupełnie naturalnie. Gdyby z wypowiedzi i poglądów politycznych usunąć słowa „lewica” i „prawica” stałyby się one całkowicie nieczytelne.
A jednak czyniono takie próby w kręgu prawicy politycznej, z poparciem części kościelnych intelektualistów, gdy przed paru laty zachęcano do uprawiania metapolityki, aby przez zmianę języka z założenia wykluczyć z publicznego dyskursu miedzy innymi opozycję lewica/prawica. Zbliżone pomysły pojawiły się w tych lewicowych środowiskach, gdzie uznano, że podział na lewicę i prawicę „stracił na aktualności” (Adam Michnik) czy „stracił sens” (Zbigniew Bujak). Jednak ta klasyczna terminologia w odniesieniu do polityki zachowała swoją żywotność i znaczenie.
Tymczasem uczestnicy debaty wokół transformacji ustrojowej w gospodarce starannie unikają odniesień do lewicy czy prawic a perspektywa sporu między lewicowym a prawicowym ujęciem polityki gospodarczej wydaje się być czymś niewyobrażalnym. Tymczasem dzieło Kowalika dowodzi, że właśnie lewicowe spojrzenie na proces budowania „nowego ładu społeczno-ekonomicznego”, którego „kołem zamachowym” była firmowana przez tandem Sachs-Balcerowicz „terapia szokowa”, umożliwiło jego głęboką analizę i gruntowną krytykę pozostawiając przedstawicieli prawicowej opcji ideologicznej na pozycjach apologetycznych z postulatami pogłębienia obowiązującego kanonu transformacji.
Lewicowe przekonania Kowalika były intelektualnie zakorzenione w poglądach socjalistycznych Michała Kaleckiego i Oskara Langego, mistrzów jego edukacji ekonomicznej. Przekonanie, że należy traktować idee jako zasadniczy punkt odniesienia w działalności badawczej i politycznej autor zawdzięczał Stefana Czarnowskiego koncepcji wiodącej roli „idei kierunkowych” w nauce, lekturom dzieł Ludwika Krzywickiego czy wreszcie wieńczącemu Ogólną teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza przesłaniu Johna M. Keynesa, że światem rządzą idee. Keynes argumentuje, że „idee głoszone przez ekonomistów oraz myślicieli politycznych, bez względu na to, czy są słuszne , czy błędne, mają większą siłę, niż się powszechnie przypuszcza. W rzeczywistości one to właśnie rządzą światem”. A po krótkiej dygresji zamyka swe dzieło konkluzją, że „prędzej czy później właśnie idee a nie interesy i przywileje stają się groźnym orężem dobrej lub złej sprawy”1. Nasz przypadek zdaje się zatem potwierdzać, że tym razem jednak przeważyły interesy i przywileje, które doprowadziły do zwycięstwa prymitywnie pojmowanej idei wolnorynkowej gospodarki w skrajnie prawicowym wydaniu.
Przed takimi rozwiązaniami przestrzegał właśnie Keynes, gdy swym klasycznym dziele w pierwszych słowach intrygującego rozdziału „Uwagi końcowe o filozofii społecznej, do której mogłaby prowadzić ogólna teoria” podkreślił, że „Dwiema najważniejszymi wadami systemu społeczno-gospodarczego, w którym żyjemy, są: niezdolność do realizowania pełnego zatrudnienia oraz dowolny i niesprawiedliwy podział bogactwa i dochodów”2. A jednak nowy ład społeczno-ekonomiczny, ma wpisane systemowo w mechanizmy transformacji dramatyczne rozmiary bezrobocia i gwałtowny wzrost drastycznych nierówności społecznych uniemożliwiający zaspokajanie materialnych potrzeb „głównych sił społecznych”. Zdaniem Kowalika w Europie od lat nieporównanie lepiej od nas radzą sobie oparte na modelu państwa opiekuńczego kraje skandynawskie, czy Niemcy z ich społeczną gospodarką rynkową, która zresztą blankietowo została wpisana do naszej Konstytucji. Widoczne jest, że kraje skandynawskie i Niemcy prowadzą alternatywną politykę gospodarczą znacznie bliższą drogim Kowalikowi socjalistycznym ideałom.
Podobnie program ekonomiczny Porozumień Okrągłego Stołu, Zespołu do Spraw Gospodarki i Polityki Społecznej z Władysławem Baką i Witoldem Trzeciakowskim na czele zawarty w „Stanowisku w sprawie polityki społecznej i gospodarczej oraz reform systemowych”, zawierał alternatywny program rozwoju gospodarczego o bardziej prospołecznym charakterze niż zafundowana nam transformacja, która w „Stanowisku…” jeszcze nie występuje, ale w krótkim czasie został całkowicie zarzucony przez rząd Mazowieckiego.
Kowalik przypomniał, że w styczniu-lutym 1989 roku władze wysłały do Sztokholmu pod wodzą Jana Mujżela, wiceprzewodniczącego „przyrządowej” Konsultacyjnej Rady Gospodarczej, złożoną z dziewięciu ekspertów, grupę studyjną, aby zbadać na ile możliwa jest inspiracja szwedzkim modelem w przemianach w Polsce. Powstał, liczący ponad siedemdziesiąt stron w raz z kilkoma aneksami, pochwalny raport, który z niewiadomych przyczyn nie odegrał żadnej roli w trakcie Okrągłego Stołu mimo udziału w obradach kilku uczestników grupy, w tym Mujżela sygnującego wspomniane „Stanowisko…” jako członek zespołu.
Wskazany przez Kowalika szwedzki „wątek” można także odnaleźć w korespondencji Ambasady USA w Warszawie z Departamentem Stanu, w której zamieszczone zostały depesze ambasadora Davisa do sekretarza stanu o znaczącej wypowiedzi Wojciecha Jaruzelskiego podczas obiadu dla zaproszonych członków Rady do spraw Stosunków Międzynarodowych, który generał wraz z małżonką wydali w Belwederze w piątek 3 marca. W związku z szykowaniem odpowiedzi Stanów Zjednoczonych na porozumienie Okrągłego Stołu ambasador Davis w streszczeniu, opatrzonej klauzulą tajności, depeszy z 7 marca 1989 odnotował zaskakującą wypowiedź Jaruzelskiego o »demokratycznym neosocjalizmie«. Ponieważ dyplomata zręcznie wtrącił ją w swój szerszy wywód konieczne jest zacytowanie dłuższego fragmentu, aby nie umknął sens wypowiedzi generała. „To może być przełom, na który pracowaliśmy przez 40 lat. Sukces lub porażka rozmów może znacząco wpłynąć na przyszły bieg wypadków nie tylko w Europie Wschodniej, ale także w Związku Radzieckim. Komunizm przemienia się w coś, co Jaruzelski – w piątek podczas spotkania z amerykańskimi gośćmi – określił jako »demokratyczny neosocjalizm«, pomysł, który wydaje się mieć więcej wspólnego ze współczesną Szwecją niż stalinowską Rosją”3. Posługiwanie się przez ambasadora USA w służbowej korespondencji zimnowojennym językiem natowskiej retoryki typu „komunizm” czy „stalinowska Rosja” w odniesieniu do czasów Gorbaczowa nie powinno budzić zdziwienia, skoro w wolnym świecie obowiązują tego rodzaju urzędowe standardy. Zadziwia jednak i zastanawia to, że autorzy starannie opracowanej publikacji nie skomentowali, że występujący w cytowanym tekście termin „komunizm” odnosił się wyłącznie do wywodów amerykańskiego dyplomaty, a nie samego Jaruzelskiego. Tekst ambasadora nabrał nieco dwuznacznego charakteru, chociaż wiadomo, że w tym kontekście generał słowa „komunizm” nie mógł zastosować.
Zapewne Waszyngton oczekiwał dalszych objaśnień i w kolejnej depeszy ambasador doprecyzował relację ze znamiennej wypowiedzi Jaruzelskiego, która w streszczeniu raportu z 13 marca 1989 zabrzmiała następująco: „Powiedział, że Polska zmierza do ustanowienia »demokratycznego neosocjalizmu«, wyrażenie to widocznie ukuł sobie na tę okazję”. I dalej w rozwinięciu: „Odpowiadając na różne pytania na temat bieżącej sytuacji, Jaruzelski zaczął od stwierdzenia, że dąży do poprowadzenia Polski w kierunku demokratycznego neosocjalizmu, »ale nie cytujcie tego moim kolegom z Biura Politycznego« – dodał. Powiedział, że chodzi o zniszczenie biurokratyzmu i połączenie najlepszych elementów systemu wschodniego i zachodniego w służbie człowiekowi”4. To przemilczane wystąpienie naturalnie wymaga osobnej dyskusji, nie tylko w kontekście podejmowanej w tym czasie próby odwołania się w reformowaniu Polski do szwedzkiego modelu. Obecność tych zamysłów, komentując depesze Davisa, potwierdził Mariusz Gulczyński, jeden z najbliższych doradców Jaruzelskiego. Zdaniem Gulczyńskiego dyplomata trafnie raportował, że „gen. Jaruzelski i jego obóz opowiadają się za zmianami w kierunku »demokratycznego socjalizmu« wzorowanego na Szwecji”5. W każdym razie amerykańscy dyplomaci i kongresmani spełnili życzenie Jaruzelskiego i wraz z najbliższym jego otoczeniem dochowali tajemnicy i hasło »demokratyczny neosocjalizm« do dzisiaj nie pojawiło się w publicznej debacie.
Lewicowy protest – prawicowy ustrój
Kluczowe pytanie o charakter ustroju III RP nie znajduje łatwej odpowiedzi, jeśli przypomnieć, że punktem wyjścia nowego ładu społeczno-ekonomicznego był masowy protest robotniczy o lewicowym charakterze, na bazie którego w bardzo krótkim czasie ukształtował się masowy, wielomilionowy potężny ruch pracowniczy wzbogacony ideologicznie różnokształtnym i wielobarwnym ruchem społecznym.
Dramatyczny dysonans jest nie do uniknięcia, jeśli zważyć, że Sierpień łączy się z lewicowym protestem pracowniczym, a ukształtowany pod dyktando neoliberalnej ekonomii wolnorynkowy ład społeczno-ekonomiczny ląduję pod „parasolem” związku zawodowego Solidarność, który firmuje antypracowniczą politykę gospodarczą. Ta sytuacja rodzi u Kowalika sprzeciw, podobnie jak u Karola Modzelewskiego, którego dodatkowo zwrócił uwagę na łatwość wyradzania się powstałej w „solidarnościowej” konspiracji „kombatanckiej wspólnoty w „rzeczpospolitą kolesiów”6, co potwierdził i rozwinął jego przyjaciel (s.26). Należy uzupełnić, że francuski dziennikarz Robert de Jouvenel opublikował w 1914 roku niewielki objętościowo pamflet, zawierający satyryczny obraz biurokracji i rządów Trzeciej Republiki La république des camerades, którego tytuł, a nie treść, zrobił w Polsce szaloną karierę w okresie transformacji7.
Modzelewski i Kowalik podjęli próbę wyjaśnienia, zaostrzając stanowisko, jak było możliwe, żeby masowy lewicowy ruch pracowniczy przeprowadził transformację w stronę wolnorynkowego systemu gospodarczego pod neoliberalnym patronatem ideologicznym. To kluczowy problem, którego całościowe zbadanie jeszcze przed nami, ale pewne punkty odniesienia są naszemu autorowi doskonale znane i warte przypomnienia. Chodzi zarówno o bogatą literaturę podziemną, wśród której zwraca uwagę wykonany na zlecenie Wałęsy przez bardzo ciekawy zespół ekspertów, między innymi z udziałem Kowalika, Raport: Polska 5 lat po sierpniu, wydany w 1985 roku przez Solidarność, jak i liczne fachowe publikacje Hayeka, von Misesa czy Poppera a także rozległą publicystykę, której znaczna część sprzyjała neoliberalnym koncepcjom ustrojowym. Istotną rolę odegrały w tej sprawie rozliczne, nie tylko akademickie, środowiskowe kręgi dyskusyjne, duszpasterstwa, kluby i koła afiliowana przy strukturach kościelnych oraz innych instytucjach, bacznie obserwowane przez rozmaite krajowe i zagraniczne instancje, często sprzyjające krzewieniu niekoniecznie utopijnych neoliberalnych koncepcji.
W końcowej fazie PRL nie kto inny jak premier Mieczysław F.Rakowski odbywał swoiste tournée po kraju i na spotkaniach aktywu partyjno-gospodarczego mobilizował towarzyszy do aktywności pod hasłem „bogaćcie się”. W działaniach władz widoczny był duży pośpiech i niecierpliwość w oczekiwaniu na szybkie efekty, ponieważ na Kremlu, już od około połowy lat osiemdziesiątych zaczęto traktować polską transformację, jak mówił Jaruzelski, jako doświadczalny poligon, czy wedle Józefa Czyrka jako „swoiste doświadczalne laboratorium”8. Ekipa Gorbaczowa, ale i on sam osobiście, składali w Polsce szereg nieplanowanych wizyt, także we Krakowie, nieustannie naciskając na kierownictwo PZPR aby radykalnie przyspieszyło polski eksperyment, bowiem od jego przebiegu i wyników zależały konkretne programy pieriestrojki, które i tak były w ocenie Kremla znacznie opóźnione. Wydaje się, że w tym przypadku interesy Zachodu i Wschodu wyraźnie się zbiegały, chociaż toczyła się ostra walka o prymat i zdobycie kierowniczej roli nad polską transformacją z której wielcy rywale zgodnie wyeliminowali lewicę zarówno polską jak i międzynarodową.
W tym kontekście historycznym Kowalik publicznie w 1996 roku określił „solidarnościową rewolucję – jako epigońsko-mieszczańską” a ukształtowany w jej wyniku ład społeczno-ekonomiczny jako „jeden z najbardziej niesprawiedliwych ustrojów społeczno-ekonomicznych w Europie w drugiej połowie XX wieku” (s. 5). Nawiasem, jak wspomina Kowalik, ta ocena dotarła do Mazowieckiego, który w przelotnej, ale publicznej z nim rozmowie w 1999 roku dyplomatycznie zanegował krytyczną ocenę swego premierostwa dokonaną przez wieloletniego przyjaciela, uchylając się zarazem od jakiejkolwiek merytorycznej wymiany poglądów. Na poparcie swego radykalnego stanowiska Kowalik przywołał opinię amerykańskiego lewicowego politologa Davida Osta, wedle którego w Polsce ukształtował się system społeczny nader odległy od północnoamerykańskiego i brytyjskiego wzorca kapitalizmu liberalno-demokratycznego9, co oznaczało opieczętowanie ustroju czasów transformacji prawicowym stemplem.
Dyskusja o ładzie społeczno-ekonomicznego czasów transformacji odnosi do najogólniej rzecz ujmując stanów przejściowych, z czego wynika, że zarówno gospodarka jak i polityka gospodarcza w okresie przemian ma, także w oczach Kowalika, „mieszany charakter” a zatem mamy i „mieszany ustrój”.
Nieco żartobliwą próbkę, choć nie pozbawioną teoretycznego namysłu, takiego stanowiska dostarczył ostatnio w publicystycznym wystąpieniu Andrzej Dybczyński, politolog średniego pokolenia w Uniwersytecie Wrocławskim, który wywołując prasową debatę o kondycji macierzystej uczelni metaforycznie określił system jej funkcjonowania jako „mieszankę feudalizmu, kapitalizmu i socjalizmu. Mieszankę najgorszych cech każdego z tych systemów. Uczelnia utrwala feudalną zależność młodszych pracowników naukowych od pracowników samodzielnych, nie oferuje jednak opieki seniora nad wasalem. Oczekuje się kapitalistycznej wydajności pracy przy zachowaniu socjalistycznych wynagrodzeń. Konserwuje się socjalistyczne wzorce biurokratyczne, jednocześnie likwidując socjalistyczne przywileje socjalne (z trwałością zatrudnienia na czele)10. W efekcie uniwersytet jest własnością wspólnoty profesorów a na czele rządzącej nim hierarchii mieści się rektor w roli cesarza, poniżej dziekan wydziału jako król, a dyrektor instytutu, to książę feudalny. Ta sarkastyczna metaforyka udatnie oddaje sposób funkcjonowania ważnego fragmentu życia społecznego, którego charakterystykę można użyć w przy opisie jego innych obszarów.
Sztandarem ideowym naszych liberałów w czasach konspiracji było podziemne wydanie dzieła Poppera Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie. Sir Karl Popper 29 lipca 1994 r., zaledwie półtora miesiąca przed swoją śmiercią, udzielił badaczowi i tłumaczowi jego prac Adamowi Chmielewskiemu niezwykłego wywiadu, który mimowolnie stał się swego rodzaju duchowym testamentem. Między innymi znalazła się w nim odpowiedź na pytanie o ocenę przebiegu transformacji w krajach środkowo-europejskich, której rezultaty doprowadziły do masowego rozczarowania polityką liberalizmu gospodarczego i kwestionowania zasady wolnego rynku jako dogmatu. Ponieważ wywiad ten nie jest zbyt szeroko znany warto przytoczyć jego większy fragment. „Ja nadal wierzę, odpowiedział K. Popper, że wolny rynek jest konieczny. Ale wierzę również, że robienie bożka z zasady wolnego rynku jest zupełnym nonsensem. Jeżeli wolny rynek nie funkcjonuje, wówczas rzeczy, które są produkowane, w istocie nie są produkowane dla konsumenta. Konsument może je nabyć albo nie. Ale nie to jest sprawa najważniejsza. Sprawą najważniejszą, sprawą fundamentalną jest humanitaryzm w polityce gospodarczej.
Gdzieś do 1965 roku za główne zadanie stojące przed ekonomistami uważano problem pełnego zatrudnienia. Ale począwszy od tego roku, ekonomiści dali za wygraną i przestali traktować ten problem jako swoje główne wyzwanie. Uważam to za wielki błąd. Nie sądzę, aby był to problem nie do rozwiązania. Może to być problem trudny, ale na pewno nie jest to problem nierozwiązywalny.
Naszym najważniejszym zadaniem jest pokój. Zadaniem drugim jest to, aby nikt nie był głodny. Zadanie trzecie – to w miarę pełne zatrudnienie. Naszym czwartym zadaniem jest oczywiście edukacja”11.
Ta zaskakująca dla wielbicieli neoliberalnie pojmowanej gospodarki wolnorynkowej wypowiedź pokazuje, że właśnie dzięki liberalnemu dziedzictwu Popper uznał humanitaryzm za jedynie sensowną podstawę polityki gospodarczej państwa, które jako aktywny podmiot polityczny ma służyć rozwiązywaniu podstawowych problemów społecznych.
Transformacja trwa!
Słowo transformacja stało się tak dalece nieodłącznym elementem współczesnego dyskursu, że zapewne aktualny wariant Manifestu komunistycznego mógłby zamiast znanej frazy głoszącej, że historia jest „historią walk klasowych” rozpoczynać się tak oto: „Cała dotychczasowa historia jest historią transformacji ustrojowych”; a w kontynuacji wystarczy miejscami wprowadzać do oryginalnego tekstu święte słowo. Ale tak się zrobić nie da, ponieważ, jak zapodał Kowalik, dopiero w 1944 roku austriacki uczony, Karl Polanyi użył pojęcia transformacji do analizy ewolucji społeczno-gospodarczej w The great transformation (reedycja 1964) gospodarki naturalnej czasów starożytnych do rynkowej i kapitalistycznej z naciskiem na przejście do kapitalizmu w ogóle. Wedle Kowalika tak należy rozumieć pierwsze znaczenie transformacji w sferze gospodarczej w sensie międzyustrojowego przekształcenia, gdy kolejne dotyczy przemian wewnątrz ustrojów a trzecie i ostatnie opisuje ciągły proces przekształceń instytucjonalnych, przebiegających żywiołowo lub świadomie kierowany za pomocą reform.
Wynika stąd, że transformacja w rozmaitym tempie toczy się bezustannie, przejawiając się także w reformach, nie bez udziału Kowalika, gospodarki słusznie, ale nieskutecznie zapomnianego ustroju. Autor przez całe lata, nie bacząc na nieprzychylność władz, jako uczestnik reformatorskiej grupy o nastawieniu socjaldemokratycznym domagał się, i czyni to nadal, daleko idących zmian z korzyścią dla środowisk pracowniczych.
Niezmiennie Kowalik występuje w obronie interesów „płacobiorców”, zwyczajowo nazywanych pracobiorcami, niezmiennie wyzyskiwanych przez pracodawców, czyli „zyskobiorców”, których rolę trafnie odsłania używana przezeń terminologia. Taki opis osłabia skuteczność prymitywnego kamuflażu zawartego w znanej formule, że „pracodawca daje pracę za własne pieniądze”, która sprytnie pomija rolę kapitału jako podstawy prywatnej działalności gospodarczej. Sednem transformacji jest prywatyzacja państwowej gospodarki, często za wszelką cenę, także z udziałem zagranicznych państwowych firm kapitalistycznych, jako sposób zwiększenia dynamiki wzrostu gospodarczego czy wymogów międzynarodowej konkurencyjności, chociaż oficjalna propaganda głosi wyższość prywatnej własności nad państwową.
Elity gospodarcze i polityczne w imię racjonalności gospodarowania domagają się ograniczenia praw związkowych, zwiększenia roli rynku czy zmniejszenia podatków a zarazem maksymalnych ulg dla przedsiębiorców. Wśród nich dominuje z trudem skrywany apologetyczny stosunek do polityki transformacyjnej i domaganie się „państwa opiekuńczego” dla prywatnych i w drugiej kolejności państwowych pracodawców. Fundamentalna pochwała prywatno-własnościowej transformacji ustrojowej połączona z krytyką jej zapóźnień pod hasłem „więcej transformacji w transformacji”, w domyśle w interesie „zyskobiorców” kosztem pracowników najemnych, znamionuje prawicowy punkt widzenia na gospodarkę. Lewica staje zawsze po stronie „świata pracy”, gdy prawica jest rzecznikiem interesów „świata kapitału”.
* * *
Na zakończenie należy koniecznie zaznaczyć, że Kowalik z niezrównaną swadą, rzeczowo i erudycyjnie posługując się żywą narracją opisuje, komentuje i analizuje bieg zdarzeń najnowszej historii Polski, toczący się w rytmie niemal powieści sensacyjnej, gdzie każda udokumentowana informacja wymaga starannej weryfikacji, konfrontacji i analizy porównawczej a dociekanie prawdy przypomina niemal detektywistyczne postępowanie wedle znanego schematu „po nitce do kłębka”. Na dodatek od zeszłego roku lektura książki Kowalika może być jeszcze bardziej inspirująca i pasjonująca, jeśli połączyć ją ze studiowaniem wyjątkowo wartościowego i unikalnego, liczącego ponad tysiąc stron, opracowanego pod jego redakcją, zbioru tekstów w zdecydowanej większości niepublikowanych lub trudno dostępnych Stanisław Gomułka i transformacja polska. Dokumenty i analizy 1968-1989, na które autor często się powołuje w www.polskatransformacja.pl.
Marek Zagajewski
Źródło pierwodruku: „Zdanie”, 1-2 (148-149), 2011, s. 117-119.
Przypisy:
1 M. Keynes, Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza, przeł. M. Kalecki, S. Raczkowski, Warszawa 1956, s. 498.
2 Ibidem, s. 483.
3 Ku zwycięstwu „Solidarności”. Korespondencja Ambasady USA w Warszawie z Departamentem Stanu, styczeń-wrzesień 1989, „Dokumenty do dziejów PRL”, z. 18, Warszawa 2006, s. 115-116.
4 Ibidem, 123-124.
5 M. Gulczyński, Kapitał polityczny Okrągłego Stołu i jego wrogowie, w: Okrągły Stół. Droga do demokratycznej Polski, red. J. Reykowski, „Lewica w III RP”, Warszawa 2010, s. 151.
6 Por. K. Modzelewski, Dokąd od komunizmu, Warszawa 1993, s. 26.
7 Por. R de Jouvenel, Rzeczpospolita koleżków, Wrocław 1993.
8 Rozmowa z Józefem Czyrkiem, rozmawiali J,. Ordyński i R. Walenciak, w: Okrągły Stół. Droga do demokratycznej Polski, op. cit., s. 62.
9 Por. D. Ost, Klęska „Solidarności”, przeł. H. Jankowska, Warszawa 2007.
10 Por. A. Dybczyński, Nie chcę dłużej żyć w średniowieczu, „Gazeta Wyborcza”, Wrocław 29-30 stycznia 2011.
11 Przyszłość jest otwarta. Rozmowa z Sir Karlem Popperem. Rozmawia: A. Chmielewski, w: A. Chmielewski, Filozofia Poppera. Analiza krytyczna, Wrocław 1995, s. 244.