1.1. Że Marks był filozofem, nie powinno być – przynajmniej od czasu Głównych nurtów marksizmu Leszka Kołakowskiego – przedmiotem kontrowersji1. (Czy wybitnym, czy zgoła trzeciorzędnym – to już inna kwestia2. Na dodatek – raczej nierozstrzygalna. Co jest zresztą w filozofii sytuacją – mówiąc najoględniej – nierzadką; wystarczy przywołać spory o intelektualną „wielkość” Hegla, Heideggera czy „późnego” Wittgensteina…) Podobnie nie ulega wątpliwości, że bodaj żaden inny filozof nie wywarł tak rozległego wpływu na historię (polityczną, społeczną, gospodarczą, a także – na historię kultury). Jak ten rozległy wpływ oceniać, to pytanie o globalną historię ostatnich 150 lat – pytanie dalece wykraczające poza ramy tego tekstu, a przede wszystkim (gdyby miało być potraktowane serio, a nie jako pretekst do manifestowania swych światopoglądowych, ideologicznych i politycznych przekonań) – niezwykle trudne, i to zarówno empirycznie, jak i filozoficznie (historiozoficznie, aksjologicznie). Nie zamierzam więc podejmować kwestii miejsca Marksa w historii – ani w historii filozofii, ani tym bardziej w historii globalnej. Zamierzam natomiast potraktować myśl Marksa jako zespół idei, z którymi konfrontacja może być pożyteczna dla współczesnej filozofii. Przynajmniej dla tej filozofii, która nie odrzuca wezwania autora Tez o Feuerbachu: „Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić”3. (Czy świat należy zmieniać w kierunku przewidywanym przez Marksa i w sposób przezeń rekomendowany? – to skomplikowane i trudne pytanie, związane z pytaniem o dzieje nie tylko ostatnich kilkunastu dekad. Że zmieniać świat – i to świat rozumiany „globalnie” – trzeba, to nie powinno – na gruncie elementarnych i fundamentalnych zarazem intuicji moralnych – budzić żadnych wątpliwości: czyż można zaakceptować świat, w którym wciąż miliony ludzi rocznie umierają z głodu, a biliony dolarów wydaje się na produkcję narzędzi do zabijania?)
Czegokolwiek jeszcze by nie powiedzieć o poszczególnych ideach Marksa, jedno nie ulega wątpliwości: stanowią one zbiór nader zróżnicowany; są wśród nich oceny współczesnych mu polityków (np. Ludwika Bonaparte), są idee dotyczące ludzkiej pracy (np. odróżnienie pracy abstrakcyjnej i pracy konkretnej), są tezy o genezie różnych systemów kulturowych (np. o alienacji jako źródle religijności), są – liczne w sumie – twierdzenia prognostyczne (np. o podziale według potrzeb)… Pragnę dodać, że celowo użyłem słowa „zbiór”. Uważam bowiem, że pytanie o to, czy (i w jakim stopniu) zbiór ten zasługuje na miano „systemu”, jest pytaniem poważnym i niełatwym do rozstrzygnięcia4. Zarówno przypisywanie temu zbiorowi cechy systemowości, jak i odmawiane mu jej, nie może być – jeśli nie jest poparte rozległymi i subtelnymi analizami – niczym więcej jak manifestacją emocjonalnego stosunku do dzieła Marksa.
Konfrontacja z tak różnorodnym zespołem idei wymagałaby – nawet przy zachowaniu maksymalnej zwięzłości – dość obszernej książki; z pewnością ramy artykułu są dla niej zbyt wąskie. Konieczne było więc dokonanie wyboru jakiejś idei czy kategorii, która pozwoliłaby na przeprowadzenie selekcji zagadnień, którym w przedkładanym czytelnikowi tekście poświęcę swą uwagę. Kategorią, którą wybrałem, jest kategoria – utopii. Jak ją rozumiem, dlaczego ją właśnie wybrałem, co poprzez jej analizę będę próbował osiągnąć – na te pytania zamierzam odpowiedzieć w punktach następnych.
1.2. Zacząć pragnę od sformułowania kilku uwag dotyczących samego pojęcia utopii. Pierwsza z nich będzie miała charakter metodologiczny i dotyczyć będzie sposobu charakteryzowania (definiowania) pojęć – w filozofii i naukach humanistycznych. Można wyróżnić (przynajmniej „z grubsza”, wstępnie) dwa takie sposoby: jeden z nich nazwijmy „rekonstrukcyjnym”, a drugi – „konstrukcyjnym”5. W pierwszym z nich chodzi o to, by oddać możliwie wiernie możliwie liczne intuicje, jakie były w historii wiązane z jakimś pojęciem. W drugim chodzi o to, by spośród owych licznych intuicji wybrać – najlepiej jedną (ewentualnie dwie, trzy…) i dać jej możliwie precyzyjny wyraz. Oba sposoby są – w moim przynajmniej przekonaniu – najzupełniej uprawnione. Wszelako sposób „rekonstrukcyjny” wydaje się właściwszy dla analiz historyczno-filozoficznych, natomiast sposób „konstrukcyjny” – dla analiz systematycznych. Ponieważ jestem tu zainteresowany (przynajmniej głównie) analizami systematycznymi, wybieram dla charakterystyki pojęcia „utopia” – strategię „konstrukcyjną”.
W charakterystyce pojęcia „utopia” zamierzam posłużyć się pojęciem zaczerpniętym z obszaru filozofii raczej odległego od filozofii społecznej czy politycznej, historiozofii itp. – pojęciem „świat możliwy”. Słowo „utopia” pragnę mianowicie rozumieć jako skrót frazy „obraz możliwego świata społecznego”. Charakterystyka ta wymagałaby dość obszernych komentarzy, na które nie ma tu miejsca. Nie pozostaje mi nic innego, jak wskazać na kilka kluczowych kwestii, odsyłając zainteresowanego czytelnika do tekstu, w którym omawiam je znacznie obszerniej6. Po pierwsze, „świat społeczny” obejmuje nie tylko ludzi (ich relacje itd.), ale także ten fragment Wszechświata, z którym ludzie wchodzą w rozmaite (techniczne, poznawcze itd.) relacje. Po drugie, obszernej dyskusji wymaga przymiotnik „możliwy”. W jej ramach chodzi zarówno o stopniowalność możliwości (od „czysto logicznej” po – powiedzmy – finansową), jak i o zależność kwalifikacji modalnej od pewnej teorii (to, co z perspektywy jednej teorii jest „w dużym stopniu” możliwe, to z perspektywy innej może być możliwe np. „tylko logicznie”). Po trzecie, słowo „obraz” jest tu rozumiane szeroko – jego zakres obejmuje i utwory literackie, i modele naukowe, i rozmaite formy pośrednie. – Do tej charakterystyki dołączyć chciałbym trzy uwagi dotyczące utopii – w przyjętym tu sensie tego słowa. Primo: Odnosi się ono zarówno do obrazów „świata doskonałego”, jak i do obrazów „świata anty-doskonałego”, określanych na ogół mianem antyutopii. Secundo: Ponieważ fundamentalną, absolutnie niepomijalną cechą świata społecznego jest jego temporalność, warto więc odnotować, iż zwrot „świat społeczny” można zastąpić (w kontekstach, w których wykluczone są frazy takie jak np. „historia życia na Ziemi”, „historia Układu Słonecznego” itp.) jednym słowem – „historia”. Tak więc utopia to – alternatywnie – obraz możliwej historii. Tertio: Jeśli pamiętać, iż – mówiąc swobodnie – rzeczywistość implikuje możliwość, to zgodzić się trzeba, że obraz historii rzeczywistej jest (niewątpliwie szczególnym) rodzajem utopii. Za pomocą pewnych zabiegów definicyjnych można byłoby wyeliminować tę konsekwencję przyjętego tu rozumienia pojęcia „utopia”. Sądzę wszelako, że nie jest to konieczne.
1.3. Dlaczego kategoria utopii zasługuje na uczynienie z niej swego rodzaju „punktu centralnego” konfrontacji z myślą Marksa? – Są po temu rozmaite powody. Trzy z nich wydają się najważniejsze.
Jednym z nich jest rola, jaką odgrywa pojęcie „utopia” w interpretacji dziejów XX wieku. Nie ulega wątpliwości, że rewolucja bolszewicka 1917 r. i jej rozliczne konsekwencje (historia ZSRR, historia „obozu państw socjalistycznych”, historia światowego ruchu komunistycznego…) to – obok pierwszej i drugiej wojny światowej – najważniejsze wydarzenia polityczne XX wieku. (Dekolonizacja i dalsze przemiany w tzw. Trzecim Świecie – ogromnie ważne – były w rozmaity sposób uwarunkowane i przez rewolucję, i przez obie wojny). Pytanie o genezę tej rewolucji i o jej konsekwencje (w innych stylizacjach: pytanie o genezę i skutki „realnego socjalizmu”, „komunistycznego totalitaryzmu” itd.) jest więc jednym z najbardziej fundamentalnych pytań o „krótki wiek XX” (1917-1989), a także – o ostatnie trzy dekady, które pod wieloma względami są jego kontynuacją.
W licznych interpretacjach dziejów tzw. państw komunistycznych kategoria utopii odgrywa istotną rolę. Przykładowo, jedna z bardziej znanych historii ZSRR (autorstwa M. Hellera i A. Niekricza) zatytułowana jest Utopia u władzy7. Tytuł ten w zwięzłej formie wyraża dość popularną historiozofię obecną w wielu krytycznych analizach dziejów „realnego socjalizmu/komunizmu”8. Historiozofię, co warto zauważyć, zasługującą na miano „idealistycznej” (termin ten traktuję, rzecz jasna, nie jako epitet, lecz jako użyteczną kategorię metateoretyczną, służącą do klasyfikacji doktryn historiozoficznych). Jak dowodzi tego tzw. niemarksowski materializm historyczny Leszka Nowaka, możliwa jest materialistyczna (a więc – przynajmniej w pewnym, dostatecznie szerokim, sensie – marksistowska), a zarazem radykalnie krytyczna analiza dziejów „real-socjalizmu” Jeśli zgodzimy się, że spór o rolę utopii Marksa w historii XX wieku jest rzeczywistym sporem filozoficznym (historiozoficznym), to – jak sądzę – powinniśmy odrzucić (jako co najmniej przedwczesne) orzeczenie Leszka Kołakowskiego o tym, że to, co cenne (i w swoim czasie odkrywcze) w myśli Marksa, stało się powszechnie akceptowanym banałem9.
Abstrahując od historiozoficznej kontrowersyjności tezy o „(marksowskiej) utopii u władzy”, wskazać trzeba na jej słabości historyczno-filozoficzne. Teza ta opiera się na milcząco przyjętym założeniu o istnieniu jakiejś jednej całościowej utopii Marksa. (Warto odnotować, że i w tym punkcie krytycy Marksa zdają się podzielać z jego niegdysiejszymi urzędowymi propagatorami przekonanie o intelektualnej monolityczności jego literackiego dorobku). Tymczasem jest to teza nader wątpliwa. Wystarczy sporządzić listę tych wątków myśli Marksa, które można byłoby zaklasyfikować jako „utopijne” (w potocznym sensie). Znajdzie się na niej idea dezalienacji pracy i zniesienia jej podziału, wszechstronnego rozwoju jednostki i podziału produktu społecznego „według potrzeb”, idea społeczeństwa bezklasowego, idea zastąpienia państwa samorządem społecznym, idea przezwyciężenia „żywiołowości Historii” i poddania jej biegu „ogólnoludzkiej kontroli”… Ani apologeci, ani polityczni czy ideologiczni krytycy Marksa nie byli zainteresowani teoretyczno-krytyczną analizą relacji między tymi ideami. A analiza taka byłaby interesująca i potrzebna z wielu powodów. Z jednej strony z uwagi na jej znaczenie dla ontologii społecznej, która – jak uważam – powinna poszukiwać odpowiedzi na pytanie o to, które charakterystyki możliwych ładów społecznych są między sobą „kompatybilne”, a które nie. Z drugiej strony – z uwagi na badania historii społeczeństw „real-socjalistycznych”: zapewne niektóre składniki utopii Marksa odgrywały niebłahą rolę w tej historii (np. idea społeczeństwa bezklasowego?), inne zaś były niemal wyłącznie przedmiotem akademickich debat (np. dezalienacja?). Skądinąd warto byłoby też zbadać, które z nich mogłyby stanowić inspirację dla poszukiwania rozwiązań współczesnych problemów (np. idea „dochodu gwarantowanego” a idea podziału „według potrzeb”).
Marks, jak wiadomo, sądził, iż – w odróżnieniu od T. Morusa, Ch. Fouriera czy R. Owena – utopii nie tworzy. Sądził też, że „czas utopii” minął10. (Szczególnie dobitnie pogląd ten wyartykułował przyjaciel i współpracownik Marksa – Fryderyk Engels11). Moim zdaniem, Marks mylił się w obu tych (powiązanych ze sobą) kwestiach. Jeśli chodzi o pierwszą z nich, to jego błędna samo wiedza nie była jakimś indywidualnym i przypadkowym „błędem poznawczym”. Miała ona charakter „ideologicznego złudzenia”. Jego naturę i źródła zamierzam opisać w jednym z dalszych rozdziałów. Jeśli zaś chodzi o drugie przeświadczenie, to miało ono swe źródła – z jednej strony w teoretycznych słabościach zakładanego (milcząco) przez Marksa rozumienia determinizmu historycznego, a z drugiej – w (także nieświadomym) odrzuceniu przezeń hume’owskiego odróżnienia faktów i wartości. Także i te kwestie będą obszerniej omówione w jednym z rozdziałów następnych.
2. Utopie Marksa (i Engelsa) – przegląd
2.1. Jak się wydaje, żadna z dotychczasowych utopii (od Platona i Morusa poczynając, na Marksie bynajmniej nie kończąc) nie przedstawiała „dostatecznie całościowego” obrazu jakiegoś możliwego świata społecznego, lecz ograniczała się do prezentacji pewnych jego charakterystyk. Można byłoby więc powiedzieć (dokonuj ąc tym samym pewnej korekty czy rozwinięcia charakterystyki pojęcia „utopia” podanej wyżej w uwagach wstępnych), że znane nam utopie przedstawiają obrazy nie jednego możliwego świata społecznego, lecz pewnej ich klasy. Także – utopie Marksa. (Chciałbym podkreślić, że użycie tu liczby mnogiej jest świadome; co więcej – spełnia zgoła kluczową rolę dla artykulacji jednej z głównych tez tego artykułu). A także i ta utopia, którą najdobitniej wyartykułował Fryderyk Engels.
Warto dodać jeszcze, że utopia może być sformułowana explicite, a może być założona (sugerowana) implicite. Z tą ostatnią sytuacją mamy do czynienia w przypadku krytyki pewnych ładów społecznych. Niektóre spośród utopii Marksa mają (przynajmniej w pewnym stopniu) taki właśnie charakter.
Nie dysponując żadnym sposobem klasyfikacji utopii, do którego mógłbym się po prostu odwołać, a nie mając możliwości, by klasyfikację taką tu konstruować, posłużę się w prezentacji i dyskusji utopii Marksa najprostszą chyba metodą historyczno-biograficzną: kolejność prezentacji wyznaczona będzie przez kolejność powstawania tekstów, w których utopie te były po raz pierwszy przedstawione.
2.2. Zacznę od tekstów młodzieńczych Marksa. Pierwszym, który zamierzam przywołać, jest Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa. Wstęp. To w nim zawarta została marksowska krytyka religii:
Religia jest opium ludu. Prawdziwe szczęście ludu wymaga zniesienia religii jako urojonego szczęścia ludu. Wymagać od kogoś porzucenia złudzeń co do jego sytuacji, to znaczy wymagać porzucenia sytuacji, która bez złudzeń obejść się nie może. Krytyka religii jest więc w zarodku krytyką tego padołu płaczu, gdyż religia jest nimbem świętości tego padołu płaczu (Marks 1962b: 458).
I jeszcze jeden, krótki, ale istotny, jak sądzę, cytat:
Luter zniósł niewolę z dewocji, gdyż zamiast niej wprowadził niewolę z przekonania. Złamał wiarę w autorytet, gdyż odbudował autorytet wiary. (…) Uwolnił człowieka od zewnętrznej religijności, gdyż uczynił religijność wewnętrznym światem człowieka. Wyzwolił z kajdan ciało, gdyż zakuł w kajdany serce (Marks 1962b: 466).
Zawarty w tych dwóch krótkich fragmentach szkic Marksowskiej filozofii religii był przedmiotem bardzo wielu analiz, komentarzy, polemik… – nie jest moim zamiarem ani ich streszczanie, ani proponowanie własnych interpretacji. Zamierzam natomiast skupić się na pojęciu, które pojawia się w pierwszym z cytatów, odgrywa w nim niebłahą rolę, ale na ogół „pozostaje w cieniu” kategorii religii. Mam na myśli pojęcie złudzenia. Zasługiwałoby ono na obszerną dyskusję, na którą nie ma tu miejsca. Ograniczę się więc do kilku stwierdzeń, których rozwinięcie i uzasadnienie odłożyć muszę na inną okazję. A zatem, po pierwsze, nie ulega, moim zdaniem, wątpliwości, że – wbrew temu, co się niekiedy twierdzi12 – Marks zakłada klasyczną definicję prawdy (czy szerzej: realistyczną epistemologię), bo jest nader wątpliwe, czy na gruncie którejkolwiek z nieklasycznych definicji prawdy dałoby się rozumieć słowo „złudzenie”, zachowując zwykle wiązane z nim intuicje znaczeniowe. Po drugie (i chyba kluczowe), złudzenie nie jest jakimś „zaburzeniem percepcji” związanym z indywidualnymi cechami podmiotu poznającego, lecz jest cechą (obiektywną, nieusuwalną) pewnej sytuacji. Po trzecie, „sytuacyjny” charakter złudzenia oznacza, że nie jest ono produktem manipulowania ludzkimi umysłami. (Nie wyklucza to istnienia grup społecznych czerpiących takie czy inne korzyści z kodyfikowania, rozbudowywania czy podtrzymywania złudzeń). Po czwarte: złudzenia mogą być w rozmaity sposób użyteczne – niekiedy dla podmiotów im ulegających (nie sposób kwestionować pewnego rodzaju użyteczności środków znieczulających…), niekiedy dla innych.
Nie tylko religia może być zaliczona – z punktu widzenia filozofii Marksa – do sfery złudzeń. Należy do niej także filozofia „spekulatywna” oraz ideologia. Należą także pewne rodzaje myślenia teoretycznego, w szczególności te rodzaje myślenia o społeczeństwie, które charakteryzuje Marks za pomocą pojęć „reifikacja” i „fetyszyzm” (towarowo-pieniężny).
Pierwszą utopią, którą można odnaleźć u Marksa, jest utopia – nazwijmy ją tak – „społeczeństwa racjonalnego”13. Utopia, którą należałoby analizować na szerszym tle tradycji intelektualnej, rozciągającej się co najmniej od francuskich encyklopedystów do Koła Wiedeńskiego.
Czy społeczeństwo takie jest możliwe? Można byłoby lekceważąco powiedzieć: „przecież to utopia” (używając tego terminu w jego potocznym sensie). Ale można byłoby również odwrócić pytanie i zapytać: czy możliwe jest, by społeczeństwo dysponujące energią nuklearną, rozwijające inżynierię genetyczną, podejmujące próby stworzenia sztucznej inteligencji itd. itd. – by społeczeństwo takie nie było „wystarczająco bliskie” modelowi „społeczeństwa racjonalnego”? Moim zdaniem odpowiedź jest negatywna14.
2.3. Przejdźmy do Rękopisów filozoficzno-ekonomicznych. Zacznijmy od fragmentu trafnie zatytułowanego przez wydawców „Praca wyobcowana”:
Praca wytwarza nie tylko towary; wytwarza także samą siebie i robotnika jako towar (…). Fakt ten wyraża tylko tyle: przedmiot, który praca wytwarza, jej produkt, przeciwstawia się jej jako jakaś obca istota, jako siła niezależna od wytwórcy. (…) robotnik pozostaje do produktu swojej pracy w takim stosunku, jak do obcego przedmiotu. (…) Alienacja robotnika we własnym produkcie oznacza nie tylko to, że jego praca staje się przedmiotem, bytem zewnętrznym, lecz i to, że istnieje poza nim (…) jako coś obcego… (Marks 1962c: 547-548).
I dalej:
…robotnik nie potwierdza się w swojej pracy, lecz zaprzecza, nie czuje się zadowolony, lecz nieszczęśliwy, nie rozwija swobodnie energii fizycznej i duchowej, lecz umartwia swoje ciało i rujnuje się duchowo. Robotnik czuje się zatem sobą poza pracą, a w procesie pracy nie czuje się sobą. (…) Toteż praca (…) nie jest (…) zaspokojeniem potrzeby pracy, lecz tylko środkiem do zaspokojenia potrzeby poza nią (Marks 1962c: 550-551).
A ujmując rzecz najzwięźlej:
…człowiek produkuje będąc nawet wolnym od fizycznej potrzeby i naprawdę dopiero wtedy produkuje, gdy jest od niej wolny; (…) człowiek formuje również według praw piękna (Marks 1962c: 554).
Cytaty te (zwłaszcza dwa pierwsze) przedstawiają krytyczny opis subiektywnej strony ludzkiej pracy15. Krytyczny, a więc zawierający (choć w tym miejscu jedynie implicite) wizję sytuacji alternatywnej – zawierający więc pewną utopię: obraz świata, w którym praca jest dla wszystkich (dla zdecydowanej większości?) sposobem zaspokojenia potrzeby pracy, sposobem – samorealizacji. W takim społeczeństwie, można by dodać, czas życia jednostek nie dzieli się na czas „właściwego życia” i na czas pracy. Ta właśnie interpretacja dostarcza wystarczającego, moim zdaniem, aksjologicznego uzasadnienia tej utopii. Odrębną kwestią jest „empiryczna możliwość” zaistnienia świata spełniającego wskazane tu warunki. Zamierzam ją podjąć w dalszych fragmentach tego tekstu.
Jak sygnalizowałem w uwagach wstępnych, świadomie i celowo używam liczby mnogiej mówiąc o utopiach Marksa. Wszelako większość z nich różni się wzajemnie od siebie problematyką, którą podejmują. Są jednak przynajmniej dwie utopie Marksa, które są sobie tematycznie bliskie, różnią się natomiast zawartymi w nich wizjami przyszłego społeczeństwa. Jedną z nich jest omówiona właśnie utopia „pracy będącej zaspokojeniem potrzeby pracy”. Odmienny obraz zawiera o ponad ćwierć wieku późniejsza utopia, przedstawiona w Kapitale:
Królestwo wolności zaczyna się faktycznie dopiero tam, gdzie kończy się praca, którą dyktuje nędza i celowość zewnętrzna; leży więc ono (…) poza sferą właściwej produkcji materialnej. (…) zrzeszeni producenci regulują racjonalnie (…) swoją wymianę materii z naturą (…) najmniejszym nakładem sił i w warunkach najbardziej godnych ich ludzkiej natury. (…) Zawsze jednak jest to królestwo konieczności. Poza jego granicami rozpoczyna się rozwój sił ludzkich jako cel sam w sobie, prawdziwe królestwo wolności. (…) Skrócenie dnia roboczego jest tu przesłanką podstawową (Marks 1983: 560-561).
To, że są to obrazy istotnie różne, zdaje się nie budzić wątpliwości. Trudno byłoby jednak twierdzić, że są to obrazy sprzeczne. Można by np. twierdzić, że istnieją (zapewne specyficzne dla poszczególnych jednostek) granice ilości czasu, który można (w ciągu dnia, tygodnia, roku?) poświęcić na pracę (a może i na dowolny rodzaj aktywności), których przekroczenie powoduje, że przestaje być ona „zaspokajaniem potrzeby pracy”. Twierdzenie to pozwalałoby na potraktowanie obu wizji jako komplementarnych. Sądzę wszakże, że różnice między obu utopiami zasługują na głębszy namysł.
Praca jest także istotnym czynnikiem więziotwórczym16. Wątpliwe, by tak rozumiana praca mogła być zastąpiona aktywnością, której celem jest „rozwój sił ludzkich jako cel sam w sobie” (ktoś doskonali się w strzelaniu z łuku, ktoś inny w grze na banjo, ktoś jeszcze inny – w znajomości języka suahili). Czy mamy tu więc jednak do czynienia z jakąś „mocną” alternatywą (albo – albo)? Niekoniecznie. Można przypuścić, iż w miarę rozwoju technologii ilość społecznie niezbędnego czasu pracy niezbędnej będzie zbliżała się do zera (pomyślmy tylko o znikomo małej – procentowo – ilości czasu społecznego poświęcanego w USA na produkcję żywności), natomiast większość czasu pracy będzie się poświęcać na pracę już nie konieczną, lecz – w jakimś przynajmniej sensie – swobodnie podjętą. Pomyślmy np. o eksploracji Kosmosu – o ile założyć (co skądinąd nieoczywiste, ale prawdopodobne), że dalsze trwanie ludzkości jest możliwe bez jej podjęcia, to składające się na nią działania można potraktować zarazem jako pracę, i aktywność należącą do „królestwa wolności”.
Wróćmy do problematyki pracy wyalienowanej. Zamierzam teraz wskazać na utopię Marksa, która poprzez pojęcie alienacji pracy jest ściśle związana z utopią „pracy zaspokajaj ącej potrzebę pracy”. Także i ona jest raczej zasugerowana niż explicite sformułowana:
Bezpośrednią konsekwencją tego, że człowiekowi obcy staje się produkt jego pracy, jego działalność życiowa, jego istota gatunkowa, jest to, że człowiekowi obcy staje się człowiek. Gdy człowiek przeciwstawia się samemu sobie, to przeciwstawia się mu inny człowiek (Marks 1962c: 555).
Cytat ten uzupełnijmy kilkoma zdaniami pochodzącymi z fragmentu Rękopisów… zatytułowanego „Własność prywatna i komunizm”:
Bezpośrednim, przyrodniczym, koniecznym stosunkiem człowieka do człowieka jest stosunek mężczyzny do kobiety. (…) Stosunek ten pokazuje (…), w jakiej mierze potrzeba człowieka stała się potrzebą ludzką, a więc w jakiej mierze inny człowiek stał się potrzebny jako człowiek, w jakiej mierze w swym najbardziej indywidualnym bycie jest on zarazem istotą społeczną (Marks 1962c: 557).
Dodajmy też znany fragment z Manifestu…:
Burżua widzi w swej żonie zwykłe narzędzie produkcji. Słyszy, że narzędzia produkcji mają być wspólnie użytkowane, (…) nie może sobie wyobrazić, że ten sam los spotka także kobiety. Nie domyśla się, że chodzi właśnie o to, by znieść sytuację kobiety, w której jest ona zwykłym narzędziem produkcji (Marks, Engels 1962: 532).
Sądzę, że w szkicowej co prawda postaci pojawia się tu u Marksa problematyka, która w XX wieku będzie analizowana w ramach takich nurtów jak filozofia dialogu (M. Buber), personalizm (E. Mounier) czy filozofia spotkania (J. Tischner). Mimo szkicowego charakteru „personalizm Marksa” nie jest – uważam – historyczno-filozoficznym zabytkiem. Nie mogąc poświęcić tej kwestii tyle miejsca, na ile by w moim przekonaniu zasługiwała, wskażę tylko na te punkty, które składają się na oryginalność tego wariantu personalizmu. Po pierwsze: potraktowanie charakteru czy jakości relacji (w szczególności: erotycznych) mężczyzna – kobieta jako wskaźnika relacji człowieka do człowieka. Po drugie: ujęcie stosunku do Drugiego jako wyrazu pewnej szczególnej potrzeby, lub – jej braku. Po trzecie: wskazanie na związek między stosunkiem człowieka do siebie samego a stosunkiem do Drugiego. Po czwarte: twierdzenie o związku między stosunkiem do pracy (i jej produktu) a stosunkiem do Drugiego.
Z rozważań tych wyłania się utopia: obraz świata, w którym relacje między wszystkimi (spotykającymi się?) ludźmi są relacjami spełniającymi kantowski imperatyw kategoryczny: zawsze masz traktować człowieka jako cel sam w sobie, a nie środek do celu. To niekoniecznie świat „powszechnej miłości”, raczej – powszechnego szacunku dla Drugiego17. A więc świat, w którym (to jego „minimalna” charakterystyka) w każdym bądź razie powszechnie przestrzegana jest norma „Nie zabijaj!”. Czy i w jakim stopniu utopia ta jest urzeczywistnialna, to niezwykle trudna i skomplikowana kwestia. Natomiast to, że z aksjologicznego punktu widzenia nie powinna budzić żadnych bodaj wątpliwości, jest dla mnie oczywiste18.
2.4. Przyjrzyjmy się teraz utopiom zawartym we wspólnym dziele Marksa i jego przyjaciela Fryderyka Engelsa – Ideologii niemieckiej. Znajdziemy tam fragment następujący:
…w społeczeństwie komunistycznym, w którym nikt nie ma wyłącznego kręgu działania, lecz może wykształcić się w jakiejkolwiek dowolnej gałęzi działalności, społeczeństwo reguluje ogólną produkcję i przez to właśnie umożliwia mi robienie dziś tego, a jutro owego, pozwala mi rano polować, po południu łowić ryby, wieczorem paść bydło, po jedzeniu krytykować, słowem, robić to, na co mam akurat ochotę, nie robiąc przy tym wcale ze mnie myśliwego, rybaka, pasterza czy krytyka (Marks, Engels 1961: 35).
To fragment przez niektórych uważany za najbardziej „utopijny” (w potocznym sensie tego słowa) w całej twórczości Marksa i Engelsa. Nie zgadzam się z tą oceną: uważam, że jest to utopia (w przyjętym przeze mnie sensie tego słowa) i aksjologicznie akceptowalna, i teoretycznie (historiozoficznie czy socjologicznie) realistyczna. Zacznijmy od kwestii aksjologicznych. Dla przejrzystości wyróżnijmy dwie grupy zagadnień: jedna obejmuje problemy życia indywidualnego, druga – życia społecznego. Z punktu widzenia jednostki niewątpliwie cenną jest możliwość praktycznego rozwijania swych różnorodnych talentów i zainteresowań. Pewna (jak duża? – to kwestia odrębna, jednostki z pewnością różnią się między sobą i pod tym względem) różnorodność rodzajów aktywności to niewątpliwie istotny składnik tego, co można by określić mianem „jakości życia”. Natomiast z punktu widzenia życia społecznego za pożądane można uznać ograniczenie roli odgrywanej przez najrozmaitsze instytucje, których trwanie częstokroć zdeterminowane jest tym, że związane z nimi jednostki czerpią z nich zdecydowaną większość rozmaitych dóbr (i materialnych, i duchowych) niezbędnych im do życia. Do powyższych chciałbym dodać jeszcze dwie uwagi. Po pierwsze, odróżnić trzeba wyraźnie rzeczowy (techniczny) oraz społeczny podział pracy. O ile „zniesienie” tego ostatniego może być uznane i za pożądane, i za możliwe, o tyle ten pierwszy może nawet się pogłębiać. Po drugie: ewentualne „znoszenie” społecznego podziału pracy to długi i skomplikowany proces. Nie ulega wątpliwości, że obrazek z Ideologii… wskazuje na pewną ideę, która – o ile miałaby (a, powtórzę, moim zdaniem: powinna) być potraktowana serio – wymagałaby rozległych analiz i rozwinięć.
Przytoczmy teraz inny fragment z Ideologii niemieckiej; fragment, który w krajach, w których marksizm był oficjalną ideologią państwową, był – z oczywistych powodów – nader rzadko cytowany:
Komunizm jest empirycznie możliwy tylko jako czyn narodów panujących, dokonany „za jednym zamachem” i równocześnie, co zakłada uniwersalny rozwój sił wytwórczych i związanych z tym stosunków między ludźmi w skali światowej (Marks, Engels 1961: 37-38).
Fragment ten jest – w kontekście rozważań o utopiach Marksa – interesujący i ważny z dwóch powodów. Mamy tu, po pierwsze, do czynienia z wizją, jak byśmy to dziś mogli powiedzieć, społeczeństwa globalnego (światowego). Składają się na nią dwa przeświadczenia. Pierwsze: o możliwości takiego społeczeństwa, a więc – inaczej mówiąc – o możliwości upowszechnienia jednego typu stosunków społecznych (ekonomicznych, politycznych itd.) w skali światowej. Przeświadczenie to jest być może prawdziwe, ale – w świetle naszej dzisiejszej wiedzy historycznej – dalece nieoczywiste. Drugie z nich jest konkretyzacją pierwszego: to właśnie komunistyczne stosunki społeczne istnieć mogą w skali globalnej. Powód drugi, dla którego fragment ten jest interesujący, to obecność w nim wizji „historycznego skoku”; bodaj w żadnym innym miejscu ani Marks, ani Engels nie przedstawił wizji tak radykalnej (choć zarazem ogólnikowej – można się tylko domyślać, na czym ów „czyn narodów panujących” miałby polegać).
2.5. Kolejnym tekstem, z którego będę próbował wydobyć wątki utopijne (w przyjętym tu szerokim sensie tego słowa), jest Manifest komunistyczny. Mimo swej nazwy i zamierzonej funkcji, tekst ten zawiera przede wszystkim zwięzły wykład pewnej historiozofii (skupionej na charakterystyce burżuazji i dokonanych przez nią rewolucyjnych przeobrażeń), poza tym interesujący zarys historii myśli komunistycznej i socjalistycznej19, oraz program „na dziś”20.
Choć program ten spełnia przyjętą tu definicję utopii, możemy go w tym miejscu pominąć; przedmiotem rozważań w tym tekście są jedynie te utopie Marksa, które zasługiwałyby na miano „radykalnych”.
Tym radykalnym elementem jest z pewnością idea zniesienia własności prywatnej:
…chcemy znieść własność prywatną. Ale w (…) dzisiejszym społeczeństwie własność prywatna jest zniesiona dla dziewięciu dziesiątych jego członków (Marks, Engels 1962: 530).
Inaczej mówiąc:
…komuniści popierają wszędzie każdy ruch rewolucyjny przeciw istniejącym stosunkom społecznym i politycznym. We wszystkich tych ruchach wysuwają oni jako podstawowe zagadnienie ruchu zagadnienie własności, bez względu na to, czy przybrało ono bardziej czy mniej dojrzałą postać (Marks, Engels 1962: 548).
I ważne uzupełnienie:
Komunizm nie odbiera nikomu władzy zawłaszczania produktów społecznych, odbiera tylko władzę ujarzmiania cudzej pracy za pomocą tego zawłaszczania (Marks, Engels 1962: 531).
Idea zniesienia własności prywatnej jest tą ideą, która bodaj najsilniej zrosła się i w świadomości potocznej, i w myśli społecznej z marksizmem, czy komunizmem, jako programem politycznym. Mimo to, a może: właśnie dlatego, także i ta utopia zasługuje na komentarz.
Zacznijmy od ostatniego z cytowanych tu zdań. Usuwa ono jedno z najpospolitszych nieporozumień (czy też – świadomych zafałszowań) związanych z Marksowską ideą zniesienia własności prywatnej. Nie chodzi w niej o zniesienie prywatnej (czy też – jak to się niekiedy dla odróżnienia mówi – osobistej) własności czegokolwiek, np. sprzętu domowego. Chodzi o zniesienie własności środków produkcji. Warto odnotować dwa powody (wzajemnie ze sobą powiązane, niejako „dwie strony jednego medalu”), dla których własność prywatna miałaby być zniesiona. Jeden to uznanie, iż własność prywatna (środków produkcji!) daje „władzę ujarzmiania cudzej pracy”. Drugi to fakt, iż własność prywatna we współczesnym (post-agrarnym, post-rzemieślniczym) społeczeństwie jest niedostępna dla, powiedzmy, „dziewięciu dziesiątych” członków społeczeństwa. Myślę, że nie są to słabe argumenty. Co więcej, sądzę, że – wbrew niektórym popularnym poglądom – są one dziś (w dobie wielkich międzynarodowych korporacji, będących właścicielami środków produkcji w wielu krajach świata) mocniejsze, niż były przeszło półtora wieku temu. Nie znaczy to, że – także na płaszczyźnie teoretycznej – sprawa jest jasna i prosta.
Na jedną z istotnych trudności można wskazać przywołując pewien ustęp z Nędzy filozofii poświęcony kategorii własności. Krytykując Proudhona, Marks stwierdza:
…zdefiniować własność burżuazyjną to nic innego, jak przedstawić wszystkie stosunki społeczne produkcji burżuazyjnej. Chcieć dać definicję własności jako stosunku niezależnego, jako odrębnej kategorii, oderwanej i wiecznej idei, znaczy to tylko oddawać się złudzeniom metafizycznym lub prawniczym (Marks 1962a: 180).
Gdyby zaakceptować tę tezę (skądinąd – z różnych powodów, których dyskutować tu nie sposób – nie jestem do tego skłonny), to oznaczałoby to, iż zniesienie burżuazyjnej własności prywatnej byłoby tożsame ze zniesieniem „wszystkich stosunków społecznych produkcji burżuazyjnej”. Czy jednak jest to możliwe? Czy elementem stosunków społecznych produkcji burżuazyjnej nie są np. jakieś uniwersalne stosunki społeczne, np. komunikacyjnego typu? A może wśród stosunków społecznych wytworzonych przez burżuazję są tego rodzaju stosunki, które muszą być zachowane i w systemach post-burżuazyjnych (np. pewne elementy fabrycznej organizacji pracy)? Myślę, że mówiąc o „zniesieniu własności prywatnej” lepiej posługiwać się tym (mniej „wszechobejmującym”) rozumieniem własności prywatnej, które zawarte jest w Manifeście… Ale i wtedy pozostanie wiele problemów. Jednym z ważniejszych jest problem wielkości grupy pracujących, która miałaby być podmiotem własności środków produkcji: Pracujący w jednej fabryce? W grupie fabryk? W gałęzi produkcji? Wszyscy pracujący w jednym kraju/państwie? W grupie państw (np. Unia Europejska)?… Wszyscy pracujący na świecie? Teza z Ideologii… sugerowałaby wybór tego ostatniego wariantu. Ale właśnie on w szczególnie jaskrawej postaci wskazuje na fundamentalny i trudny problem: własność (czy to węziej, czy szerzej rozumiana; podobnie: władza) jest, można byłoby rzec, pewną potencjalnością, której aktualizacja wymaga pewnej aktywności, powiedzmy – pracy decyzyjnej. Jak ją zorganizować, gdy podmiot decyzyjny współtworzą setki, tysiące, miliony czy wręcz (bądźmy konsekwentni…) miliardy jednostek? Można oczywiście twierdzić (moim zdaniem: niebezpodstawnie), że współczesne technologie informatyczne (zarówno hardware’ owe, jak i software’owe) pozwolą rozwiązać ten problem. Ale czy w pełni? I – kiedy?
Z obrazem społeczeństwa bez własności prywatnej sprzężony jest (według Marksa – nierozerwalnie) obraz społeczeństwa bezklasowego. W Nędzy filozofii czytamy:
Warunkiem wyzwolenia klasy pracującej jest zniesienie wszelkich klas. (…) Klasa pracująca zastąpi dawne społeczeństwo obywatelskie zrzeszeniem, które wykluczy klasy i ich antagonizm (Marks 1962a: 198).
Niejako „w tle” tej prognozy znajduje się teza historiozoficzna (czy socjologiczna) z Manifestu…:
…epoka burżuazji wyróżnia się (…) tym, że uprościła przeciwieństwa klasowe. Całe społeczeństwo rozszczepia się coraz bardziej na dwa wielkie wrogie obozy, na dwie wielkie (…), przeciwstawne sobie klasy: burżuazję i proletariat (Marks, Engels 1962: 515).
Jej ważnym uzupełnieniem jest twierdzenie następujące:
Interesy i warunki życiowe w łonie proletariatu wyrównują się coraz bardziej w miarę tego, jak maszyna coraz bardziej zaciera różnice między poszczególnymi rodzajami pracy i spycha płacę roboczą prawie wszędzie do jednakowo niskiego poziomu (Marks, Engels 1962: 523).
Elementarna wiedza o świecie współczesnym zdaje się podważać oba twierdzenia. Po pierwsze, położenie choćby tylko klasycznie rozumianych robotników (wciąż istnieją, nawet w najwyżej rozwiniętych krajach…) jest niezwykle zróżnicowane: nawet uwzględniając różnice w kosztach utrzymania, dochody (a także warunki pracy itd.) np. robotników norweskich i pakistańskich są absolutnie nieporównywalne. Ponadto spore są różnice (np. w Polsce) między różnymi branżami. W perspektywie kilku najbliższych dziesięcioleci raczej trudno spodziewać się tu jakichś znaczących zmian. Po drugie, nie tylko własność prywatna środków produkcji jest dziś źródłem podziałów klasowych (czy – jak kto woli – quasi-klasowych). Bodaj równie (o ile niekiedy nie – bardziej) istotne znaczenie ma prywatna własność siły roboczej21 (w skrajnym przypadku: nazwiska-marki): bycie znakomitym, słynnym piłkarzem, piosenkarzem, aktorem (R. Lewandowskim, M. Jacksonem, E. Stone…) – pozwala uzyskiwać dochody niepozostające w żadnej rozsądnej relacji do osobistego wkładu pracy.
Powyższe uwagi (zwłaszcza druga z nich) skłaniają do spojrzenia na zróżnicowanie klasowe z perspektywy mało popularnej w tradycji marksistowskiej (a bodaj dominującej w socjologii czy ekonomii niemarksistowskiej) – z perspektywy stosunków podziału. Według Marksa, są one po prostu wyrazem stosunków produkcji. a co więcej:
każdy podział środków spożycia jest tylko następstwem podziału samych warunków produkcji (Marks 1972: 25).
Jednak wbrew Marksowi należy raczej uznać, że mogą one cechować się znaczną (jak bardzo? – to pytanie wymagałoby odrębnej dyskusji) autonomią. Niezależnie jednak od tego, jak Marks traktował stosunki podziału, miał także swój obraz tego, jak będą się one kształtować w (bliższej: socjalistycznej, i dalszej: komunistycznej) perspektywie. Przypomnijmy kluczowy dla tej problematyki fragment z Krytyki programu gotajskiego. Czytamy w nim:
W wyższej fazie społeczeństwa komunistycznego, kiedy zniknie ujarzmiające człowieka podporządkowanie podziałowi pracy, a przez to samo zniknie też przeciwieństwo pomiędzy pracą fizyczną a umysłową; kiedy praca stanie się nie tylko źródłem utrzymania, ale najważniejszą potrzebą życiową; kiedy wraz ze wszechstronnym rozwojem jednostek wzrosną również ich siły wytwórcze, a wszystkie źródła zbiorowego bogactwa popłyną obficiej – wówczas dopiero będzie można całkowicie wykroczyć poza ciasny horyzont prawa burżuazyjnego i społeczeństwo będzie mogło wypisać na swoim sztandarze: Każdy według swych zdolności, każdemu według jego potrzeb! (Marks 1972: 24).
Sednem tego rozumowania jest oczywiście słynne „każdemu według jego potrzeb”. Pierwsza uwaga, którą trzeba tu sformułować, dotyczy zróżnicowania ludzi i ich potrzeb. W Krytyce… problem ten nie jest dyskutowany. Wolno jednak, jak sądzę, przyjąć, że w kwestii tej Marks nie zmienił poglądów od czasów Rękopisów…, w których m.in. krytykował „prymitywny egalitaryzm”. Tak więc podział w społeczeństwie przyszłości nie będzie miał – według Marksa – charakteru „prymitywnie egalitarnego” (nawet z uwzględnieniem wielkości rodziny, parametrów fizycznych itp.). Czy taki – w pewnym sensie „nieegalitarny” podział – może mieć rację bytu? Sądzę, że argumenty Marksa (dające się u niego odnaleźć, choć niesformułowane explicite) przemawiające na rzecz odpowiedzi pozytywnej – zasługują na uwagę. Bodaj najważniejszym jest argument nawiązujący do sytuacji, w której praca „stanie się (…) najważniejszą potrzebą życiową”. W takich warunkach może maleć (ale czy „do zera”?) motywacyjna funkcja dochodów (i ich zróżnicowania). Moglibyśmy – wykorzystując wcześniejsze rozważania Marksa z Rękopisów… – ująć problem nieco inaczej. W społeczeństwie burżuazyjnymi
miejsce wszystkich zmysłów fizycznych i duchowych zajęła (…) alienacja wszystkich tych zmysłów – zmysł posiadania. (…) Toteż zniesienie własności prywatnej jest całkowitą emancypacją wszystkich ludzkich zmysłów (Marks 1962c: 582).
Inaczej (i dobitniej) mówiąc:
Własność prywatna zrobiła z nas ludzi tak głupich i jednostronnych, że przedmiot jest nasz dopiero wówczas, gdy go mamy, a więc istnieje dla nas jako kapitał, albo gdy go bezpośrednio posiadamy, jemy, pijemy, nosimy na sobie… – słowem, gdy go spożywamy (Marks 1962c: 581).
Natomiast w przyszłym (komunistycznym) społeczeństwie:
[m]iejsce ekonomicznego bogactwa i nędzy zajmuje bogaty człowiek i bogata potrzeba ludzka. Bogaty człowiek jest zarazem człowiekiem potrzebującym pełni przejawów ludzkiego życia (Marks 1962c: 586).
Zanik specyficznej potrzeby, jaką jest potrzeba posiadania („dla samego posiadania”), wydaje się być ważną przesłanką możliwości podziału według potrzeb. Marks sądził, że potrzeba ta ma charakter „czysto” społeczny i wraz ze zmianą stosunków „obumrze”. Czy miał rację? Dziś, po dziesięcioleciach debat filozoficznych i naukowych, zdajemy sobie znacznie lepiej niż w wieku XIX sprawę ze złożoności ludzkiej natury: z wielości i różnorodności determinujących ludzkie postawy i działania czynników biologicznych i społeczno-kulturowych, a także – ich skomplikowanych interakcji. Nie sposób udzielić prostej, a zarazem dobrze uzasadnionej odpowiedzi na to pytanie. Sądzę jednak, że cząstkowa odpowiedź może być pozytywna: Wiedza historyczna pozwala sądzić, że przynajmniej natężenie tej potrzeby jest zmienne (i to nie „chaotycznie”), a więc – zależne od czynników społeczno-kulturowych, a nie biologicznych22.
2.6. Zgadzam się z opinią (szczególnie dobitnie wyrażoną przez Andrzeja Walickiego23), że twórczość Engelsa nie powinna być traktowana jedynie jako popularyzacja czy uzupełnianie (co do rozmaitych szczegółów) myśli Marksa. Z drugiej jednak strony nie sposób abstrahować od faktu, iż twórczość ich była na ogół traktowana jako całość. Choć były ważne wyjątki od tej reguły, to nie one, ale właśnie „standardowa” recepcja odegrała istotną rolę w (intelektualnej, ale przede wszystkim: „rzeczywistej”) historii. Dlatego też zamierzam zająć się teraz utopią, która explicite sformułowana została zwięźle właśnie przez Engelsa, choć – jak to przekonująco argumentuje Walicki (1996: 175 i n.) – wyrażała poglądy bliskie czy wręcz tożsame z poglądami Marksa. Utopia, o którą tu chodzi, przedstawiona jest w znanym fragmencie Anty-Duhringa:
Przejęcie środków produkcji przez społeczeństwo znosi produkcję towarową. (…) Anarchia w produkcji społecznej ustępuje miejsca planowej, świadomej organizacji. (…) Teraz dopiero człowiek (…) przechodzi ze zwierzęcych warunków bytu w rzeczywiście ludzkie. (…) Obiektywne, obce potęgi, które panowały dotąd nad historią, zostają poddane kontroli samych ludzi. Odtąd dopiero ludzie z pełną świadomością będą tworzyli własną historię, odtąd dopiero uruchamiane przez nich przyczyny społeczne będą też przeważnie i w coraz większej mierze powodować zamierzone skutki. Jest to skok ludzkości z królestwa konieczności w królestwo wolności (Engels 1972: 315-316).
W tym raczej krótkim tekście zawartych jest kilka idei. Pierwsza z nich to idea zniesienia produkcji towarowej, a więc rynku, i zastąpienia jej produkcją planową. Jest to idea, która była przedmiotem rozlicznych debat i sporów, których nawet streszczać tu nie sposób24. Chciałbym jedynie zwrócić uwagę na pewne założenie milcząco przyjęte przez większość (o ile nie wszystkich) uczestników tych sporów. Założenie – wydawałoby się – oczywiste: istnieją dwa „czyste” modele gospodarki: model rynkowy (towarowy) i model planowy, plus kombinacje planu i rynku – w rozmaitych proporcjach. I w samej rzeczy: nie tylko w czasach Engelsa, ale i kilka jeszcze dekad temu nie było argumentów, które choćby sugerowały postawienie tego założenia „pod znakiem zapytania”. Sytuacja uległa, moim zdaniem, zmianie. Dzięki rozwojowi techniki (z jednej strony: Internetu i innych technik informatycznych, z drugiej: nanotechnologii, drukarkom 3D itp. – w skrócie: dzięki tzw. czwartej rewolucji przemysłowej25) wyobrażalny staje się sposób produkcji i dystrybucji dóbr materialnych (przynajmniej dóbr służących szeroko rozumianej konsumpcji indywidualnej) oparty o – nazwijmy to tak – system „zamówień indywidualnych”26. To, czy system taki mógłby efektywnie funkcjonować, jest kwestią otwartą. Z pewnością jego konstruowanie wiązałoby się z rozlicznymi trudnościami. Wspomniałem o nim, gdyż jego choćby „czysto logiczna” możliwość skłaniać powinna do wyjścia – na płaszczyźnie teorii – poza opozycję „rynek – plan”.
Pomijając rozważania z pogranicza science-fiction, można byłoby do kwestii „rynek – plan” dodać dwie, powiązane uwagi. Pierwsza dotyczy prawdopodobnej (koniecznej?) stabilizacji populacji światowej: zdaniem niektórych ekspertów w przyszłym stuleciu osiągniemy jako ludzkość zerowy poziom wzrostu demograficznego27. Uwaga druga: być może – jak twierdzą niektórzy – materialne potrzeby ludzkie są nieograniczone28. Być może jednak jest inaczej. Być może przynajmniej w sferze potrzeb podstawowych granice takie dadzą się (choćby w przybliżeniu) określić: z pewnością istnieją granice dotyczące pożywienia, także (choć trudniej byłoby je określić) – dotyczące odzieży, mieszkań itp. Gdyby zaakceptować obie przesłanki, można byłoby twierdzić, że zbliżona do optymalnej struktura produkcji materialnych dóbr konsumpcyjnych mogłaby zostać wygenerowana żywiołowo – bez pośrednictwa skomplikowanych (i – przynajmniej jak dotąd: mało efektywnych) mechanizmów planistycznych. Do rozwiązania pozostałyby tylko kwestie logistyczne – kwestie technik dostarczania ludziom potrzebnych im produktów. – Tyle na temat „zniesienia gospodarki towarowej”.
Na pierwszy rzut oka drugą ideę zawartą w cytowanym tekście Engelsa można byłoby potraktować jako uogólnienie i radykalizację poprzedniej: idea „panowania nad historią”, „świadomego tworzenia historii” wydaje się być generalizacją idei gospodarki planowej. Przeświadczenie to z pewnością niepozbawione jest podstaw. Sądzę wszakże, że rzecz jest bardziej skomplikowana. Jego wszechstronna dyskusja mogłaby (czy wręcz powinna) wykorzystać dorobek należącej do nauk technicznych teorii regulacji/sterowania29. To odrębne zadanie badawcze, którego nie mogę się tu podjąć. Jedna rzecz nie ulega, jak sądzę, wątpliwości: maksymalizacja liczby parametrów jakiegoś systemu podlegających kontroli oraz maksymalizacja (zamierzonej) dokładności pomiarów ich wartości – nie sprzyjają skutecznej regulacji. Prawidłowość ta wydaje się dotyczyć zarówno systemów technicznych, jak i biologicznych oraz społecznych. Jeśli tak, to skuteczna regulacja dużego systemu może wymagać ograniczenia regulacji jego podsystemów. A więc – w szczególności – skuteczna regulacja społeczeństwa globalnego (globalnej historii) może wymagać ograniczenia regulacji jakiegoś jego podsystemu, np. gospodarki. – Czy tak jest w istocie, to pytanie, na które odpowiedzieć można by jedynie wykraczając znacznie poza obszar filozofii. Natomiast samo sformułowanie pytania w granicach filozofii się mieści.
Pozostaje jeszcze jedno pytanie, które należałoby rozważyć: pytanie o zasadność idei „panowania nad historią”. Moim zdaniem, idea ta jest dziś, w XXI wieku, znacznie bardziej uzasadniona, niż była w czasach, w których artykułował ją Engels. By wskazać na racje przemawiające za tą opinią, pragnę przywołać dwie książki. Jedna to Zasada odpowiedzialności znanego filozofa Hansa Jonasa. Druga to Przyszłość jest w naszych rękach, autorstwa włoskiego inżyniera, menedżera i twórcy Klubu Rzymskiego – Aurelio Peccei. Mimo wielu różnic między nimi, wspólna jest dla nich jedna myśl: ludzkość jest dziś moralnie odpowiedzialna za swą przyszłość. Pomińmy ważne skądinąd kwestie filozoficzne związane z tą krótką tezą. Przyjmijmy, że ją jakoś intuicyjnie rozumiemy, i rozumiejąc – akceptujemy. Skupmy raczej naszą uwagę na jej uzasadnieniu. Prezentując je w szczegółach, trzeba by poświęcić mu sporo miejsca. Skupiając się na tym, co w najistotniejsze, można sprowadzić uzasadnienie do trzech punktów. Po pierwsze, jest możliwe (nawet jeśli mało prawdopodobne), że ludzkość zniszczy (fizycznie) siebie i środowisko, w którym żyje. Po drugie, jest możliwe, że uzyskamy bardzo daleko sięgającą władzę nad naszą (biologiczną) naturą, czy wręcz nad biologiczną ewolucją. Po trzecie – technoewolucja. Zacytujmy tu apel (bo tak tę wypowiedź trzeba chyba nazwać) polskiego socjologa Andrzeja Zybertowicza:
Zamiast pędzący świat doganiać, należy go powstrzymać. Okiełznać zmianę! Przywrócić kształt świata do ludzkich możliwości poznawczych i etycznych. (…) Zacząć od wyrzeczenia się (…) ideologii błogosławionej różnorodności. Potem spowolnić rozwój techniki (Zybertowicz 2018)30.
Kto miałby okiełznać zmianę? – Z pewnością jakiś podmiot zbiorowy. A ponieważ mowa jest o trendzie globalnym, musiałby to być jakiś podmiot globalny. Jaki? – Nie sposób podejmować tu tej kwestii.
Na zakończenie tego fragmentu dodajmy, że bez (wyraźnego co najmniej) związku z tradycją marksistowską czy komunistyczną podejmuje się dziś – co prawda dość nieśmiałe i chyba mało skuteczne – próby wpływania na kierunek globalnej historii. Mam tu na myśli rozmaite projekty i programy, takie jak np. Agenda 21.
2.7. Na zakończenie utopia, którą (ryzykując co prawda nieporozumienia) można byłoby określić mianem „anarchistycznej”. Utopia, której zarys pojawia się m.in. w Nędzy filozofii oraz w Manifeście komunistycznym.
W Nędzy… czytamy:
Warunkiem wyzwolenia klasy pracującej jest zniesienie wszelkich klas. (…) Klasa pracująca zastąpi dawne społeczeństwo obywatelskie zrzeszeniem, które wykluczy klasy i ich antagonizm; nie będzie też już wówczas władzy politycznej w sensie ścisłym, ponieważ władza polityczna jest to właśnie oficjalny wyraz antagonizmu klas w społeczeństwie obywatelskim (Marks 1962a: 198).
A w Manifeście… stwierdza się, że:
Gdy (…) znikną różnice klasowe i cała produkcja skupiona zostanie w rękach zrzeszonych jednostek, władza publiczna utraci swój charakter polityczny (Marks, Engels 1962: 536).
Spróbujmy, wykorzystując elementy wcześniejszych rozważań, podjąć próbę interpretacji sensu utopii „anarchistycznej”31. Zacznijmy od wątku „personalistycznego” Wolno twierdzić, iż traktowanie Drugiego wyłącznie jako celu, wyklucza stosowanie wobec niego „aktywnej” przemocy (przestrzeganie kantowskiego imperatywu nie wyklucza chyba „możliwie ograniczonego” stosowania przemocy „defensywnej”, obronnej). Jeśli przyjąć, że postawa „personalistyczna” jest powszechną w społeczeństwie, to jest to – społeczeństwo bez przemocy32. Jeśli zaś przyjąć (nawiązując nie tylko do Engelsa, także np. do Maxa Webera), że istotą państwa jest monopolizacja środków przemocy, to państwo w społeczeństwie bez przemocy wydaje się ex definitione niemożliwe. Można wszakże przyjąć ogólniejszą definicję państwa, zgodnie z którą warunkiem istnienia państwa byłoby wyodrębnienie grupy (klasy) osób sprawujących władzę – np. w oparciu o monopol środków informacji (istotniejszy może niż monopol środków przemocy). Pozostaje jednak pytanie o to, czy istnienie takiej grupy nie byłoby czynnikiem sprzyjającym odtwarzaniu się relacji przemocy (choćby – potencjalnej). Gdybyśmy jednak założyli, że także w społeczeństwie bez przemocy może istnieć państwo, to argumentami na rzecz jego ewentualnego „zniesienia” (pomijam tu osobną kwestię mniej czy bardziej ewolucyjnego charakteru tego procesu) mogłyby być ogólniejsze argumenty, które przemawiaj ą za „zniesieniem” społecznego podziału pracy. Argumenty te można byłoby też uzupełnić nawiązaniem do tradycji, którą mogą symbolizować nazwiska Arystotelesa i Hanny Arendt: tradycji traktowania polityki jako – z jednej strony najważniejszej formy samorealizacji człowieka, a z drugiej – jako głównego mechanizmu konstytuującego wspólnotę.
3. Utopie Marksa (i Engelsa) – komentarz
3.1. Przeprowadzony w poprzednim rozdziale przegląd zawartych w twórczości Marksa (i Engelsa) koncepcji dotyczących przyszłości społeczeństwa ludzkiego dowodzi – chyba ponad wszelką wątpliwość – że są to utopie radykalne: wizje ładu społecznego istotnie odmiennego od ładów znanych z dotychczasowej historii. Pojawia się więc pytanie o przyczyny, dla których twórcy utopii tak zdecydowanie i konsekwentnie podkreślali swój (domniemany) antyutopizm. Próbując odpowiedzieć na to pytanie, wskażę na kilka czynników: poczynając od biograficznych, na filozoficznych kończąc.
Zacznijmy od czynników biograficznych. Można, jak sądzę, powiedzieć, że Marks – właśnie jako autor utopii – pragnął niejako „odciąć się” od wcześniejszych autorów utopii (od Morusa, Bacona, Fouriera…) poprzez przypisanie swej własnej utopii (swoim utopiom) szczególnego charakteru (naukowej prognozy). Niewykluczone, że względy ambicjonalne odegrały tu jakąś rolę. Sądzę wszakże, że znacznie istotniejsze jest to, że Marks był filozofem, ale – przede wszystkim – rewolucjonistą. Nie sposób rozstrzygnąć (nie ma to zresztą większego znaczenia), na ile świadomie żywił przekonanie, iż masowemu ruchowi rewolucyjnemu potrzebna jest wizja świata, która się urzeczywistni – może wcześniej, może później (to zależy od mądrości i zaangażowania rewolucjonistów), ale „na pewno”. Nadanie utopii charakteru prognozy sprzyja – wbrew pozorom – nie kwietyzmowi (biernemu oczekiwaniu na jej spełnienie), lecz aktywizmowi (dążeniu do tego, by „jak najprędzej” się urzeczywistniła)33.
Marksowska krytyka utopii ma też swoje ważne źródła intelektualne. Można byłoby powiedzieć: źródła różnorodne, ale – pod pewnym względem – podobne. Hegel i Laplace – zestawienie tych postaci mogłoby uchodzić (niebezpodstawnie) za zgoła prowokacyjne. A jednak spekulatywny, historiozoficzny determinizm Hegla i naukowy, matematyczno-fizyczny determinizm Laplace’a dostarczają fundamentów dla bardzo podobnych (pod pewnym względem) światopoglądów. – Na determinizm probabilistyczny, na teorię katastrof, na chaos deterministyczny – trzeba było czekać do XX stulecia (a nawet – do drugiej jego połowy).
Warto jeszcze na chwilę zatrzymać się przy słowie „światopogląd”. Pojęcie to pojawia się u Kanta, a więc – myśliciela oświeceniowego. Nie wchodząc w otwierającą się tu rozległą problematykę, można zwrócić uwagę, iż jest to okres, w którym rozpada się „mniej więcej” jednolity, oparty o chrześcijaństwo ład kosmologiczno-moralny. Zaczynają powstawać inne światopoglądy. Jednakże na pełne zerwanie z tradycyjnym światopoglądem było, jak sądzę, za wcześnie. Nowe światopoglądy musiały być w pewien przynajmniej sposób (powiedzmy: strukturalnie, formalnie…) podobne do dawnego. Przypuszczam, że tym, co musiało34 być zachowane, była właśnie – charakterystyczna, sądzę, dla wszystkich (masowych) światopoglądów, jedność porządku kosmologicznego i moralnego. (Nawiązując do Ericha Fromma można byłoby powiedzieć, że światopoglądy tradycyjne po prostu wykluczały intelektualną – epistemologiczną i aksjologiczną – wolność, natomiast wczesne światopoglądy post-tradycyjne – wśród nich marksizm, ale także np. socjaldarwinizm – „ucieczkę od wolności” ułatwiały). Tę jedność zachowuje marksizm (w większości swych wariantów), a także – np. liberalizm (a przynajmniej niektóre jego warianty)35. Natomiast coś, co można byłoby nazwać światopoglądem „naprawdę” nowoczesnym, pojawia się dopiero w wieku XX36 – w nader skądinąd różnych postaciach, na przykład: filozofii „młodego Sartre’a”, liberalizmu I. Berlina czy myśli R. Rorty’ego.
By jednak oddać należną sprawiedliwość Marksowi – krytykowi utopii: krytyka ta, aczkolwiek w swej „głębokiej istocie” była niesłuszna, nie była bezpodstawna. Nie sposób zaprzeczyć, że klasyczna literatura utopijna była nader odległa od naukowego sposobu myślenia, który Marks próbował stosować (pomińmy kwestię, na ile udatnie; że autentycznie próbował, to nie ulega, moim zdaniem, wątpliwości) w obszarze refleksji nad społeczeństwem i historią. Myśl utopijną cechowała niewątpliwie skłonność do fantazji, moralizowania i kierowania swych projektów do nieznanego adresata, albo też znanego, ale takiego, który nie miałby żadnego interesu w realizacji utopijnego projektu. Charakteryzowało ją też na ogół niemal całkowite oderwanie od czasu-i-miejsca, w którym utopia miałaby być realizowana.
3.2. Powiada się niekiedy, że mamy jakby dwa odrębne nurty w marksizmie: ideologię komunistyczną oraz – materializm historyczny. Mój stosunek do tej tezy jest ambiwalentny. Z jednej strony dostrzegam obecne w myśli Marksa „napięcie” między tymi nurtami czy wątkami. Ideologia komunistyczna nosi pewne znamiona utopii w potocznym sensie tego słowa; jest wysoce wątpliwe, czy z materializmu historycznego (rozumianego po prostu jako jedna z możliwych teorii procesu historycznego) dają się wyprowadzić prognozy choćby zbliżone do całościowo rozumianej ideologii komunistycznej. Rozumiem też, że materializm historyczny może być interesujący dla badaczy o różnorodnych – dalekich od radykalnie lewicowych – sympatiach ideowych. Rozumiem także, iż ci, którzy sympatie te podzielaj ą, mogą całkiem inaczej niż Marks rozumieć rzeczywistość społeczną.
Z drugiej jednak strony właśnie w całokształcie – wraz z owymi „napięciami” – myśl Marksa wydaje się szczególnie interesująca. Utopie Marksowskie – jeśli są konfrontowane z materializmem historycznym – „prowokują” do zadawania pytań, o to, jakie łady społeczne są (gdzie? i kiedy?) możliwe37. I jeszcze bardziej fundamentalnych pytań filozoficznych: o to, co znaczy, że jakiś ład społeczny jest możliwy; o to także, w jaki sposób tezy o możliwości (czy niemożliwości) jakiegoś ładu społecznego mogą być uzasadniane. A także pytań o to np., czy w toku historii liczba alternatywnych ładów społecznych – rośnie? maleje? pozostaje stała?
4. Uwagi końcowe
Myśl Marksa jest interesująca z bardzo różnych punktów: systematyczno-filozoficznego, historyczno-filozoficznego, ogólno-historycznego… Z punktu widzenia, któremu próbowałem dać wyraz w przedkładanym czytelnikowi tekście, myśl Marksa (a także – Engelsa) jest ważna i interesująca ze względu na praktyczne problemy (wyzwania)38, wobec których „dziś” jako ludzkość stoimy.
Zakładam, że jesteśmy odpowiedzialni za naszą przyszłość39. A jednym z wyzwań jest udzielanie coraz pełniejszej, coraz lepiej uzasadnionej odpowiedzi na pytanie o naturę tej odpowiedzialności – o to, w jakim stopniu i na jakie sposoby możemy ją kształtować.
Nie twierdzę, że w myśli Marksa możemy znaleźć zadowalające odpowiedzi na te pytania. Ale nie sądzę też, byśmy mogli je znaleźć u innych myślicieli. Sądzę natomiast, że intelektualne „zmaganie się” z myślą Marksa – analizowanie jej wieloznaczności i sprzeczności, konfrontowanie jej z koncepcjami innych myślicieli (nawet bardzo od marksizmu odległych) – jest dobrym punktem wyjścia dla poszukiwania odpowiedzi na pytania, których doniosłość wykracza daleko poza obszar zawodowej aktywności filozofów.
Waldemar Czajkowski
Bibliografia
Althusser L., Balibar E. (1975), Czytanie „Kapitału”, przeł. W. Dłuski, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
Bocheński J.M. (1988), Sto zabobonów. Krótki filozoficzny słownik zabobonów, Warszawa: Oficyna Liberałów.
Bocheński J.M. (1993), Logika i filozofia. Wybór pism, przeł. D. Gabler i in., Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Cohen G.A. (1980), Karl Marx’s Theory of History. A Defence, Princeton, New Jersey: Princeton Univ. Press.
Czajkowski W. (1991), Przemoc i historia. Zarys pewnej interpretacji, w: W. Hanasz, G. Zalejko (red.), Przemoc. W poszukiwaniu interpretacji, Toruń: Wydawnictwo UMK.
Czajkowski W. (2008), Od modernizacji tradycyjnej do (po)nowoczesnej, w: M. Barański (red.), Modernizacja polityczna w teorii i praktyce. Transfer nowoczesnych idei, wartości, instytucji i mechanizmów, Katowice: Wydawnictwo Śląsk.
Czajkowski W. (2013), „Koniec ideologii”. Uwagi o socjologicznym i ideologicznym sensie oraz aktualności tez(y) Arona-Bella, w: J. Jaskiernia (red.), Wpływ standardów międzynarodowych na rozwój demokracji i ochronę praw człowieka, Warszawa: Wydawnictwo Sejmowe, s. 222-256.
Czajkowski W (2017), Kategoria utopii jako narzędzie teorii społecznej, „Górnośląskie Studia Socjologiczne”, t. 8, s. 72-93.
Drelich S. (2018), Rozum i racjonalność w filozofii politycznej Ayn Rand, „Przegląd Filozoficzny – Nowa Seria” nr 1 (105), s. 149-162.
Elster J. (1987), Self-Realization in Work and Politics. The Marxist Conception of the Good Life, w: T.R. Machan (ed.), The Main Debate. Communism versus Capitalism, New York: Random House, s. 111-138.
Engels F. (1972a), Rozwój socjalizmu od utopii do nauki, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 19, przeł. A. Bal, Warszawa: Książka i Wiedza, s. 195-248.
Engels F. (1972b), Anty-Dühring, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 20, przeł. P. Hoffman, T. Zabłudowski, Warszawa: Książka i Wiedza, s. 5-363.
Heller M., Niekricz A. (1989), Utopia u władzy. Historia Związku Sowieckiego, t. 1-2, przeł. A. Mietkowski, Wrocław: Universitas.
Jonas H. (1996), Zasada odpowiedzialności. Etyka dla cywilizacji technologicznej, przeł. M. Klimowicz, Kraków: Wydawnictwo Platan.
Kelly K. (2001), Nowe reguły nowej gospodarki. Dziesięć przełomowych strategii dla świata połączonego siecią, przeł. K. Środa, Warszawa: WIG-Press.
Kołakowski L. (1967), Kultura i fetysze, Warszawa: PWN.
Kołakowski L. (1981), Główne nurty marksizmu. Powstanie – rozwój – rozkład, t. I-III, Warszawa: Alternatywy.
Kołakowski L. (2003), Obecność mitu, Warszawa: Prószyński i S-ka.
Kuźnicki L. (2014), Rzeczywiste i pozorne zagrożenia globalne, w: Z. Strzelecki, E. Kryńska, J. Witowski (red.), Kryzys jakości życia, Warszawa: PAN, Komitet Prognoz „Polska 2000 Plus”, s. 73-74.
Lange O. (1967), Optymalne decyzje. Zasady programowania, Warszawa: PWN.
Lem S. (1996), Sex wars, Warszawa: Niezależna Oficyna Wydawnicza.
Łukawer E. (1985), Spór o racjonalność gospodarki socjalistycznej. Z historii problemu, Warszawa: PWN.
Marks K. (1962a), Nędza filozofii, przeł. T. Zabłudowski, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 4, Warszawa: Książka i Wiedza, s. 69-199.
Marks K. (1962b), Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa. Wstęp, przeł. L. Kołakowski, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 1, Warszawa: Książka i Wiedza, s. 458-473.
Marks K. (1962c), Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r, przeł. K. Jażdżewski, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 1, Warszawa: Książka i Wiedza, s. 497-639.
Marks K. (1972), Krytyka programu gotajskiego, przeł. A. Bal, S. Bergman, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 19, Warszawa: Książka i Wiedza, s. 13-38.
Marks K. (1983), Kapitał, T. III, cz. 1, przeł. E. Lipiński, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 25, cz. 1, Warszawa: Książka i Wiedza.
Marks K., Engels F. (1961), Ideologia niemiecka, przeł. K. Błeszyński, S. Filmus, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 3, Warszawa: Książka i Wiedza, s. 13-618.
Marks K., Engels F. (1962), Manifest komunistyczny, opr. T. Zabłudowski, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 4, Warszawa: Książka i Wiedza, s. 513-549.
Morin E. (1983), De la Nature de l’URSS. Complexe totalitaire et nouvel Empire, Paris: Fayard.
Morin E., Kern A.B. (1998), Ziemia – ojczyzna ludzi, przeł. T. Jekielowa, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
Nowak L. (1991), U podstaw teorii socjalizmu, t. II: Droga do socjalizmu. O konieczności socjalizmu w Rosji, Poznań: Wydawnictwo Nakom.
Ochocki A. (1980), Dialektyka i historia. Człowiek i praca w twórczości Karola Marksa, Warszawa: Książka i Wiedza.
Peccei A. (1987), Przyszłość jest w naszych rękach, przeł. I. Wojnar, Warszawa: PWN.
Rifkin J. (2001), Koniec pracy. Schyłek siły roboczej na świecie i początek ery postrynkowej, przeł. E. Kania, Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie.
Rifkin J. (2003), Wiek dostępu. Nowa kultura hiperkapitalizmu, w której płaci się za każdą chwilę życia, przeł. E. Kania. Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie.
Siemek M.J. (1998), Hegel i filozofia, Warszawa: Oficyna Naukowa.
Siemek M.J. (2002), Wolność, rozum, intersubiektywność, Warszawa: Oficyna Naukowa.
Strawson P. (1980), Indywidua. Próba metafizyki opisowej, Warszawa: IW „Pax”.
Szacki J. (1977), Wstęp, w: J. Szacki (red.), Idea społeczeństwa komunistycznego w pracach klasyków marksizmu, Warszawa: PWN.
Szacki J. (1980), Spotkania z utopią, Warszawa: Iskry.
Temkin G. (1962), Karola Marksa obraz gospodarki komunistycznej, Warszawa: Książka i Wiedza.
Temkin G. (1965), Marks i idea pieniądza pracy, Warszawa: Książka i Wiedza.
Thurow L. (1999), Przyszłość kapitalizmu. Jak dzisiejsze siły ekonomiczne kształtują świat jutra, Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie.
Walicki A. (1996), Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii, przeł. Autor, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Ward P (2010), Hipoteza Medei. Czy życie na Ziemi zmierza do samounicestwienia?, Warszawa: Prószyński i S-ka.
Zybertowicz A. (2015), Samobójstwo Oświecenia. Jak neuronauka i nowe technologie pustoszą ludzki świat, Kraków: Wydawnictwo Kacper.
Zybertowicz A. (2018), Demon różnorodności. Pułapka technoewolucji, „Wszystko Co Najważniejsze” nr 6.
Żyro T. (1994), Boża plantacja. Historia utopii amerykańskiej, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Streszczenie:
Karol Marks (a także Fryderyk Engels) był – wbrew temu, co sam na ten temat sądził – twórcą wielu różnych utopii, które odegrały pewną rolę w historii XX wieku. Kwestii, jak duża była to rola (mającej charakter zarazem historiozoficzny i historyczno-empiryczny), autor nie podejmuje. Skupia się natomiast na charakterystyce poszczególnych utopii, a w szczególności – na ich aksjologicznej treści oraz na ich aktualności. Zdaniem autora, utopie markowskie mogą stanowić dogodny punkt wyjścia dla poszukiwania różnorodnych projektów (politycznych, ekonomicznych, technicznych itd.), niezbędnych, by sprostać licznym wyzwaniom globalnym, wobec których ludzkość dziś stoi. Autor rozważa też racje, które znalazły wyraz w marksowskiej krytyce utopii, oraz wskazuje, które z nich mogą, jego zdaniem, być zaakceptowane, a które powinno się odrzucić.
Przypisy:
39 Cytowany już amerykański badacz stwierdza: „Wkraczamy w erę globalnych rynków i zautomatyzowanej produkcji. Widać już drogę ku gospodarce prawie obywającej się bez robotników. Czy ta droga doprowadzi do bezpiecznej przystani, czy w przepaść, będzie zależało od tego, jak dobrze cywilizacja przygotuje się do postrynkowej ery. (…) Niestety, koniec pracy może oznaczać wyrok śmierci na cywilizację. Może też sygnalizować początek wielkiej społecznej transformacji, odrodzenie ludzkiego ducha. Przyszłość leży w naszych rękach” (Rifkin 2001: 358). Bardziej „panoramiczne” ujęcie przedstawia A. Peccei (1987), bardziej teoretyczne (filozoficzne): H. Jonas (1996). I może jeszcze deklaracja następująca: „Era planetarna może zgasnąć, nim zdąży się rozwinąć. (…) Choć nie ma co do tego pewności, istnieje możliwość lepszej przyszłości. Zadanie jest ogromne, a szanse powodzenia niepewne. Nie możemy uwolnić się ani od rozpaczy, ani od nadziei. Zarówno misja, jak i wycofanie się z niej są niemożliwe. Musimy uzbroić się w «żarliwą cierpliwość». Jesteśmy nie w przededniu walki końcowej, ale u początku walki” (Morin, Kern 1998).
Opublikowane w: Przegląd Filozoficzny – Nowa Seria R. 27: 2018, Nr 4 (108).
O ile treść „Uwag końcowych” uważam za całkowicie słuszną, to w opisie dochodzenia do tego wniosku widzę szereg nieprawidłowości a także błędów, które – jak sądzę – spowodowały, iż argumentacja jest nieprzekonująca i skomplikowana. W szczególności chodzi mi o to, że:
1. Nieprawdą jest, iż Marks był filozofem
2. W wielu zdaniach Autor myli utopię z uproszczeniem.
Ad 1 Biologiem nazywamy tego, kto pracuje nad rozwojem wiedzy lub przynajmniej jest nauczycielem w tej dziedzinie. Nie nazwiemy biologiem tego, kto studiował tą gałąź nauki i wiadomości tam zdobyte wykorzystuje jako narzędzie pomocnicze w swej profesjii np. hodowcy, prawnika, filozofa itp. Podobnie sprawa przedstawia się w przypadku prawidłowego użycia nazw takich jak fizyk, meteorolog, literaturoznawca … itd co także dotyczy to filozofa. Marks nie nauczał filozofii, a jego wkład do jej rozwoju było to działanie uboczne. Marks był marksistą, czyli tworzył podstawy nauki nazwanej jego imieniem. W tej swojej działalności korzystał z dorobku głównie historyków i ekonomistów, ale także ze swojej głębokiej znajomości filozofii. Jest przy tym wiadomym, że korzystając z ww. przyczynił się do ich rozwoju, nie tylko zresztą tych trzech, lecz także ma swój ogromny wkład do powstającej wówczas socjologii i nie tylko to.
Ad 2.Odejście od prawidłowego posługiwania się słowem dostrzegam np. w zdaniu „utopia – nazwijmy ją tak – „społeczeństwa racjonalnego” i w dotyczących komentarzach, gdzie wyraźnie jest mowa o uproszczonym obrazie zjawiska. Wiedza nasza jest cząstkowa. Przedstawiając jakiekolwiek zagadnienie nie jesteśmy w stanie osiągnąć absolutną precyzję. Zawsze musimy stosować uproszczenia w skali pozwalającej na uzyskanie poprawnych praktycznie rezultatów. I tak np w fizyce wielokrotnie wystarczającym jest model atomu jako jądra i krążących elektronów. W bardziej złożonych potrzebach musimy już sprostować, że elektrony nie krążą, lecz tworzą powłoki, co znowu też nie jest prawdą, gdyż „powłoka elektronowa” jest to coś o zupełnie innych właściwościach niż powłoka w rozumieniu potocznym. Podobnie jest np. w meteorologii choćby z tym, co nazywamy „frontem”, a w naszym przypadku z pojęciem „racjonalności” człowieka lub grupy ludzi. Nie ma bowiem w żadnym przypadku działań tylko racjonalnych lub tylko kierowanych emocjami.Jeżeli mówimy, iż człowiek lub grupa postępuje racjonalnie, należy to rozumieć, iż wpływ „ratio” jest tu znaczący.
Ogólnie rzecz biorąc należy zdawać sobie sprawę z tego, że Marks był marksistą. W wymiarze teorii polegało to na badaniach naukowych, a w praktycznym na tworzeniu jedności najbardziej postępowej klasy społecznej i jej samoświadomości. Wszystko inne trakował jako narzędzia, co dotyczy także jego futurologii i filozofii, które powstawały wyraźnie pod naciskiem okoliczności zewnętrznych np. jako polemika (Antyduhring) lub materiał agitacyjny (wizje przyszłości).
Faktycznie Marks nie był filozofem, ale nie dlatego, że nie uczył filozofii, no litości… Nie był filozofem, ponieważ filozofia (podobnie jak ekonomia polityczna czy religia) to myślowe odwzorowanie wyalienowanego świata. A on był komunistą i wiedział, że filozoficzne bleblanie nigdy nie przekuje się w praktykę. Na co dowód mamy w tym tekście. „Marks jest spoko, miał rację w jednych kwestiach, a w innych nie, ale każdy inny myśliciel też się mylił, więc tak naprawdę są one nie do rozwiązania”. Skoro komunizm nie jest odpowiedzią, to po co Stowarzyszenie MARKSISTÓW publikuje takie teksty?
DD, odpowiem Ci od Twojego końca, „po co”… Otóż nie publikujemy na stronie tekstów tylko po to, by połechtać swoje ego i utwierdzić się we własnym samozadowoleniu własnej mądrości. Publikujemy teksty „na temat” i „mające wartość”. Nie musimy się zgadzać z czymś w 100%, aby to popularyzować. Pewnie w każdym tekście każdego autora jest wiele drobnych miejsc, gdzie zawsze można się doczepić – ale po to właśnie jest na tej stronie włączony system komentarzy, by móc się krytycznie/apologetycznie odnosić do każdego. Samokrytyczna autorefleksja marksizmu nie ma nic wspólnego z „filozofowaniem młotem” (albo: „filozofowaniem cepem”).
Muszę zaprotestować przeciw urągającemu logice i porządkowi odejściu od tematu. Komentarz, ma zawierać uwagi dotyczące tekstu inicjującego dyskusję. Już DD sugerując, że strona internetowa jest redagowana niewłaściwie, wstawił wątpliwą logicznie (przynajmniej jeśli chodzi o związek z tematem komentowanego eseju) dygresję, którą z biedą można usprawiedliwić np. jako próbę ożywienia, czy urozmaicenia wywodu. Jednak uwaga ta wyraźnie wychodzi poza sprawy poruszone w komentowanym artykule, wobec czego jej komentowanie należało albo wykonać w osobnym artykule, albo (co zresztą też było by nie całkiem fair względem inicjatora czyli „właściciela” dyskusji – Waldka C.) podczepić jako dygresyjny dodatek do uwag ściśle trzymających się tematu.
I jeszcze jedno: mój nin. post też jest nie na temat, Wg własnych wskazań powinienem napisać nie komentarz lecz osobny artykuł zaczynający się od słów: „Komentując uwagi DD do artykułu WC, PC popełnił błąd, który należy omówić, by zapobiec jego powtarzaniu … itd. No ale może mi to zostanie zapomniane bez zakwestionowania słuszności.