Kazimierz Mijal w artykule Okres przejściowy od społeczeństwa kapitalistycznego do komunistycznego („Przegląd Krytyczny” nr 3/17) zdemaskował mnie jako jednego z głównych w Polsce autorów, którzy wnieśli „wkład w rewizjonistyczne wypaczenie stanowiska Marksa”. A ponieważ ogłosił zarazem, że „główną przyczyną klęski rewolucyjnego socjalizmu jest odejście kierownictwa partii komunistycznych i robotniczych … od rewolucyjnych zasad marksizmu”, to awansowałem tym samym do pocztu naczelnych winowajców tej klęski w skali krajowej i światowej. Wprawdzie nie samotnie. Jestem co prawda wymieniony w pierwszej kolejności wśród autorów polskich, przed Adamem Schaffem, ale poświęcono zdemaskowaniu moich złowrogich w skutkach poglądów tylko ćwierć strony, gdy Schaffowi sześć razy więcej. Natomiast w skali międzynarodowej znalazłem się razem z „rewizjonistą, tj. prawicowym oportunistą” Chruszczowem, który zasłużył sobie na zwymyślanie o objętości dwukrotnie większej niż ja, i na równi z anonimowymi „profesorami, filozofami i członkami Akademii Nauk ZSRR”.
Podstawa mojego rewizjonizmu ma polegać na głoszeniu, że niższą fazę społeczeństwa komunistycznego – socjalizm – poprzedzać ma okres przejściowy od kapitalizmu do socjalizmu z dyktaturą proletariatu, podczas gdy według Mijala i ponoć według Marksa ta niższa faza właśnie jest owym okresem przejściowym. Stąd ma też wynikać, że „Ładosz ma na uwadze, o czym wyraźnie jeszcze nie ośmiela się mówić: przedłużenie panowania wielkiego kapitału pod sztandarem socjalizmu burżuazyjnego, tj. „nowej lewicy”, o której mówi otwarcie Adam Schaff”. Uff! Przynajmniej jestem rewizjonistą mniej wyraźnym niż Schaff, ale czy to komplement? Brak mi odwagi!
Swą anatemę Mijal oparł na zacytowaniu jednego fragmentu z napisanego przeze mnie Słowa wstępnego do polskiego przekładu Bucharina Ekonomiki okresu przejściowego, publikowanej wraz z uwagami Lenina do tej książki. Ponieważ nawet ten jedyny cytat podany jest niechlujnie (nie został zamknięty i trzeba domyślać się, gdzie się kończy), a pochodzi z książki, która, choć wydrukowana w 5000 egz. w 1990 r. stanowi rzadkość bibliograficzną, bowiem prawie cały nakład wandale-restauratorzy kapitalizmu oddali na przemiał, pozwolę sobie przytoczyć go w całości w ramach większego fragmentu, z którego zastał wyjęty. Pisałem w tym Słowie wstępnym o historii kształtowania się w marksizmie teorii okresu przejściowego co następuje: „Rzecz prosta, teorii tej nie stworzył ani Lenin, ani tym bardziej Bucharin – z niczego. Świadomość konieczności takiego okresu – społeczeństwa, w którym władza kapitału już jest obalona, ale jeszcze nie ukształtował się socjalizm – znajduje wyraz w twórczości Marksa i Engelsa od jej zarania, od czasu, gdy stali się oni komunistami. W napisanych w 1847 r. „Zasadach komunizmu” Engels na pytanie, czy będzie można od razu po zdobyciu władzy przez proletariat znieść prywatną własność, odpowiada: „Nie, podobnie jak nie dałoby się od razu pomnożyć istniejących już sił wytwórczych w stopniu koniecznym do stworzenia wspólnoty. Nadciągająca (…) rewolucja proletariacka będzie więc tylko stopniowo przekształcać obecne społeczeństwo i wtedy dopiero będzie mogła znieść własność prywatną, kiedy stworzony zostanie konieczny do tego zasób środków produkcji”. Gdy Marks i Engels wyliczają pod koniec II rozdziału „Manifestu partii komunistycznej” typowe przedsięwzięcia, które podejmą rządy klasy robotniczej w najbardziej zaawansowanych krajach kapitalistycznych, inicjując socjalistyczne przekształcenia, to z punktu widzenia dzisiejszego stanu teorii są to w większości przedsięwzięcia okresu przejściowego, a tylko nieliczne uznamy dziś za przedsięwzięcia właściwe niższej fazie komunizmu – socjalizmowi. Wiele ważnych elementów teorii okresu przejściowego zawiera klasyczny wykład naukowego socjalizmu w „Anty-Dühringu” Engelsa. Przykładowo wymieńmy tu wywód o źródłach i konieczności przekształcenia przedsiębiorstw kapitalistycznych przez proletariat „najpierw we własność państwową”. Istotnym przyczynkiem do tej teorii są również znane uwagi Engelsa o wykorzystaniu spółdzielczości w toku budowania socjalizmu, zwłaszcza w rolnictwie. Uniwersalna formuła o historycznej konieczności przejścia społeczeństwa na drodze do komunizmu przez fazę przejściową od kapitalizmu do socjalizmu, fazę, w której państwo musi być dyktaturą proletariatu, a która poprzedza niższą fazę społeczeństwa komunistycznego (dziś nazywaną socjalizmem właśnie), pojawiła się w marksowskiej „Krytyce programu gotajskiego”. Przypomnijmy jej brzmienie: „Między społeczeństwem kapitalistycznym a komunistycznym leży okres rewolucyjnego przeobrażenia pierwszego w drugi. Temu okresowi odpowiada też polityczny okres przejściowy i państwo tego okresu nie może być niczym innym jak tylko rewolucyjną dyktaturą proletariatu”. (N. Bucharin, Ekonomika okresu przejściowego. Z uwagami W. Lenina do książki, s. 10 – 11. Kursywą wyróżniliśmy fragment zacytowany (nie całkiem dokładnie i nie zamknięty) przez Mijala).
Mój rewizjonizm polegać ma więc na tym, że Marks ponoć „niższą fazę komunizmu nazywa okresem przejściowym, okresem demokracji państwa rewolucyjnej dyktatury proletariatu”, że ta niższa faza ma być nadal społeczeństwem klasowym, bo nosi znamiona starego społeczeństwa , z którego się wyłania. Mijal twierdzi, że Lenin był co do tego zgodny z Marksem i obaj nigdy nie mówili o „okresie przejścia od kapitalizmu do socjalizmu”.
Jeśliby nawet Mijal miał rację co do zawartości i uprawnienia interpretacji tekstów Marksa, to żadną miarą nie wynika z mojej interpretacji, iżbym głosił w światowej skali burżuazyjny socjalizm, pod jego sztandarem forsował przedłużenie panowania wielkiego kapitału.
Rzecz w tym jednak, że Mijala interpretacja tekstów jest pozbawiona jakichkolwiek podstaw faktycznych, jest świadectwem braku znajomości tekstów i braku logicznej kultury. Jeśliby rewizjonizm polegać miał na rewidowaniu słów Marksa i Lenina, to rewizjonistą byłby Mijal właśnie.
Że w literaturze marksistowskiej końca XIX wieku i wieku XX przyjęto nazywać socjalizmem to , co Marks w „Krytyce programu gotajskiego” traktował jako wczesną fazę komunizmu, jest powszechnie wiadome i akceptowane. Znane są też historyczne losy negatywnego stosunku Marksa, Engelsa i Lenina do posługiwania się nazwą „socjalistyczny” i „socjaldemokratyczny” dla rewolucyjnego ruchu robotniczego. Nie jest to kwestią sporną między rewizjonizmem, ortodoksją, między rozmaitymi interpretacjami teorii marksistowskiej i odłamami ruchu, które posługują się nimi. Mijal zdaje się nie wiedzieć, że „socjalizm” i „niższa faza komunizmu” to dziś synonimy.
Twierdzić zaś, jakoby Lenin utożsamiał „okres przejściowy” z socjalizmem, to teza kuriozalna i wręcz ignorancka. Podważa ją samo przeczytanie spisu treści „Państwa a rewolucji”. Na V rozdział tej książki składają się kolejne paragrafy o następujących tytułach: „Przejście od kapitalizmu do komunizmu”, „Pierwsza faza społeczeństwa komunistycznego”, „Wyższa faza społeczeństwa komunistycznego”. A poprzedza je paragraf zatytułowany „Ujęcie kwestii przez Marksa”, w którym kanwą wywodu jest właśnie tekst „Krytyki programu gotajskiego”. Lenin w teoretycznych pracach chętniej używał pojęcia „pierwsza faza komunizmu” niż „socjalizm”, ale w „Państwie a rewolucji”, w tymże rozdziale mówi o porządku społecznym „nazywanym zazwyczaj socjalizmem, a u Marksa noszącym nazwie pierwszej fazy komunizmu” (DW, t. 33, s. 87-88). I nie ulegało dlań wątpliwości także w późniejszych pracach, że „epoka dyktatury proletariatu” poprzedza socjalizm. „Socjalizm – pisał – to zniesienie klas. Dyktatura proletariatu zrobiła dla zniesienia klas wszystko, co mogła. Ale nie można znieść klas od razu. Toteż klasy pozostały i pozostaną w epoce dyktatury proletariatu. Dyktatura będzie niepotrzebna, gdy znikną klasy. Nie znikną one jednak bez dyktatury proletariatu” (Ekonomika i polityka w epoce dyktatury proletariatu, DW, t. 39, s. 268. Podkr.- J.Ł.). I tę formułę: „socjalizm to zniesienie klas” powtarzał wielokroć. Mijalowi gdzieś się to zakodowało, bo przypomina, że póki istnieją klasy robotników i chłopów, nie ma komunizmu. Twierdzenie Mijala, jakoby Lenin nie mówił nigdy o okresie przejścia od kapitalizmu do socjalizmu jest fałszem i ignorancją. Mówił dziesiątki razy. Oto jeden z licznych przykładów, zaczerpnięty z projektu programu RKP(b) opublikowanego 23 lutego 1919 r. Lenin postuluje w nim, by rozwijać federacyjną republikę rad, jako typ państwa, który „odpowiada okresowi przejściowemu od kapitalizmu do socjalizmu, tzn. okresowi dyktatury proletariatu”. (DW, t. 38, s. 87. Identyczne sformułowanie w Szkicu projektu programu dla VII Zjazdu RKP(b) w marcu 1918 r. (DW, t. 36, s. 68), podobnie w referacie o rewizji programu i zmianie nazwy partii (tamże, s. 46-48 trzykrotnie).
U Marksa zresztą poprzedzanie pierwszej fazy komunizmu przez okres dyktatury proletariatu też jest oczywiste. Przecież komunizmem nazywa on obie fazy jego funkcjonowania. Kreśląc charakterystykę pierwszej fazy, konstatuje: „Mamy tu do czynienia ze społeczeństwem komunistycznym….” (MED, T. 19, s. 22). I w tej charakterystyce podkreśla, że chodzi o takie społeczeństwo, w którym „nikt nie może dostarczyć niczego innego prócz swojej pracy i (…) nic nie może przejść na własność jednostek prócz przedmiotów indywidualnego spożycia. Co się tyczy jednak podziału tych ostatnich pomiędzy poszczególnych wytwórców, to panuje tu ta sama zasada, co przy wymianie ekwiwalentów towarowych: wymienia się określoną ilość pracy w jednej postaci na takąż ilość pracy w postaci innej” (tamże,s.23). Marks w języku teorii ekonomicznej wyraża tu pogląd, iż w tej fazie panuje zasada formułowana wcześniej przez utopijny socjalizm: każdy według zdolności, każdemu według pracy, a warunkiem jej urzeczywistnienia jest zniesienie klas i zniesienie prywatnej własności środków produkcji. Zasadę tę nazywa „prawem burżuazyjnym” nie dlatego, iżby istniała nadal burżuazja, lecz dlatego, że jest tożsama z podziałem według pracy stosowanym przez kapitalizm w odniesieniu do robotników najemnych. Z tą wszakże kapitalną różnicą, że teraz, po zniesieniu prywatnej własności, jest to jedyna zasada podziału; nie ma już podziału wytworzonego dochodu według wielkości kapitału wnoszonego przez jednostki. Może zmyliło to Mijala i przypisał Marksowi pogląd, że socjalizm jest wciąż jeszcze społeczeństwem klasowym. Lecz Marks expressis verbis taką interpretację wyklucza pisząc o działaniu owego prawa podziału w pierwszej fazie komunizmu: „….Nie uznaje ono żadnych różnic klasowych, gdyż każdy jest tylko pracownikiem jak inni” (tamże, s.23, podkr. J.Ł.) A rozpoczyna charakterystykę owej fazy słowami: „W obrębie społeczeństwa zrzeszonego, opartego na wspólnej własności środków produkcji …” (tamże, s.22).
Może podobnie nie uchwycił Mijal – zmyliła go ona – dialektyki Lenina, gdy ten ostatni głosił, że w socjalizmie, tj. pierwszej fazie komunizmu, utrzyma się przez pewien czas „państwo burżuazyjne – bez burżuazji”, niezbędne właśnie po to, by strzec powszechnej realizacji owego „burżuazyjnego prawa” podziału (DW, t. 33, s. 93).
Jeśli rewizjonizmem ma być niezgodność z literalnymi wypowiedziami klasyków marksizmu, to Mijal jest wielokrotnym rewizjonistą. Napisał, że Marks niższą fazę komunizmu nazywa nie tylko okresem przejściowym, ale i „okresem demokracji państwa rewolucyjnej dyktatury proletariatu”. Marks nigdzie nie mówi tymi słowy.
* * *
Mijal jest zresztą rewizjonistą wielokrotnym i notorycznym w swych pozytywnych wywodach o okresie przejściowym czyli według Jego koncepcji – o socjalizmie, o pierwszej fazie komunizmu. Uznaje bowiem nie tylko – wbrew Marksowi i Leninowi – konieczność trwania w socjalizmie dyktatury proletariatu, ale na dodatek głosi, że dyktatura proletariatu wymaga powszechnie jednopartyjności, dyktatury partii komunistycznej, zniesienia wolności burżuazyjnych, zniesienia konkurencji itd., itp. Marks zaś wraz z Engelsem w Manifeście partii komunistycznej stał wręcz na gruncie wielości partii robotniczych, traktując partię komunistyczną jako jedną z nich, aprobował taką wielopartyjność w Komunie Paryskiej (gorzej – traktowali ją jako realizację dyktatury proletariatu, choć marksistowska partia jej nie przewodziła!). Lenin bynajmniej nie czynił z konieczności cnoty i traktował jednopartyjność władzy radzieckiej – dyktatury proletariatu – nie za uniwersalną jej cechę, podobnie jak ograniczenia praw wyborczych dla burżuazji, nie głosił programowo likwidacji „burżuazyjnych wolności”, lecz ich urzeczywistnienie pełne. Nie głosił też zniesienia konkurencji – wręcz przeciwnie, postulował jej upowszechnienie w okresie przejściowym i w komunizmie. Już okres przejściowy otwierał możliwość faktycznego uczestniczenia w konkurencji przez ogół ludzi pracy, gdy kapitalizm ogranicza aktywny w niej udział tylko do prywatnych właścicieli środków produkcji i wymiany. To dopiero Stalin uczynił z konieczności rzeczywistych i rzekomych mijalowskie cnoty jednopartyjnej dyktatury proletariatu, partii stojącej ponad państwem owej dyktatury, a nawet „śmiało” rozszerzył panowanie tych cnót na wyższą fazę komunizmu.
* * *
Niech nikt nie zarzuca mi, że dogmatycznie pragnę ustalić jedynie słuszne poglądy klasyczne marksizmu i ogłosić ich nieprzemijający walor w każdym szczególe. Polemikę podejmuję dla ustalenia historycznej prawdy, jakie były poglądy Marksa rzeczywiście, lecz bynajmniej nie identyfikuję się z nimi dziś. Przeciwnie, uważam, że wymagają, w świetle przebiegu procesu historycznego, rewizji pod względem zakresu bardziej wszechstronnej, zaś w treści prowadzonej z diametralnie innych pozycji, lecz znacznie gruntowniejszej od przeprowadzanej dotąd przez wszelkiej maści patentowanych rewizjonistów poprzedniej epoki.
Nie zaczynajmy jednak od przeżuwania teorii „okresu przejściowego”. Dyskusje na ten temat były sensowne i aktualne w epoce „realnego socjalizmu”. Wplecione były bowiem w walkę z drobnomieszczańskimi proklamacjami „rozwiniętego socjalizmu”, „wszechstronnie rozwiniętego socjalizmu”, wkroczenia w rozwinięte budownictwo komunizmu, w walkę z ogłaszaniem zakończenia dyktatury proletariatu i ustanowienia „państwa ogólnoludowego” czy „ogólnonarodowego”, z ogłaszaniem zakończenia okresu przejściowego właśnie, zakończenia walki klasowej itp., itd. Kontynuowanie dzisiaj tych sporów nie ma sensu, nic nowego nie wyspekuluje się. Dziś dla teorii socjalizmu, komunizmu na plan pierwszy wysuwa się analiza społecznych przyczyn upadku realnego socjalizmu, demaskowanie rozpanoszonej i nie znajdującej odporu apologii kapitalizmu w stylu, wobec którego Fukuyama jest gołębiem.
Na gruncie tej analizy kształtowanie pozytywnego programu minimum lewicy, bez którego pozostanie ona sektą (bądź gorzej – sektą sekt) i niczym więcej.
Mijal przekonuje nas, że w skali światowej jesteśmy w okresie przejściowym do komunizmu, bowiem kapitalizm jest skazany na zagładę, a ostały się rosnące w potęgę socjalistyczne Chiny. W Polsce zaś mamy chwilową porażkę i nadal jest okres przejściowy, bo klasa robotnicza się zbudzi. Mijal od 40 lat przepowiada, że się zbudzi, a fakty pokazują, że biegnie proces wręcz przeciwny i nie ma wyraźnych symptomów zwrotu. Szlachetna to wiara. A niewątpliwie słuszne – domaganie się nazywania rzeczy po imieniu: przywraca się kapitalizm, dokonuje się kontrrewolucja, a nie „transformacja”, „reforma” i „solidarnościowa rewolucja”.
Lecz pozostaje faktem, że marksiści nie dostarczyli w swych sporach masom „busoli działania” dla zagrodzenia drogi restauracji kapitalizmu: ani Trocki, ani Bucharin, ani Tito, ani Gramsci, ani Lukacs. Pozostaje też faktem, że głośni „reformatorzy”, rewizjoniści obiektywnie działali nie na rzecz „odnowy socjalizmu”, „reformowania socjalizmu”, lecz na rzecz restauracji kapitalizmu. Obiektywnie, choć wielu uległo samoułudzie, a i wielu dziś ulega samoułudzie a reborus – prezentując siebie jako Walenrodów diabelskiej sprawy komunizmu. Obiektywnie taki był sens ich politycznego programu, bo faktyczne skutki, a nie intencje – szlachetne czy zdradzieckie – decydują o charakterze programów, a skutki są wszędzie jednakie! Ortodoksi nie potrafili dostarczyć analiz niedostatków socjalizmu i ujawnić społecznych sił zdolnych do ich eliminacji, nie dali programów, które porwałyby masy, klasę robotniczą do walki w obronie socjalizmu i do ofiarnych działań dla jego rozwijania. Dziś toczą potępieńcze spory o to, co by było gdyby…. Nie potrafili odnaleźć „ruchu, który znosi stan dzisiejszy” w nowym układzie sił światowych i narodowych, klasowych, jaki się ukształtował. A ruch historyczny zniósł wczorajszy stan realnego socjalizmu, ruch o masowym charakterze, dla którego przeciwwagi nie znaleziono.
I nie znajdzie się przy upartym krążeniu wokół nadziei, że nastąpiła chwilowa porażka. Potrzeba badania sił społecznych, które okiełzają impet kapitalizmu, innego niż ten sprzed wieków. Potrzeba też badania społecznych procesów w Chinach, krytycznej analizy głębokich procesów kryjących się za hasłem „socjalistycznej gospodarki rynkowej” – największej przecież herezji w stosunku do tekstów Marksa – a nie wzruszeń, że istnieją i potężnieją gospodarczo. Oczywiście tego trzeba przede wszystkim samym Chińczykom, oni muszą tego dokonać, ale wobec ich wielkości – z internacjonalistyczną pomocą.
Jarosław Ładosz
26.11.1996 r.