(Recenzja książki: Ryszard Kaczmarek, Powstania śląskie 1919-1920-1921. Nieznana wojna polsko-niemiecka, Wydawnictwo Literackie, 2019)
Wydawałoby się, że temat nieciekawy, ale Kaczmarek dociera do wielu nieznanych wcześniej dokumentów, które są szeroko cytowane. Dlatego każdy, kto interesuje się tym okresem znajdzie wiele inspirujących miejsc, które będzie mógł wykorzystać w swojej twórczości naukowej i publicystycznej. Ponieważ mamy 100-tną rocznicę wybuchu drugiego powstania, do niego ograniczę prezentację.
Okres przed powstaniem
Po upadku I powstania śląskiego niemieckie oddziały Reichswehry opuściły Górny Śląsk. Odbiło się to na nastrojach ludności niemieckiej. W styczniu 1920 roku na Górny Śląsk wkroczyły oddziały alianckie. Na początku liczyły one ok. 15 tysięcy żołnierzy, a w latem 1921 roku około 20,5 tys. żołnierzy (11 391 Francuzów, 4 683 Brytyjczyków, 4 442 Włochów). Ale po pewnym czasie okazało się, że żołnierze, którzy przeżyli wojnę, nie wykazywali się chęcią angażowania w konflikty zagrażające ich życiu. Niemcy uważali, że dystans żołnierzy francuskich jest tylko grą pozorów, że przecież nie tak dawno walczyli przeciwko swoim śmiertelnym wrogom – żołnierzom niemieckim, a ponadto wśród nich było wielu żołnierzy mówiących po polsku. Tymczasem było w ich zachowaniu mniej intencji politycznych. „Francuscy żołnierze, a może bardziej oficerowie, traktowali pobyt na Górnym Śląsku jako rodzaj egzotycznej służby połączonej z urlopem i zamierzali korzystać z wszystkich uroków życia, chcąc nie tylko flirtować z miejscowymi dziewczętami, ale i mieć do dyspozycji domy publiczne. Liczyli, że w regionie borykającym się z dramatycznym załamaniem zaopatrzenia ceny usług erotycznych nie będą wygórowane. W takiej sytuacji konflikt właściwie był nieuchronny, szczególnie w momencie, kiedy »niemieccy patrioci« ogłosili, że hańbą narodową jest utrzymywanie kontaktów seksualnych z »okupantami«” (240-241).
Wraz z przekształceniem Górnego Śląska w teren plebiscytowy oprócz wojsk alianckich bezpieczeństwa pilnowała nowa formacja policyjna (Sicherheitspolizei – SiPo), składająca się w większości z Niemców, nad którą kontrolę sprawowała Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa. SiPo liczyła około 4 tys. policjantów, ale nie była w stanie zapewnić spokoju społecznego.
Sytuacja ekonomiczna wielu rodzin na śląsku była bardzo trudna. Spadła produkcja przemysłowa i utrzymywało się bezrobocie. Obie strony starały się pozyskać robotników na swoją stronę. Niemcy tłumaczyli, że przyczyną kryzysu jest wstrzymanie wysyłanie węgla kamiennego do Niemiec. Na skutek załamania się frontu polskiego na wschodzie Niemcy rozpowszechniali plotkę, że potajemnie wysyłano węgiel i żywność do Polski za przyzwoleniem Francuzów. Polacy próbując pozyskać robotników, proponowali odblokowanie eksportu węgla do Polski. Prawdziwą przyczyną kryzysu, zdaniem R. Kaczmarka, była potrzeba przestawienie produkcji na tory pokojowe, a to wymagało czasu i spokoju.
W maju 1919 roku wybuch strajk górników wygasł dopiero w czerwcu, ale tlił się jeszcze tylko w powiecie pszczyńskim i rybnickim. Ożywił się on w przeddzień II powstania śląskiego. 5 lipca 1920 roku rozpoczął się niemiecki strajk generalny urzędników i pracowników zakładów komunalnych. Strajkom tym towarzyszył polski strajk szkolny. W powiatach nadgranicznych strajkowało od 25-50 procent dzieci, a w powiecie Rybnickim około 60 procent. Oczekiwano nauczania wszystkich przedmiotów w języku polskim. Strajk zaczął wygasać w czerwcu, kiedy władze niemieckie poszły na ustępstwa w sprawie języka.
Niemcy z niepokojem obserwowali nieoficjalne towarzyskie kontakty między polskim komisarzem Korfantym a przewodniczącym Międzysojuszniczej Komisji Le Rondem. Wiosną 1920 roku dochodziło do napadów na żołnierzy francuskich. Latem mnożyły się przypadki bójek, napadów na manifestacje, rozruchów, w dużych miastach i małych miejscowościach.
Armia Czerwona u bram
Latem 1920 roku Niemcom wydawało się, że los im sprzyja. Armia Czerwona przełamała polską kijowską ofensywę i znalazła się nad Wisłą. Uważali, że klęska Polski może rozstrzygnąć o losie Górnego Śląska bez konieczności organizowania plebiscytu. Niemieckie związki zawodowe sprzyjające socjaldemokratom, a także komunistom podejmowały uchwały, aby węgiel wysyłany do Polski nie mógł być wykorzystywany w przemyśle zbrojeniowym. Natomiast polscy członkowie rad zakładowych uważali, że uchwały takie skierowane były przeciwko odradzającemu się państwu polskiemu. Na Śląsk napływała duża liczba dezerterów, osób obawiających się mobilizacji, uchodźców (w tym ludności żydowskiej). Kiedy lewicowi działacze związków zawodowych dostrzegli francuskie transporty wojskowe, uznano je za pomoc w walce z Armią Czerwoną, „Lewica niemiecka wezwała wtedy kolejarzy, a także zatrudnionych w placówkach ekspedycji na kopalniach i w hutach, by takie transporty sabotować i powstrzymywać. […] Niemieckie związki zawodowe kolejarzy zagroziły wówczas, że jeżeli Dyrekcja Kolei wykona to polecenie, rozpocznie się strajk, który powstrzyma ruch pociągów na całym terenie plebiscytowym” (s. 284).
Bardzo ciekawy fragment rozważań Kaczmarka dotyczy stosunków Niemiec z Rosją Radziecką. Są to wydarzenia zupełnie przemilczane w oficjalnej propagandzie. Przed wybuchem II powstania śląskiego rząd niemiecki starał się znormalizować swoje stosunki z Rosją Radziecką, aby mieć wolną rękę w sprawie Górnego Śląska. Niektórym kręgom rządowym wydawało się wczesną wiosną 1920 roku, że w wypadku klęski Polski alianci zachodni (w obawie przed komunizmem) zgodzą się na powstrzymanie rozbrojenia Reichswehry i zgodzą się na zwiększenie limitu jej żołnierzy do 200 tysięcy. „W geście dobrej woli w stosunku do Moskwy Niemcy już z góry, w ślad za ofertą współpracy gospodarczej, dali więc przyzwolenie na działalność komunistów w Rzeszy Niemieckiej. W zamian uzyskali deklarację radzieckiego Komisariatu Spraw Zagranicznych, że Armia Czerwona nie przekroczy granic Niemiec, ale nie tej nowej, lecz tej z 1914 roku, co oznaczało pozostawienie Górnego Śląska po stronie Rzeszy” (285-286). Prezydent Friedrich Ebert 20 lipca 1920 roku ogłosił neutralność w wojnie na wschodzie i deklarację o wstrzymaniu transferu przez Niemcy materiałów wojennych. W przypadku klęski Polski sztabowcy niemieccy liczyli się z możliwością zajęcia Górnego Śląska bez sprzeciwu Francji. „Kiedy wojska sowieckie dotarły do Prus Wschodnich, Reichswehra skierowała tam oficera łącznikowego, a minister spraw zagranicznych Niemiec Walter Simons nawiązał kontakt z rosyjskim komisarzem ludowym spraw zagranicznych Gieorgijem Cziczerinem w celu unormowania stosunków handlowych (układ handlowy podpisano 6 maja 1920 roku)” (s. 286).
Niemcy przecenili znaczenie wydarzeń na froncie wschodnim. Ale wielu także po stronnie polskiej nie wierzyło w możliwość zwycięstwa. Wszystko wskazuje jednak na to, że Niemcy swoje życzenia wzięli za rzeczywistość. Ich poczucie łatwego zwycięstwa na Górnym Śląsku podsyciło łatwe zwycięstwo w plebiscycie na Warmii, Powiślu i Mazurach.
W całej Europie Zachodniej protestowano w obronie Rosji Radzieckiej. Nawet w Raciborzu w przeddzień powstania zatrzymano francuski transport do Polski. „Komisja aliancka w przeddzień powstania musiała podjąć pertraktacje z niemieckim komitetem strajkowym […], który stanął na czele protestu przeciw wykorzystywaniu Górnego Śląska jako zaplecza dla akcji wsparcia oddziałów polskich walczących z Armią Czerwoną. […] Było to wyraźne nawiązanie do zarządzenia rządu niemieckiego z 25 lipca zabraniającego przewozu towarów o charakterze militarnym na front polsko-radziecki” (s. 291). Niemcy i Rosjanie przewidywali konieczność ewentualnego internowania wycofujących się na Śląsk oddziałów polskich.
Z tych rozważań Kaczmarka wynika, że ocalenie Europy przez odradzającą się Polskę, przed zalewem Armii Czerwonej, jest mitem. Zadzierzgnięta wówczas współpraca pomiędzy Niemcami i Rosją Radziecką zaowocowała 16 sierpnia 1922 roku podpisaniem układu w Rapallo. Na jego mocy nastąpiła wzajemna rezygnacja z jakichkolwiek roszczeń z tytułu poniesionych kosztów wojennych i odszkodowań wojennych z okresu 1914–1918 i powojennego; uregulowanie prawne wszystkich kontrowersji wynikających z okresu I wojny światowej; przywrócenie dyplomatycznych i konsularnych stosunków między Rzeszą Niemiecką i Rosyjską Federacyjną Socjalistyczną Republiką Rad.
WYBUCH POWSTANIA
Jeszcze przed wybuchem powstania dochodziło do demonstracji organizowanych przez obie strony i starć z użyciem broni. Byli zabici i ranni po obu stronach. Niemcy byli pełni nienawiści do Francuzów, których oskarżano o sympatie propolskie. 17 sierpnia 1920 roku po fałszywej informacji w prasie niemieckiej o zdobyciu Warszawy przez Armię Czerwoną, w Katowicach bojówki niemieckie zaatakowały przy ul. Warszawskiej siedzibę powiatowego inspektora Międzysojuszniczej Komisji – pułkownika Blancharda. Żołnierze francuscy zmuszeni byli użyć broni, zabijając 10 atakujących. W odwecie doszło do zlinczowania znanego polskiego lekarza dra Andrzeja Mielęckiego, który opatrywał rannych, a potem zdemolowania siedziby polskiego komitetu plebiscytowego w Katowicach w hotelu „Deutsches Haus” (na rogu ul. Plebiscytowej i Wojewódzkiej), w trakcie którego pobito doktora Henryka Jarczaka.
Przed wybuchem powstania sytuacja po stronie polskiej była bardzo skomplikowana, szczególnie z uwagi niepowodzenia w wojnie z Rosją Radziecką oraz przegranie przez Polskę plebiscytu na Warmii, Mazurach i Powiślu. Drugie powstanie wybuchło pod naciskiem komendanta Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska (POW GŚ) w powiecie katowickim Walentego Fojkisa, dążącego do powstrzymania Niemców przed atakami. Naczelnym dowódcą II powstania śląskiego został Alfons Alfred Zgrzebniok.
W dniach 20–21 sierpnia 1920 roku ponad 2 tysiące powstańców pod dowództwem ppor. Stanisława Krzyżanowskiego, powiatowego komendanta POW GŚ w Pszczynie, opanowało cały powiat pszczyński (z wyjątkiem Pszczyny, której celowo nie zajęto ze względu na zakaz Dowództwa POW GŚ).
Na Górnym Śląsku powstańcy zdobyli w toku walk m.in. miejscowości: Szopienice, Mikołów, Murcki, Hołdunów, Dąbrówka Mała, Janów, Nikiszowiec, Giszowiec, Ochojec oraz Hutę Baildon, Rozbarak, Brzeziny Śląskie, Brzozowice-Kamień, Piekary Śląskie, Miechowice, Bogucice, Bytom (opuszczony wkrótce przez powstańców na żądanie koalicji).
W powiecie rybnickim powstańcy pod dowództwem Jana Wyględy i Józefa i Mikołaja Witczaków opanowali teren do linii Pszów – Wodzisław Śląski – Godów, a oddziały z Józefem Michalskim na czele zdobyły Wodzisław Śląski.
Powstańcy śląscy nie zaatakowali większych miast, w których stacjonowały wojska alianckie, jednak, wzbudzając panikę wśród ludności niemieckiej, prowadzono walki w rejonie Mysłowic, Katowic-Wełnowca, Siemianowic, Łagiewnik, Maciejkowic, Chorzowa, Hajduk Wielkich i Nowego Bytomia.
Korfanty był początkowo niechętny wybuchowi powstania, w sytuacji słabości państwa polskiego, ale w końcu zgodził się i wezwał do strajku generalnego. Wybuchł on ze szczególną siłą i wydobycie węgla spadło do ok. 20 %, co głównie odczuły Niemcy, ponieważ do nich trafiało większość wydobywanego węgla. Ale odczuła to również Polska – między 21 a 31 sierpnia nie skierowano do Polski żadnego transportu. Decyzja o strajku generalnym była słuszna, gdyż powstańcy zyskali szersze zaplecze społeczne. „Tworzyli je ci robotnicy, którzy wprawdzie nie byli gotowi na zbrojny konflikt, ale walcząc o poprawę warunków pracy, destabilizowali sytuację polityczną. Obydwa protesty – z jednej strony walki powstańców, z drugiej masowy strajk robotników – razem stwarzały wrażenie, jak pisał niemiecki pełnomocnik przy komisji alianckiej, powszechnego polskiego »zrywu narodowego«” (s. 301).
W zajętych przez powstańców mniejszych miejscowościach tworzono polską policję, przeprowadzano rewizje w domach w poszukiwaniu broni, zatrzymywano Niemców podejrzanych o działalność antypolską, pozbawiano niemieckich urzędników władzy, ze szkół usuwano niemieckich nauczycieli, kontrolowano zakłady przemysłowe. Centra dużych miast jak Katowice, Tarnowskie Góry, Bytom, Zabrze, Królewska Huta – otaczano posterunkami peowiaków, gdyż dominowała w nich ludność niemiecka.
Z czasów powstania zachował się dokument Dyrekcji Policji w Berlinie, w którym liczono się z możliwością wykorzystania dla podtrzymania powstania oddziałów Wojska Polskiego pokonanych przez Armię Czerwoną. Liczono się nawet z ewentualnością, że Polacy podejmą próbę opanowania całego Śląska.
24 sierpnia 1920 roku Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa ogłosiła, że zostanie zorganizowana policja plebiscytowa, a następnego dnia Korfanty jako dyktator powstania wydał rozkaz o rozwiązaniu POW GŚ. W wyniku negocjacji Korfanty 29 sierpnia ogłosił oficjalny koniec walk, deklarując, że cele powstania zostały osiągnięte. Alianci podawali przesadną liczbę powstańców (pięćdziesiąt, sześćdziesiąt tysięcy), aby usprawiedliwić swoją bezczynność podczas walk. Pomimo tego, że Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa ogłosiła stan wyjątkowy i poszerzyła kompetencje sądów specjalnych, Polacy niekiedy przy poparciu wojsk francuskich, zajmowali kolejne powiaty. Francuzi twierdzili, że mają za mało żołnierzy, a Anglicy nie wywiązali się ze zobowiązań dostarczenia dodatkowych żołnierzy, gdyż byli zaangażowani w konflikt w Irlandii.
Polski rząd w Warszawie nie wspomógł powstania, ponieważ w tym czasie w pełnym toku znajdowała się kontrofensywa polska przeciw nacierającej na Warszawę Armii Czerwonej, rozpoczęta 16 sierpnia 1920 roku.
W czasie powstania zginęło od 150 do 800 powstańców, a liczba rannych nie jest znana. Straty było niższe niż w czasie pierwszego powstania śląskiego, gdyż było lepiej zorganizowane i zabezpieczono pomoc medyczną. Część rannych udało się nawet ewakuować do szpitali w Polsce.
Po powstaniu
Powstanie zakończyło się porozumieniem, ale najbardziej widocznym jego skutkiem było rozwiązanie Sicherheitspolizei (SiPo) i utworzenie Policji Plebiscytowej (Abstimmungspolizei – APO), jako opartej na parytecie sił porządkowych. Funkcjonariuszami APO mogli być wyłącznie Górnoślązacy, co ograniczyło możliwość zatrudniania w niej Niemców. Policja Plebiscytowa składała się z trzech kompanii rozlokowanych w Opolu, Gliwicach i Katowicach. Umundurowanie przyjęto po SiPo, dodano jedynie niebieskie kołnierzyki i biały otok na czapce. Zwierzchnictwo na APO sprawowali alianci. Dowódcami APO zostali Francuzi. Do grup w Gliwicach i Katowicach skierowano po 35 Polaków, których wcześniej przeszkolili francuscy oficerowie. W późniejszym okresie dowódcami kompanii mogli być po równo Polacy i Niemcy.
Jesienią 1920 roku rosło zapotrzebowanie na zwiększenie funkcjonariuszy APO, w związku z wzrostem napadów bandyckich, mnożyły się napady, rabunki, terroryzowanie ludzi, groźby. Wielu Niemców uciekło z powiatów wschodnich, co ułatwiło Polakom przejęcie kontroli nad APO. Obumierały niemieckie struktury służące niemieckiej propagandzie nacjonalistycznej, jak śląska Hakata. „W okresie kampanii plebiscytowej rozdźwięk między wykształconymi, ale jednocześnie obcymi, niemieckimi właścicielami i chłopami posługującymi się na co dzień innymi językami zaczął się szybko pogłębiać za sprawą powojennej złej sytuacji ekonomicznej, stając się źródłem klasycznego podziału na Górnym Śląsku na »my« i »oni«. Praca fizyczna i owo poczucie dyskryminacji stały się cechami konstytutywnymi przynależności regionalnej. Rugowanie Polaków Górnoślązaków z administracji oraz stanowisk kierowniczych w przemyśle prowadziło do narastania poczucia obcości w państwie niemieckim i przyśpieszało unarodowienie Górnoślązaków – mieli oni nadzieję na zniwelowanie społecznych barier w Polsce, którą zresztą często idealizowali i postrzegali jako państwo sprawiedliwości społecznej” (s. 321-322). We wschodnich powiatach Niemcy przegrywali także spór o szkołę, widoczny był proces wypierania nauczycieli niemieckich ze szkół, uznano pełnię praw języka polskiego we wszystkich placówkach. Ale prawa do nauczania języka polskiego posiadało niewielu nauczycieli – na terenie plebiscytowym miało je 133, przy kilkuset szkołach ludowych.
Niemcy rozważali utworzenie górnośląskiego kraju związkowego, mimo sprzeciwu rządu pruskiego. Niemcom zaszkodził jednak brak jednomyślności w sprawie samodzielnego landu Górny Śląsk. Przeciwni wydzielenia Śląska jako landu byli m.in. socjaldemokraci. Aby przeciwstawić się niemieckim argumentom, że Górnoślązacy w przypadku zwycięstwa w plebiscycie Polski, będą rządzeni przez ludzi przysłanych z Warszawy, Polska zapowiedziała w ustawie z 15 lipcu 1920 roku utworzenie województwa samorządowego na Górnym Śląsku. Polska zrezygnowała z części suwerenności na uzyskanym terenie plebiscytowym, zapowiadając wprowadzenie na nim autonomii terytorialnej. Województwo miało być rządzone przez mieszkańców przyszłego polskiego Górnego Śląska. Województwo miało mieć jednoizbowy Sejm Śląski, który miał decydować o języku urzędowym, szkolnictwie, stosunkach wyznaniowych z wyjątkiem spraw regulowanych w przyszłym konkordacie, administracji i podziale wewnętrznym województwa, organizacji policji, przepisach podatkowych. Przyszłe województwo śląskie miało mieć odrębny budżet i tzw. Skarb Śląski. W kompetencji władz centralnych, miała pozostać polityka zagraniczna, wojsko i polityka monetarna. Spór o autonomię wygrała strona polska. Pokazywano niespójność stanowiska niemieckiego, co miało świadczyć o nieszczerości i chęci oszukania Górnoślązaków.
Mimo, że wielu politykom, szczególnie z obozu nacjonalistycznego, idea autonomii wydawała się sprzeczna z ideą państwa narodowego, udało się w Sejmie Ustawodawczym uzyskać zgodę wszystkich frakcji parlamentarnych do przyjęcia ustawy w sprawie Górnego Śląska jeszcze przed uchwaleniem Konstytucji. Samorządowe Województwo Śląskie miało specjalny status ustrojowy w II RP, odpowiadający modelowi autonomii terytorialnej, której potem odmawiano na przykład tzw. Galicji Wschodniej, chociaż Polska przyjęła wcześniej w tej sprawie zobowiązania międzynarodowe.
Po drugim powstaniu śląskim Niemcy nie mieli wątpliwości, uważali że Polska nie pogodzi się z wynikami plebiscytu, gdyby były one dla niej niekorzystne. Dlatego Niemcy zaczęli rozbudowywać swoją organizację paramilitarną – Kampforganization Oberschlesien (KOOS), podobnie jak Polacy na miejsce POW GŚ, utworzyli Centralę Wychowania Fizycznego (CWF).
Polsce zaszkodziła sprawa Teofila Kupki, który przez kilka miesięcy był kierownikiem Wydziału Organizacyjnego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu, w związku z czym znał jego tajemnice, włącznie z kontaktami z polską konspiracją wojskową. Kupka otwarcie krytykował Korfantego i domagał się jego usunięcia z Polskiego Komisariatu Plebiscytowego. Postulował utworzenie wolnego państwa śląskiego. Kiedy stało się jasne, że niemożliwa jest realizacja hasła „Górny Śląsk dla Górnoślązaków”, gdyż nie spotka się z poparciem aliantów, nawiązał kontakty z niemieckim komisarzem plebiscytowym Kurtem Urbankiem i po II powstaniu wydał odezwę pod tytułem: Górnoślązacy! Szlachecko-Doktorska klika Korfantego zdradziła was. Korfantego obciążał winą za przelanie morza krwi. Przedstawiał go jako przywódcę nowej pazernej elity wykorzystującej ideologię narodową. Dla niego elita ta była odmianą polskiej szlachty, znienawidzonych „panów polskich”, której chodzi o przejęcie kontroli nad bogactwami Górnego Śląska. Chciał wykorzystać separatyzm Górnoślązaków, ale takiej alternatywy traktat wersalski nie przewidywał – Górny Śląsk mógł należeć albo do Polski, albo do Niemiec.
Po opublikowaniu kolejnej antykorfantowskiej odezwy Kupka został oskarżony o współpracę z Niemcami, działalność wywiadowczą i dążenie do osłabienia Polskiego Komisariatu Plebiscytowego. Zabito go we własnym, domu na oczach ciężarnej żony i pięciorga dzieci.
Po upadku II powstania śląskiego w polskim obozie doszło do krótkotrwałego kryzysu. Był on związany z walką wewnętrzną pomiędzy Korfantym i jego zwolennikami z jednej strony, którzy wierzyli w zwycięstwo w plebiscycie, a zwolennikami zbrojnej walki o Górny Śląsk przy czynnym poparciu Wojska Polskiego. Kryzys ten był zapewne jednym z przejawów konfliktu między endecją a piłsudczykami. W wyniku tego kryzysu zlikwidowano na żądanie Korfantego POW GŚ i rozwiązano jej Dowództwo Główne, a w ich miejsce powołano Centralę Wychowania Fizycznego, na czele której Korfanty postawił wiernego sobie Mieczysława Palucha. Ten jednak nie zdecydował się na konflikt z komendantami związanymi z obozem belwederskim, a zaakceptował nawet powrót Alfonsa Alfreda Zgrzebnioka, pozbawionego początkowo dowództwa. Po kilku miesiącach po przysłaniu na Śląsk Michała Grażyńskiego i Wiktora Przedpełskiego, przystąpiono do odbudowy struktur wojskowych, przygotowując się do kolejnego powstania. Ryszard Kaczmarek omawia raport Grażyńskiego do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w którym ten donosił, że w powiecie katowickim było gotowych do walki 1728 członków CWF, w powiecie pszczyńskim 1713, w rybnickim 2000, raciborskim 400, prudnickim 78, strzeleckim 509, bytomskim 1500, zabrzańskim 1000, gliwicko-toszeckim 800, tarnogórskim 985, lublinieckim 441, oleskim 250, w opolskim 500. Grażyński apelował o przysłanie większej ilości broni. Oznaczało to, że w obozie polskim przygotowywano się do kolejnego powstania na wypadek niekorzystnego wyniku plebiscytu z zamiarem opanowania całego terenu plebiscytowego.
Edward Karolczuk