W toczącej się obecnie dyskusji o kryzysie lewicy w Polsce uwaga jej uczestników skupia się przede wszystkim na tym co dzieje się z SLD. Niektórzy krytycy Sojuszu wieszczą wręcz jego upadek i całkowitą marginalizację na polskiej scenie politycznej. Ci, którym nieobojętny jest los lewicy w Polsce, poszukują przyczyn porażek politycznych SLD oraz możliwości jej przetrwania. Pierwszy znaczący ferment ideowo-programowy miał miejsce zaraz po druzgocącej porażce wyborczej SLD w 2005 roku a jego kulminacją był tak zwany „Raport Reykowskiego”. Dziesięć lat po tej porażce wyborczej, przed kolejnymi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, rozważany jest już najczarniejszy scenariusz: całkowitej klęski politycznej SLD i jego samolikwidacja.
Gdy mowa o porażkach politycznych SLD, z reguły podkreśla się (m.in. we wspomnianym „Raporcie Reykowskiego”), że w Sojuszu oraz w jego poprzedniczkach od 1989 roku nie interesowano się „kwestią socjalną”, która stanowi podstawowy wyróżnik ruchu socjalistycznego i lewicowego w ogóle od zarania jego istnienia, że znajdując się osiem lat u władzy (jedna trzecia historii III RP) SLD utracił kontakt z klasami pracowniczymi oraz ich organizacjami, które na całym świecie stanowią podstawowe zaplecze społeczne ruchów lewicowych, że przez osiem lat rządów partia ta nie była zainteresowana ani programowo ani w praktyce, bardzo ważną z punktu widzenia praw i wolności pracowniczych i obywatelskich oraz sprawiedliwości społecznej w Europejską Kartą Praw Podstawowych. Co więcej, bywało tak, że w konfliktach własnościowych, finansowych i światopoglądowych SLD stał po stronie silniejszych, w tym po stronie największego właściciela ziemskiego w Polsce – kościoła katolickiego.
Coś jest na rzeczy w tym, że porażki polityczne SLD przez ostatnich dziesięć lat biorą się stąd, że partia ta co innego deklarowała w swoich hasłach i programach politycznych (przynależność do wielkiej europejskiej rodziny socjaldemokratycznej) a co innego czyniła w praktyce politycznej.
Warto rozważyć następującą hipotezę: SLD przestał być partią lewicową gdyż stał się programowo i praktycznie partią restauracji kapitalizmu w Polsce. Prawdziwość tej tezy implikuje odpowiedź na kolejne pytanie o możliwości i szanse odrodzenia się SLD jako partii lewicowej, a warunkiem niezbędnym „odrodzenia lewicowego” SLD jest pożegnanie się z dotychczasową polityką, co oznacza samokrytykę i odrzucenie programowe i faktyczne uprawianej przezeń praktyki restauracji kapitalizmu w Polsce.
Wpierw spróbujmy jednak uzasadnić sformułowaną wyżej hipotezę o SLD jako „partii restauracji kapitalizmu w Polsce”.
1. Restauracja kapitalizmu czyli „deregulacja”, „liberalizacja” i prywatyzacja
SLD oraz jego poprzedniczki (PZPR i Klub Lewicy Demokratycznej w sejmie kontraktowym, SdRP) uczestniczyli w przygotowaniu i wdrażaniu instytucjonalno-prawnych podstaw, opartej na własności prywatnej, gospodarki rynkowej (gospodarki kapitalistycznej). Początek tej transformacji dała „ustawa Wilczka” o swobodzie działalności gospodarczej z grudnia 1988 roku. Przełomowym dla dalszych zmian ustrojowych był pakiet reform gospodarczo-ustrojowych zwany „planem Balcerowicza” oraz kolejne ustawy deregulacyjne (m.in. o zmianach w organizacji i działalności spółdzielni ze stycznia 1990 roku) i prywatyzacyjne: ustawa o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych z1990 roku, likwidacji PGR-ów z 1991 roku oraz ustawa o narodowych funduszach inwestycyjnych i ich prywatyzacji z 30 kwietnia 1993 roku, czyli Program NFI, przygotowany przez ekipę Lewandowskiego w rządzie Suchockiej, poparty a następnie konsekwentnie wdrażany od 1993 r. przez SLD.
W obowiązującym do dziś (również w SLD) języku „racjonalności gospodarczej”, całokształt uruchomionych na początku 1990 roku zmian ustrojowych określa się mianem: deregulacji gospodarki, połączonej z jej liberalizacją i prywatyzacją.
Jest to język głównego nurtu ekonomii i nauk społecznych w ogóle, który jak ognia unika pojęcia kapitalizmu na określenie zmian, które zachodzą w Polsce oraz w innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej od czasu wielkiego kolapsu centralnie planowanej i biurokratycznie regulowanej socjalistycznej gospodarki permanentnych niedoborów.
Pojęciem „deregulacji”, określa się zarówno zniesienie nakazowo-rozdzielczego systemu kierowania gospodarką państwową i spółdzielczą (w tym likwidacji wojewódzkich i centralnych związków spółdzielczych), jak i likwidację prawnych i administracyjnych ograniczeń powstawania i rozwoju prywatnej przedsiębiorczości. „Deregulacją” nazywa się też zniesienie preferencji kredytowych dla przedsiębiorstw państwowych i spółdzielczych oraz likwidację gwarancji ich istnienia niezależnie od wyników finansowych. Pod pojęciem „liberalizacji” kryje się przede wszystkim uwolnienie cen na rynku krajowym oraz zniesienie barier w handlu zagranicznym (likwidacja państwowego monopolu, wprowadzenie wewnętrznej wymienialności złotówki, wprowadzenie jednakowych zasad clenia towarów z jednoczesnym obniżeniem stawek celnych nawet do stawki zero procent, zniesienie reglamentacji dewizowej).
To, co nazywano i nadal nazywa się „deregulacją i liberalizacją gospodarki”, jest niczym innym jak stwarzaniem podstaw instytucjonalno-prawnych dla organicznego (opartego na inicjatywie, kapitale i zdolnościach osób fizycznych bądź prawnych, zwanych przedsiębiorcami) rozwoju kapitalizmu w warunkach wolnego handlu oraz wolnej konkurencji. Natomiast prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych i likwidacja PGR-ów była planowym, odgórnym, administracyjno-biurokratycznym procesem „nasadzania” elementów gospodarki kapitalistycznej. W przeciwieństwie do „organicznego” powstania i rozwoju gospodarki kapitalistycznej można by ten proces nazwać świadomym i planowym „konstruowaniem” (budowaniem) kapitalizmu. Tak rozumiany „konstruktywizm” jest najbliższy pojęciu restauracji kapitalizmu, choć zarówno deregulacja jak i liberalizacja napędza ową restaurację.
2. Upadek spółdzielczości
Deregulacja i liberalizacja zapoczątkowały to, co później zostało nazwane „małą prywatyzacją” – żywiołowy (organiczny) rozwój handlu prywatnego, zarówno detalicznego jak i hurtowego, którego podstawą był transfer na rzecz osób fizycznych lub ich spółek niepełnej wiązki praw własności do nieruchomości komunalnych (dzierżawa, leasing). Ramy prawne dla takiego transferu praw a w rezultacie dla rozwoju prywatnego handlu, stworzyły dwie ustawy: o działalności gospodarczej z grudnia 1988 roku oraz o samorządzie terytorialnym z maja 1990 roku. Ta pierwsza dawała możliwość prowadzenia działalności gospodarczej każdemu obywatelowi, ta druga – umożliwiała gminom swobodny obrót posiadanymi prawami własności. Cały zaś proces rozwoju prywatnego handlu został zdynamizowany likwidacją państwowego monopolu na handel zagraniczny oraz wprowadzeniem wymienialności złotego. W latach 1990-1993 powstało ponad milion nowych firm prywatnych. Zdecydowana większość z nich zajmowała się handlem detalicznym i hurtowym.
Jednocześnie rozwój handlu prywatnego doprowadził do upadku hurtowego i detalicznego handlu spółdzielczego, który do 1989 r. był właścicielem prawie 80 procent sklepów oraz 72 procent powierzchni handlowej w Polsce. Handel spółdzielczy przegrał w konkurencji kosztowo-jakościowej z drobnym handlem prywatnym oraz zasobnymi finansowo zagranicznymi hipermarketami nie tylko dlatego, że był kapitałowo, majątkowo i organizacyjnie nieprzygotowany do tej konkurencji. Do przegranej tej przyczyniła się też w znacznym stopniu „konstruktywna” działalność rządu, który ustawą z dnia 20 stycznia 1990 roku dokonał likwidacji centralnych i regionalnych związków spółdzielczych a w rezultacie doprowadził do rozdrobienia spółdzielczości oraz zerwania więzi instytucjonalnych i kooperacyjnych między spółdzielniami, co pozbawiło je doradztwa, instruktażu i pomocy finansowej.
Największe straty poniosły dwa największe i najstarsze ruchy spółdzielcze w Polsce: Spółdzielnie Spożywcze „Społem” oraz spółdzielnie „Samopomoc Chłopska”, które zawsze stanowiły naturalną bazę ekonomiczno-społeczną ruchów socjalistycznych i ludowych w Polsce.
Wpływ restauracji kapitalizmu (tej organicznej i tej konstruktywnej) na ruch spółdzielczy jest taki, że:
– spadł udział sektora spółdzielczego w PKB z około 10 procent w1989 roku do około 1 procenta obecnie (w „starej” UE około 5 procent);
– spadł udział spółdzielczości w handlu detalicznym z około 30 procent w 1989 roku do nieco ponad 8 procent obecnie a w handlu hurtowym z 4 procent w 1992 roku do 1 procenta obecnie;
– spadła liczba zatrudnionych w spółdzielniach z 2,2 miliona osób w 1989 roku do około 400 tysięcy obecnie.
Ekspansja na polski rynek dobrze zorganizowanych i zasobnych finansowo zagranicznych sieci handlowych stanowi kolejny etap rozwoju prywatnego handlu, którego ofiarami stają się tym razem drobni kupcy. Paradoksalnie, jedynym ratunkiem dla upadającego drobnego handlu może być odradzająca się spółdzielczość handlowa.
3. Prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych, czyli kto zyskał a kto stracił?
Ogromny wpływ na losy milionów ludzi związanych pracą i pomocą socjalną z sektorem państwowym miała jego odgórna, administracyjno-biurokratyczna, „konstruktywna” (jako przeciwieństwo założycielskiej – „organicznej”) prywatyzacja .
W Polsce na koniec 1989 roku było 8453 przedsiębiorstw państwowych (pp.). Do końca 2006 roku prywatyzacją objęto ponad 86 procent pp. Ilościowe efekty tej prywatyzacji z podziałem na okresy rządzenia ekip postsolidarnościowych oraz SLD przedstawia poniższa tabela.
Tabela 1.
Formy zmian własnościowych przedsiębiorstw państwowych (pp.) |
Ogółem 1990-1993 OKP plus post. „S” |
1994-1997 SLD plus PSL |
1998-2001 AWS+UW |
2002-2005 SLD |
||||||
Pp. objęte procesem przekształceń własnościowych |
7263 |
3931 |
1964 |
990 |
378 |
|||||
– 512 – – 1. Skomercjalizowane w celu prywatyzacji w tym sprywatyzowano pośrednio: |
1584 |
637 |
647 |
246 |
54 |
|||||
– pozostałe 512 – NFI |
349 |
98 |
126 |
85 |
40 |
|||||
2. Sprywatyzowano bezpośrednio |
2053 |
763 |
627 |
477 |
186 |
|||||
3. Zlikwidowane |
997 |
226 |
412 |
183 |
176 |
|||||
4. Włączone do Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa (likwidacja PGR-ów) |
1654 |
1338 |
316 |
– |
– |
Źródło: Prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych 2006, GUS, Warszawa 2007. W tabeli grubą kursywą podkreślono te przekształcenia własnościowe, które przyniosły najbardziej niepożądane skutki ekonomiczno-społeczne.
a) likwidacja PGR-ów
Prywatyzacja PGR-ów była typowym, odgórnym i administracyjnym aktem likwidacji prawnej formy własności państwowej i przejęciem majątku przez Skarb Państwa, a konkretniej – przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa. W przeciwieństwie do przyjętej w 1990 roku ustawy o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, ustawa o likwidacji prawnej PGR-ów z 1991 roku nie dawała ich pracownikom żadnych uprawnień prywatyzacyjnych. W 1989 roku państwowy sektor rolnictwa użytkował 18,6 procent użytków rolnych i zatrudniał 441 tysięcy osób, co z członkami rodzin stanowiło ok. 2 miliony osób. Trzy czwarte rodzin mieszkało w mieszkaniach należących do PGR-ów. Gospodarstwo utrzymywało osiedle mieszkaniowe, często szkołę, organizowało rozrywkę i wypoczynek wakacyjny. Po likwidacji PGR-ów, udział państwowych gospodarstw rolnych (pozostawionych głównie dla celów naukowo-technicznych) w użytkowaniu ziemi zmalał z 18,6 procent do 5,2 procent a zatrudnienie z 441 tysięcy osób do około 48 tysięcy. Likwidacji i degradacji uległa też cała towarzysząca państwowej produkcji rolnej infrastruktura społeczna.
Z badań nad sytuacją rodzin popegeerowskich przeprowadzonych po upływie 15 lat od daty rozpoczęcia prawno-administracyjnej likwidacji PGR-ów wynika, że rodzin w których pracowali mąż i żona było około 20 procent, tych, w których pracował jeden małżonek – około 33 procent, zaś tych, w których nikt nie pracował – około 47procent. W skład tych ostatnich wchodziły też rodziny emerytów i rencistów (około 37procent ogółu rodzin popegeerowskich). Blisko połowa badanych rodzin dysponowała miesięcznie kwotą od 500 do 1000 zł (na rodzinę). Około 20 procent rodzin deklarowało posiadanie sum poniżej 500 zł.
Jeśli krytycy SLD podkreślają, że partia ta niewiele zrobiła, by poprawić los upośledzonych i wykluczonych warstw społecznych, to prawdziwość tego twierdzenia odnosi się przede wszystkim do programowej i praktycznej reakcji SLD i jej poprzedniczek na los owych setek tysięcy popegeerowskich rodzin.
b) prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych – przypadek NFI
Obok likwidacji PGR-ów, upadku spółdzielczości handlowej, likwidacji przedsiębiorstw państwowych (głównie, jak przewidywała ustawa z 1990 roku o przedsiębiorstwach państwowych, z powodów ekonomicznych plus bankructwa), również nieudana prywatyzacja pp. miała opłakane skutki dla ludzi związanych z tymi przedsiębiorstwami. Klasycznym przykładem takiej nieudanej prywatyzacji był wymyślony przez gdańskich liberałów i wdrożony prze SLD program NFI.
Efekty ekonomiczno-społeczne realizacji tego programu przedstawia poniższe zestawienie danych:
1. Wartość księgowa majątku narodowego objętego programem NFI (około 8 procent wartości księgowej całego majątku) ……….…17,7 mld zł
1a. Urealniona w 1996 roku wartość majątku objętego programem NFI ……….…9,5 mld zł
2. Wartość księgowa majątku wniesionego do 15 NFI ……….…10,6 mld zł
2a. Urealniona wartość majątku wniesionego do 15 NFI ……….…5,7 mld zł
3. Liczba przedsiębiorstw włączonych do programu ……….…512
4. Liczba zatrudnionych w przedsiębiorstwach objętych programem ……….…412 tys. osób
5. Wartość księgowa majątku udostępniona bezpłatnie pracownikom w ramach „akcjonariatu pracowniczego” ……….…2,7 mld zł
5a. Urealniona wartość majątku udostępniona bezpłatnie pracownikom ……….…1,4 mld zł
6. Wartość księgowa majątku/1 zatrudnionego ……….…6,6 tys. zł
6a. Urealniona wartość majątku/1 zatrudnionego ……….…3,4 tys. zł
7. Liczba wyemitowanych powszechnych świadectw udziałowych (pśu) ……….…25.889.333 sztuk
8. Wartość urealnionego majątku NFI przeznaczonego do wymiany na powszechne świadectwa udziałowe (85 procent razy 2a) ……….…4,85 mld zł
9. Wartość urealniona majątku NFI na 1 pśu ……….…187,34 zł
10. Cena debiutu pśu na giełdzie ……….…104 zł
11. Cena pśu w ostatnim dniu notowania na giełdzie ……….…62 zł
12. Opłata manipulacyjna za otrzymane pśu ……….…20 zł
13. Liczba umów o zarządzanie NFI……….…14 sztuk
14. Stawki rocznego wynagrodzenia ryczałtowego ……….…od 1.400.000 USD do 3.900.000 USD
14a. Kwota otrzymanych przez firmy zarządzające NFI wynagrodzeń (koniec 2003 roku) ……….…200 mln USD plus 88 mln EURO
15. Wartość aktywów sektora NFI w 2003 roku ……….…2,14 mld zł
15a. Spadek wartości aktywów NFI w latach 1996-2003 ……….…(3,79 mld zł)
16. Zatrudnienie w spółkach parterowych na koniec 2003 roku ……….…14,4 tys. osób
16a. Zatrudnienie w latach 1995-2003 zmniejszyło się o ……….…297,6 tys. osób
17. Wynagrodzenie za wyniki Firm Zarządzających za okres 1995-2004 ……….…143 mln zł
18. Kwota dywidendy otrzymanej w latach 1988-2004 przez pracowników spółek parterowych ……….…48,4 mln zł
19. Dywidenda roczna w przeliczeniu na jednego pracownika ……….…16,82 zł
Źródło: Departament Instytucji Finansowych MSP: Raport z realizacji Programu Narodowych Funduszy Inwestycyjnych w latach 1995-2003, Warszawa 2005. Obliczenia własne.
W rządowym (za czasów Hanny Suchockiej) uzasadnieniu projektu ustawy o narodowych funduszach inwestycyjnych, popartym i przyjętym przez SLD, można było przeczytać, że celem programu NFI jest m.in. umożliwienie jak największej liczbie Polaków uczestniczenia w procesie prywatyzacji majątku narodowego oraz stworzenie dwojakiego rodzaju instrumentów finansowych – świadectw udziałowych oraz akcji NFI – w celu uzyskania korzyści ekonomicznych przez wszystkie uprawnione osoby.
Faktem jest, że w programie wzięło udział ponad 25 milionów obywateli, w tym 412 tysięcy. w podwójnej roli: jako akcjonariusze spółek parterowych oraz jako właściciele świadectw udziałowych, które bądź sprzedali, bądź zamienili na akcje NFI.
Z przedstawionych wyżej danych wynika jednak, że rzeczywistymi beneficjentami tej formy prywatyzacji majątku skarbu państwa były firmy zarządzające oraz ich udziałowcy. W latach 1996-2003 otrzymały one w formie wynagrodzeń i premii za wyniki ponad 1 mld zł. W tym samym czasie wartość aktywów NFI (wartość majątku skarbu państwa) spadła o około 3,8 mld złotych (63 procent) a pracę utraciło około 300 tysięcy (73 procent) pracowników objętych tym programem prywatyzacji.
Oprócz firm zarządzających funduszami i ich udziałowców na programie zarabiali też inni, nieliczni inwestorzy i biznesmeni, biorący udział w prywatyzacji spółek parterowych. Ich wzbogacaniu się sprzyjała określona „polityka inwestycyjna” firm zarządzających i ich udziałowców, polegająca na maksymalizacji zysku poprzez wyjście kapitałowe ze spółek parterowych, mając w perspektywie na celu realizację wariantu likwidacyjnego Funduszy i dystrybucji zgromadzonych środków dla akcjonariuszy. Oznaczało to wychodzenie ze spółek w okresie i po wartości nie zawsze korzystnej z punktu widzenia działalności spółek, często bez przeprowadzenia skutecznego programu restrukturyzacji i bez dodatkowego zwiększenia ich wartości.
W okresie 1996-2004 z ogółu 512 spółek Fundusze sprzedały akcje 494 podmiotów. Prasa opisała kilkadziesiąt transakcji dokonanych ze szkodą zarówno dla spółek parterowych jak i samych funduszy. Najbardziej znane i opisywane były afery związane z prywatyzacją zakładów naprawczych taboru kolejowego. Pomysłowi polscy i zagraniczni biznesmeni kupowali od NFI zakłady naprawcze, by wyprowadzić z nich gotówkę, którą otrzymywały z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (PKP spłacały kredyty wobec ZNTK ze 100 mln euro kredytu z EBOiR). Niektórzy z nich za środki EBOiR kupowali kolejne zakłady, inni wyprowadzali gotówkę za granicę i doprowadzali firmy do ruiny. Ocenia się, że w ten sposób z firm tych wyprowadzono dziesiątki, jeśli nie setki milionów złotych.
Wiele transakcji kupna kontrolnych pakietów akcji spółek parterowych dokonywano w celu wejścia w posiadanie atrakcyjnych nieruchomości bądź wartościowych maszyn i urządzeń, które sprzedawano po cenach wielokrotnie wyższych od cen zakupu tych akcji a kupione spółki stawiano natychmiast w stan likwidacji.
Niektórym NFI tak spieszyło się z wychodzeniem ze spółek parterowych, że sprzedawali kontrolny pakiet akcji po cenach wielokrotnie niższych od nominalnej wartości akcji. Zarządzający NFI spekulowali też na giełdzie dokonując niekorzystnych dla NFI, czy też dla zależnych od nich spółek parterowych transakcji. Straty w tym przypadku NFI czy też spółek parterowych oznaczały idące w miliony zyski tych inwestorów z którymi zarządcy NFI dokonywali tych transakcji.
Na koniec trzeba wspomnieć o sprawach ewidentnie kryminalnych, o których również rozpisywała się prasa, a mianowicie, o łapówkach za zaniżanie wartości sprzedawanego majątku, ułatwianie przejęć co atrakcyjniejszych spółek, zgodę na transakcje spekulacyjne na giełdzie – a otrzymamy w zasadzie pełny obraz tego w jaki sposób nieliczni biznesmeni i inwestorzy legalnie, półlegalnie i nielegalnie wzbogacili się na programie, który miał doprowadzić do masowego uwłaszczenia obywateli.
Akceptując, wdrażając i firmując program NFI SLD ponosi oczywiście polityczną odpowiedzialność za społeczno-ekonomiczne efekty jego realizacji. SLD dzieli też polityczną odpowiedzialność z partiami postsolidarnościowymi (zwłaszcza z Unią Wolności i AWS) za skutki społeczno-ekonomiczne realizacji całego programu prywatyzacji, choć program NFI był najbardziej nieudanym jego elementem.
c) prywatyzacja pp. – upadek związków zawodowych
Prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych miała istotny wpływ na zmianę stosunków sił ekonomicznych pomiędzy właścicielami przedsiębiorstw i pracownikami. W firmach państwowych istotnym elementem stosunków właścicielsko-zarządczych były rady pracownicze oraz walne zebrania pracowników, które wraz ze związkami zawodowymi miały istotny wpływ na zarządzanie w tych firmach oraz na podział efektów gospodarowania (m.in. podział zysku). Prywatyzacja firm państwowych oznaczała przede wszystkim likwidację samorządności pracowniczej, co prowadziło do osłabienia również związków zawodowych. Słabnąca pozycja tych ostatnich wiązała się m.in. z tym , że największe związki zawodowe „Solidarność” i OPZZ popierały, podobnie jak ich reprezentacje polityczne (UW, AWS, SLD) prywatyzację w ogóle.
Angażując się w przemiany ustrojowe, związki zawodowe, a zwłaszcza główny inicjator tych przemian – „Solidarność”, popadały w konflikt ról i traciły swą tożsamość: popierały rynek i zmiany własnościowe w imię poprawy położenia klasy pracowniczej, które to położenie stawało się w miarę postępu w restauracji kapitalizmu coraz słabsze (wysokie bezrobocie, likwidacja rad pracowniczych, osłabienie pozycji związków zawodowych). Efekt jest taki, że obecnie Polska należy do krajów o najniższym w Europie wskaźniku uzwiązkowienia oraz wciąż słabnącym oporem pracowniczym przeciwko pogarszaniu ich warunków egzystencji, nie znajdującym adekwatnego wyrazu w ruchach strajkowych.
Z badań CBOS wynika, że na początku zmian ustrojowych przynależność do związków zawodowych deklarowało 19 procent ogółu dorosłych Polaków, czyli około 40 procent ogółu pracowników. W 2007 roku już tylko 6 procent ogółu dorosłych deklarowała swą przynależność do związków – w tym około 14 procent pracowników. Z badań tych również wynika, że kryzys przeżywa też praktyka układów zbiorowych pracy, które obejmują znacznie mniejszą część osób zatrudnionych niż w krajach „starej” UE. Kryzys 2008 roku dał początek „elastycznym formom zatrudnienia”, które zrodziły prekariat – wielkie grupy pracowników najemnych, których nie obejmują nie tylko zbiorowe układy pracy ale też związane z zatrudnieniem bezpieczeństwo pracy.
Zmniejszające się uzwiązkowienie pracowników oraz postępująca za nim słabość protestów ekonomicznych, stanowi wyraz ograniczenia sektora państwowego, stanowiącego naturalną bazę związków zawodowych oraz osłabienia pozycji związków zawodowych w sektorze prywatnym, gdzie związków zawodowych albo nie ma wcale albo są bardzo słabe. Z badań CBOS wynika, że w instytucjach i urzędach państwowych związkowcami jest 35 procent pracowników, w spółkach z udziałem właścicieli prywatnych i państwa 15 procent, natomiast w spółkach prywatnych tylko 3 procent.
Kryzys związków zawodowych i osłabienie pozycji pracowników najemnych w ich relacjach z właścicielami i przedsiębiorcami, a w rezultacie zignorowanie w ogóle interesów pracowniczych w procesie restauracji kapitalizmu w Polsce, to największy grzech „postkomunistycznego obozu reform”, jak zwykło się nazywać SLD i jego poprzedniczki.
Jeśli do tego dodamy społeczne skutki związane z nierównościami w podziale dochodów, powstaniem obszarów strukturalnej nędzy i bezrobocia, otrzymamy pełny obraz tego, co to oznacza, że SLD porzucił orientację lewicową w polityce społeczno-gospodarczej i utracił kontakt ze swą naturalną bazą społeczną.
* * *
Zajmując się deregulacją, liberalizacją i prywatyzacją polskiej gospodarki, SLD i jego poprzedniczki nie zawracali sobie głowy ani upadkiem ruchu spółdzielczego i związkowego, ani losem setek tysięcy rodzin popegeerowskich. „Postkomunistyczni reformatorzy” nie mieli też nic do zaproponowania milionom pozbawianych pracy najemnym pracownikom prywatyzowanych zakładów pracy, kolejnym milionom „pracujących –ubogich”, otrzymujących wynagrodzenie na poziomie ustawowej granicy ubóstwa. To właśnie te grupy społeczne tworzą w Polsce obszary nędzy i wykluczenia.
Innymi słowy, SLD zajmując się restauracją kapitalizmu w Polsce, przestał programowo i politycznie odpowiadać na potrzeby tych , którzy na tej restauracji tracili. Niestety byli to z reguły ci, którzy w przeszłości stanowili bazę materialną i społeczną lewicy. W rezultacie prawie cała baza społeczna, czyli głównie klasy pracownicze przeszły na stronę konserwatywno-narodowej i populistycznej prawicy. Natomiast ci, którzy na restauracji kapitalizmu skorzystali wolą tych, którzy o ten kapitalizm walczyli już w PRL (postsolidarnościowy ruch społeczno-polityczny PO-PIS).
Czy uczestnicząc w restauracji kapitalizmu w Polsce SLD mógł jednocześnie osłabiać i wzmacniać pozycję ekonomiczną ludzi żyjących z pracy rąk własnych, osłabiać i wzmacniać organizacje związkowe w prywatyzowanych zakładach pracy, pogłębiać i niwelować różnice w podziale dochodów, powiększać i ograniczać obszary ubóstwa i wykluczenia społecznego? Logicznie jest to niemożliwe. W praktyce SLD również wybrał rolę „restauratora kapitalizmu” a nie jego reformatora jak czyni to lewica w „starej” Europie, dbając o swoją bazę społeczną i dlatego przestał być partią lewicową.
Czy SLD może, podobnie jak socjaldemokracja w „starej” Europie stać się partią reform polskiego kapitalizmu? Tak, pod warunkiem, że rozprawi się krytycznie ze swą przeszłością „partii restauracji kapitalizmu” i spróbuje intelektualnie i politycznie skonfrontować się z nowymi lewicowymi reformatorami kapitalizmu, które dziś reprezentują partie PODEMOS w Hiszpanii czy SYRIZA w Grecji.
Włodzimierz Luty
(źródło pierwodruku: „Zdanie”, nr 3-4/2015)