W ostatnich dziesięcioleciach wylano na tego człowieka tyle jadu i brudu, że wszelkie dyskusje w gazetach straciły na znaczeniu. Prasa w rękach władzy – tak różna, a tak wszędzie taka sama – spełniła, a nawet przekroczyła postawione przed nią zadanie.
Z jego imieniem związana jest największa utopia ubiegłego stulecia. Utopia, która na chwilę stała się rzeczywistością… z największymi zwycięstwami i porażkami. Bardzo ważne jest, aby wyciągnąć wnioski z tego okresu, zachować to, co najlepsze i uczyć się na błędach. Aby właściwie ułożyć zagadkę czasu w pstrokatej pustce pozostawionej nam przez kapitalizm.
Sama pamięć o nim jest śmiertelnym zagrożeniem przyszłości od przeszłości. Z gliny historii, w której zawsze jest krew, brud i nasiona, zaczął on rzeźbić pierwszą, gigantyczną, wielką postać w jej niedoskonałości i niekompletności. Pierwszy zarys społeczeństwa wolnego od egoizmu, wulgarności i tyranii materialnego bogactwa. Od dyktatury sumienia. Nasze marzenie o ludzkości, która nauczy się chodzić, wielokrotnie upadając i zawsze się podnosząc.
Bez Lenina nie byłby możliwy ani Efremow (kolejny dzisiejszy jubilat; Ива́н Анто́нович Ефре́мов – radziecki paleontolog i pisarz fantastyki naukowej – przyp. tłum.), ani Che, ani Fidel, ani Allende, ani Ho, ani Sankara, żaden z tych, których system tak uporczywie próbuje oddzielić od swojego wielkiego cienia.
I my wszyscy dzisiaj, czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy również w dużej mierze wynikiem globalnego kataklizmu politycznego z epicentrum w Rosji, zrodzonego z tellurycznej mocy jego geniuszu.
Oleg Jasiński (https://t.me/olegyasynsky)