John Bellamy Foster – Przyroda i Manifest komunistyczny


W ciągu swego stuletniego zaledwie panowania klasowego burżuazja stworzyła siły wytwórcze bardziej masowe i potężne, niż wszystkie pokolenia poprzednie razem wzięte. Ujarzmienie sił przyrody, rozpowszechnienie maszyn, zastosowanie chemii w przemyśle i rolnictwie, żegluga parowa, koleje żelazne, telegrafy elektryczne, przysposobienie pod uprawę całych części świata, uspławnienie rzek, całe jakby spod ziemi wyczarowane masy ludności – które z poprzednich stuleci przypuszczało, że takie siły wytwórcze drzemią w łonie pracy społecznej?

W Manifeście komunistycznym Marks i Engels odnieśli się do „ujarzmienia przyrody” i do „idiotyzmu życia wiejskiego”. Postrzegali historię jako ogólnie postępową i chwalili postęp technologiczny. Ich analiza rewolucyjnej roli proletariatu nie zwracała uwagi na czynniki środowiskowe. Czy Marks i Engels byli wówczas myślicielami antyekologicznymi według dzisiejszych standardów, jak twierdzą niektórzy, i czy Manifest należy sklasyfikować jako jeden z wielkich antyekologicznych dokumentów wszechczasów?

Większość współczesnych komentatorów tematu „Marks i Engels oraz środowisko naturalne” jest bardzo krytyczna wobec twórców materializmu historycznego. Należy się tego spodziewać, biorąc pod uwagę nie tylko tendencję hegemonicznej kultury politycznej do unikania Marksa i jego idei, ale także smutne wyniki społeczeństw typu radzieckiego w odniesieniu do środowiska naturalnego. Mimo to zakres i intensywność oskarżeń z powodów ekologicznych skierowanych przeciwko Marksowi znacznie przewyższają te, które wysuwa się pod adresem jakiegokolwiek innego myśliciela.

Na przykład Victor Ferkiss i Gary Snyder cytują odniesienie do „idiotyzmu życia wiejskiego” w Manifeście jako dowód na to, że Marks i Engels wierzyli w zdominowanie wsi przez miasto. Anthony Giddens podkreśla, że „troska Marksa o przekształcenie wyzyskujących ludzkich stosunków społecznych wyrażonych w systemach klasowych nie obejmuje wyzysku przyrody”. Jean-Paul Deléage i Ward Churchill oskarżają Marksa o odmawianie jakiejkolwiek wewnętrznej wartości przyrodzie w wyniku jego przywiązania do teorii wartości opartej na pracy, która postrzegała siłę roboczą jako jedyne źródło wartości w kapitalizmie. Robyn Eckersley i Ted Benton twierdzą, że Marks był raczej „antropocentryczny” niż „ekocentryczny” i że popierał podporządkowanie przyrody celom ludzkim*.

Wszystkie te zarzuty można bezpośrednio obalić. Zamiast celebrowania dominacji miasta nad wsią, Marks i Engels argumentowali (w Manifeście, a także w innych miejscach wyrażania swoich myśli), że ten antagonistyczny podział musi zostać zniesiony w komunizmie poprzez „równomierne rozproszenie ludności w całym kraju”, „połączenie rolnictwa z przemysłem wytwórczym”, eliminację zarówno intelektualnej degradacji („idiotyzmu”) społeczeństwa wiejskiego, jak i fizycznej degradacji społeczeństwa miejskiego itp.

Dalecy od zaprzeczania, że przyroda była wyzyskiwana, Marks i Engels wyraźnie odnosili się w swoich pracach do faktu, że ziemia lub gleba była „wyzyskiwana” w sensie „okradania” jej ze składników odżywczych w kapitalizmie – jako część tego samego procesu, który obejmował wyzysk robotników zarówno w mieście, jak i na wsi. Stanowiło to podstawę Marksowskiej krytyki kapitalistycznego rolnictwa. Dlatego już w Manifeście „ogólna poprawa gruntów według jednolitego planu” została uznana za niezbędny warunek komunizmu.

Chociaż prawdą jest, że Marks postrzegał siłę roboczą jako jedyne źródło wartości (lub wartości wymiennej) w kapitalizmie, podkreślał on również, że przyroda wraz z siłą roboczą stanowiła jedno z dwóch „pierwotnych źródeł” wszelkiej wartości użytkowej lub bogactwa w ramach produkcji w ogóle. Kwestia ta była tak ważna, że Marks w Krytyce Programu Gotajskiego krytykował socjalistów, którzy przypisywali pracy „nadprzyrodzoną moc twórczą”, zaprzeczając roli przyrody w tworzeniu bogactwa. Ograniczone podejście kapitalizmu do bogactwa (ucieleśnione w jego restrykcyjnym rachunku wartości), zgodnie z którym przyroda była postrzegana jako „darmowy dar” dla kapitału – co do dziś można znaleźć we wprowadzających podręcznikach do nauki ekonomii – było dla Marksa i Engelsa głównym powodem, dla którego system nieustannie naruszał warunki reprodukcji przyrody.

Ale czy nie jest prawdą, że Marks i Engels często odnosili się w Manifeście i w innych miejscach do podporządkowania przyrody przez kapitalizm? Tak, ale przyznając to, również to krytykowali. Jak pisał Engels w Zarysie krytyki ekonomii politycznej: „Uczynienie ziemi przedmiotem hochsztaplerstwa – ziemi, która jest dla nas jednością i wszystkim, pierwszym warunkiem naszej egzystencji – było ostatnim krokiem w kierunku uczynienia siebie przedmiotem hochsztaplerstwa”. Podobnie dla Marksa, piszącego w Grundrisse, „teoretyczne odkrycie jej [przyrody] autonomicznych praw” w społeczeństwie burżuazyjnym „wydaje się jedynie podstępem, aby podporządkować ją ludzkim potrzebom, czy to jako przedmiot konsumpcji, czy jako środek produkcji”.

Zarzut, że Marks i Engels byli „antropocentryczni”, a nie „ekocentryczni”, nie ma większego sensu z punktu widzenia materializmu historycznego, ponieważ takie poglądy na relację człowiek-przyroda same w sobie opierają się na niedialektycznym, dualistycznym sposobie myślenia. Marks zawsze teoretyzował relację przyrody wobec społeczeństwa ludzkiego w kategoriach złożonego procesu organicznego lub tego, co nazywał „interakcją metaboliczną” relacji człowiek-przyroda.

W przypadku kapitalistycznego rolnictwa ta ewoluująca relacja metaboliczna, stanowiąca naturalną podstawę wszelkiej produkcji, została zerwana poprzez rabunek gleby, wymagając tym samym jej „przywrócenia”. Przeprowadzona przez Marksa analiza ekologicznego kryzysu gleby w jego czasach opierała się na dokładnym przestudiowaniu prac takich pionierskich dziewiętnastowiecznych agronomów, jak Justus von Liebig i James F. W. Johnston, którzy szeroko zajmowali się zakłóceniem obiegu składników odżywczych w glebie wraz z rozwojem rolnictwa przemysłowego na dużą skalę.

Dzisiejsze dyskusje

Powyższa krytyka Marksa i Engelsa odzwierciedla w rzeczywistości nie tyle ograniczenia perspektywy Marksa i Engelsa na przyrodę, co raczej ograniczoną, dziecinną formę ekologii społecznej w naszych czasach, w której abstrakcyjne dualizmy, takie jak „antropocentryczny” vs. „ekocentryczny”, zdominowały dyskusje na temat złożonego, współzależnego procesu interakcji człowieka z przyrodą. Większość ekologów z lat 70. i wczesnych 80. XX wieku przyjęła coś, co nazwano „tezą postmaterialistyczną”, argumentując, że kwestie środowiskowe pojawiają się głównie w zamożnych społeczeństwach i stawiają pytania nie tyle materialne, co kulturowe.

W tym klimacie postmodernistycznego ekologizmu ekologia społeczna została oderwana od kwestii klasowych i innych form hierarchii społecznej i zredukowana do kwestii: przemysł ludzki kontra przyroda lub kultura antropocentryczna kontra ekocentryczna. Zamiast zajmować się kwestiami ekonomicznymi, w radykalnych kręgach ekologicznych panowała tendencja do odrzucania ich – jako po prostu sprzecznych z ekologią (z powodu ograniczeń wzrostu), a jednocześnie nie mających już nadrzędnego znaczenia (z powodu zamożności). Nadmierny nacisk na kwestię przeludnienia zachęcał do zredukowania całego problemu środowiskowego do zbyt wielu ludzi lub zbyt wielu konsumentów.

Pod koniec lat 80. i w latach 90. XX wieku nastąpiła jednak wyraźna zmiana w charakterze dyskusji na temat środowiska, ponieważ na pierwszy plan wysunął się planetarny kryzys ekologiczny. Z silnego nacisku na postmaterializm, charakter dyskusji, począwszy w szczególności od raportu Komisji Brundtland w 1987 roku, przeniósł się na kwestie zrównoważonego rozwoju, który został zdefiniowany jako „rozwój, który zaspokaja potrzeby teraźniejszości bez narażania zdolności przyszłych pokoleń do zaspokojenia ich potrzeb”.

Pojawiło się zatem pytanie: Czy kapitalizm jest zrównoważony? Pod koniec lat 80. i w latach 90. XX wieku na poziomie ruchu pojawiło się na skalę globalną coś, co stało się znane jako ruch na rzecz sprawiedliwości środowiskowej, zorganizowany w oparciu o walkę z przecięciami między degradacją środowiska a hierarchiami klasy, rasy, płci i państwa narodowego. Wreszcie, stare pojęcie dualizmu między naturą a społeczeństwem, głoszone przez wielu ekologów społecznych, coraz częściej ustępowało miejsca naciskowi na „koewolucję”.

Biorąc pod uwagę to przejście od tego, co można nazwać ekologią postmaterialistyczną do materialistycznej, nie jest zaskakujące, że ocena ekologii Marksa i Engelsa powinna się zmienić. Zamiast być sumiennie odrzucanymi, są oni obecnie coraz częściej postrzegani jako prekursorzy obecnego nacisku na równowagę i zrównoważony rozwój – co wyraźnie widać w pracach takich myślicieli jak Elmar Altvater, István Mészáros, David Harvey, Paul Burkett i autor niniejszego tekstu.

Nikt w XIX wieku nie zaproponował tak kompleksowej koncepcji zrównoważonego rozwoju jak Marks, który napisał w tomie 3 Kapitału:

„Z punktu widzenia wyższej formacji społeczno-ekonomicznej prywatna własność jednostek wobec ziemi będzie wydawać się tak samo absurdalna, jak prywatna własność jednego człowieka wobec innych ludzi. Nawet całe społeczeństwo, ludność lub wszystkie jednocześnie istniejące społeczeństwa razem wzięte, nie są właścicielami ziemi, są po prostu jej posiadaczami, jej beneficjentami i muszą przekazać ją w ulepszonym stanie kolejnym pokoleniom, jako boni patres familias” [dobre głowy rodziny].

Oczywiście Marks nie wierzył, że czynniki przyrodniczo-środowiskowe odegrają główną, decydującą rolę w natychmiastowej rewolucji przeciwko kapitałowi. Proletariat przedstawiony w Manifeście był motywowany głównie warunkami wyzysku w miejscu pracy. Jednak nawet w połowie XIX wieku Marks i Engels zdawali sobie sprawę z tego, jak duży wpływ na walkę klasy robotniczej miały warunki środowiskowe w dużych miastach i fabrykach, „zanieczyszczonych”, jak to ujął Marks, „mefitycznym i zaraźliwym oddechem cywilizacji” – zjawiskiem szczegółowo przeanalizowanym przez Engelsa w Położeniu klasy robotniczej w Anglii. Dziś jest jeszcze bardziej oczywiste, że materialistyczne podejście do ruchów społecznych musi obejmować zarówno walkę pracowniczą, jak i ekologiczną (nie wspominając o rasie, płci i antyimperializmie) – postrzegając je jako część jednej walki o sprawiedliwość społeczną, ekonomiczną i przyrodniczą.

Potrzebne jest poszerzenie pierwotnej wizji socjalistycznej, a nie jej odrzucenie lub połączenie z czymś innym, jak liberalny (lub neoliberalny) ekologizm. Dziś powinniśmy starać się nadać pełniejsze niż pierwotnie zamierzone znaczenie słynnym wersom „Międzynarodówki”, które stwierdzają,

Ruszymy z posad bryłę świata
Dziś niczym jutro wszystkim my.

*

Uwaga z *: Wszystkie cytaty do literatury, o której mowa w tym artykule, można znaleźć w następujących esejach niniejszego autora: Marx and the Environment w książce pod redakcją Ellen Meiksins Wood i Johna Bellamy Foster, In Defense of History (Nowy Jork: Monthly Review Press, 1997), ss. 149-162; The Crisis of the Earth: Marx’s Theory of Ecological Sustainability as a Nature-Imposed Necessity for Human Production, w: „Organization & Environment”, vol. 10, no. 3 (wrzesień 1997), ss. 278-295; oraz The Communist Manifesto and the Environment, w przygotowaniu dla „The Socialist Register”, 1998.

John Bellamy Foster

Źródło: czasopismo „Against Tthe Current”, nr 72, styczeń-luty 1998 r.

Pozostaw odpowiedź

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.