Karl Korsch – Wprowadzenie do Kapitału 1


Uwaga tłumacza na j. polski: O ile tytuły rozdziałów podawanych przez K. Korscha w swoim „przewodniku po lekturze Kapitału” zostały dostosowane do wydania polskiego (z tomu 23 „Dzieł” Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1968), o tyle nie zostały zmienione na taką zgodność numery podawanych przez Korscha rozdziałów i działów – z uwagi na niemożliwość dokonania tego w 100% w sposób bezbłędny i w pełni oddający zamysł autora Wprowadzenia. Także argumenty natury praktycznej (wola udostępnienia polskiemu czytelnikowi tego tekstu w możliwie szybkim czasie) powstrzymały autora przekładu od uzgodnienia podawanych przez Korscha cytatów (bez wskazań natury bibliograficznej czy używanej w tekstach o charakterze naukowo-akademickim) z korpusem przekładów pism Marksa opublikowanych w „Dziełach”. O ile przytoczonych w niniejszym Wprowadzeniu cytatów z Marksa nie należy wykorzystywać jako pochodzących bezpośrednio od Marksa, o tyle wszystkie cytaty w zakresie sensu i poprawności merytorycznej zostały zachowane w zgodzie z jego intencjami. P.S.

Książka Marksa o kapitale, podobnie jak książka Platona o państwie, jak Książę Machiavellego i Umowa społeczna Rousseau, zawdzięczają swój ogromny i trwały wpływ temu, że ujmuje i artykułuje w zwrotnym momencie historii pełne implikacje nowej siły wdzierającej się w stare formy życia. Wszystkie kwestie gospodarcze, polityczne i społeczne, na których koncentruje się teoretyczna analiza w Kapitale Marksa, są dziś wstrząsającymi światem kwestiami praktycznymi, o które w każdym jego zakątku toczy się rzeczywista walka między wielkimi siłami społecznymi, między państwami i klasami. Karol Marks udowodnił potomności, że jest wielkim – patrzącym wprzód – myślicielem swojej epoki, o ile wcześnie zrozumiał, jak decydujące będą te kwestie dla zbliżającego się światowo-historycznego kryzysu. Ale nawet tak wielki myśliciel jak Marks nie mógłby tych kwestii uchwycić teoretycznie i włączyć ich do swojej pracy, gdyby nie zostały one już postawione, w tej czy w innej formie, jako rzeczywiste problemy w prawdziwym życiu jego własnej epoki.

Los w szczególny sposób potraktował tego niemieckiego weterana roku ’48 XIX wieku. Został wygnany zarówno przez rząd republikański jak i absolutystyczny z pierwotnego kontekstu swojej praktycznej działalności, a tym samym w odpowiednim czasie usunięty z ciasnych, zacofanych warunków Niemiec i wrzucony do głównego nurtu historii, który miał stać się scenerią dla jego prawdziwego osiągnięcia. W wieku 30 lat Karol Marks, studiując myśl Hegla, osiągnął głębokie i wszechstronne, choć póki co tylko filozoficzne, zrozumienie życia. Ale teraz, właśnie w wyniku przymusowego przeniesienia pól działania, przed i po nieudanej rewolucji 1848 r., mógł podczas kolejnych okresów swego wygnania, najpierw w Belgii i Francji, a później w Anglii, wejść w bezpośredni kontakt teoretyczny i praktyczny z najbardziej postępowymi wydarzeniami w prawdziwym życiu tamtych czasów.

Z jednej strony istniały francuskie ruchy socjalistyczne i komunistyczne, wykraczające poza osiągnięcia wielkiej rewolucji jakobińsko-burżuazyjnej w kierunku nowych, proletariackich celów; z drugiej strony w pełni rozwinięta struktura nowoczesnej produkcji kapitalistycznej, z odpowiadającymi jej stosunkami produkcji i dystrybucji, która wyłoniła się w Anglii w wyniku rewolucji przemysłowej w latach 1770–1830. Te elementy wizji Marksa – francuska historia polityczna, angielski rozwój gospodarczy, nowoczesny ruch robotniczy – wszystkie „wykraczały” poza współczesną scenę w Niemczech, a Marks poświęcił dziesięciolecia myśli i badań na włączenie tych elementów do swojej pracy naukowej, zwłaszcza do swojego opus magnum, Kapitału. To właśnie połączenie nieustającej energii i szeroko zakrojonej wizji nadało Kapitałowi niezwykłą witalność, dzięki której pozostaje on całkowicie „aktualny” w dzisiejszych czasach. Można nawet powiedzieć, że pod wieloma względami dopiero teraz zaczyna on nabierać własnego znaczenia.

„Ostatecznym celem tej pracy” jest, mówiąc słowami autora, „ujawnienie ekonomicznych praw ruchu współczesnego społeczeństwa”. Już to stwierdzenie sugeruje, że Kapitał nie ma być po prostu wkładem w tradycyjne akademickie studium ekonomii. Prawdą jest oczywiście, że książka odegrała ważną rolę w rozwoju teorii ekonomii i odcisnęła swoje piętno na literaturze technicznej przedmiotu aż do dnia dzisiejszego. Ale Kapitał jest również, jak głosi jego podtytuł, „Krytyką ekonomii politycznej”1, a ta nazwa oznacza znacznie więcej niż przyjęcie krytycznej postawy wobec poszczególnych doktryn głoszonych przez tego czy innego teoretyka ekonomii; w terminologii Marksa oznacza to krytykę ekonomii politycznej jako takiej. Patrząc z punktu widzenia historyczno-materialistycznego podejścia Marksa, ekonomia polityczna nie jest przecież tylko systemem teoretycznym zawierającym prawdziwe lub fałszywe tezy. Ucieleśnia ona w sobie pewien aspekt rzeczywistości historycznej – lub, by być bardziej precyzyjnym, jest jednym z aspektów „nowoczesnego burżuazyjnego sposobu produkcji” i formacji społecznej, która jest na nim zbudowana, jednym z aspektów szczególnej rzeczywistości historycznej, która jest krytycznie analizowana w Kapitale od jego powstania, poprzez jego rozwój i upadek, aż do ostatecznego przejścia do nowych i wyższych form produkcji i społeczeństwa. Jeśli myślimy w kategoriach akademickich, do których jesteśmy dziś przyzwyczajeni, to Kapitał Marksa wydaje się być bardziej teorią historyczną i socjologiczną niż ekonomiczną.

Ale nawet ta zrewidowana definicja pracy Marksa i szereg podobnych zastrzeżeń, które moglibyśmy dodać, nie są w stanie scharakteryzować pełnego zakresu i głębi marksowskiej metody naukowej i jej przedmiotu. Kapitał nie należy do żadnej pojedynczej dyscypliny, ale nie jest też rodzajem filozoficznego „wszystkiego w jednym” (allsorts), ponieważ zajmuje się „całkiem konkretnym przedmiotem z całkiem konkretnego punktu widzenia”. Pod tym względem dzieło Marksa można porównać do słynnej książki Darwina O powstawaniu gatunków. Tak jak Darwin odkrył prawa rozwoju organicznej natury, tak Marks ujawnił prawa rządzące biegiem ludzkiej historii. Marks podszedł do tych praw na dwa sposoby: z jednej strony nakreślił ogólne historyczne prawo rozwoju, które nazywa się „materializmem historycznym”, a z drugiej strony zaproponował szczególne prawo ruchu współczesnego kapitalistycznego sposobu produkcji i burżuazyjnego społeczeństwa, któremu daje on początek. Porównanie Marksa z Darwinem nie opiera się jedynie na czystej zbieżności dat historycznych (choć prawdą jest, że O powstawaniu gatunków i pierwsza część pracy Marksa o kapitalizmie, Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej, ukazały się w 1859 roku). Jak zasugerował sam Marks, a Engels dał do zrozumienia w swoim przemówieniu na grobie Marksa, porównanie to wyraża znacznie głębszy związek. W jednym z tych głębokich i znakomitych, choć często pozornie dygresyjnych przypisów, którymi Marks niemal przeładowuje Kapitał, opowiada on o tym, jak Darwin po raz pierwszy zwrócił jego uwagę na „historię technologii naturalnej”, czyli na „formowanie się organizmów roślinnych i zwierzęcych jako elementów podtrzymujących życie roślin i zwierząt”. I stawia pytanie:

„Czyż na równą uwagę nie zasługuje historia organów wytwórczych człowieka społecznego, organów stanowiących materialną podstawę wszelkiej organizacji społeczeństwa? I czy nie byłoby łatwiej stworzyć taką historię, skoro, jak twierdzi Vico, historia ludzkości różni się od historii naturalnej tym, że stworzyliśmy pierwszą, a nie drugą?”

Uwagi te doskonale wyrażają relację pomiędzy Darwinem a Marksem, podkreślając nie tylko to, co ich łączy, ale także różnicę między nimi. Studia Darwina zajmują się historią naturalną w węższym znaczeniu, Marks natomiast zajmuje się praktycznym rozwojem społeczno-historycznym, którego człowiek nie tylko doświadcza, ale który także sam kształtuje. Marks jednakże, w przeciwieństwie do niektórych współczesnych obskurantystów i półteologów tak zwanej „humanistyki”, nie doszedł do wniosku, że opis i badanie życia społecznego człowieka pozwala na mniejszy stopień rygoru intelektualnego i empirycznego oraz na wyższy stosunek podmiotowości niż same nauki przyrodnicze. Marks skłaniał się ku stanowisku przeciwnemu i wyraźnie postawił sobie za zadanie nakreślenie rozwoju gospodarczego społeczeństwa jako procesu „naturalno-historycznego”.

Nie jesteśmy jeszcze w stanie ocenić, czy i w jakim stopniu Marks zrealizował ten imponujący projekt w Kapitale. O tym będzie można zadecydować dopiero w przyszłej epoce, kiedy – jak przewidywał Marks – jego teoria nie będzie już poddawana „uprzedzeniom tzw. opinii publicznej”, ale będzie oceniana na podstawie prawdziwie „krytyki naukowej”. Jednak w obecnym stanie rzeczy jest to perspektywa długoterminowa.

Choć podejmowanie obecnie takiej ostatecznej oceny mogłoby być bezczelne, właściwym jest w tym wydaniu Kapitału Marksa dostarczenie przynajmniej wskazania na dość osobliwy związek pomiędzy zrealizowanymi i niezrealizowanymi częściami dzieła.

Dzieło Marksa w dziedzinie ekonomii jawi się nam dzisiaj jako gigantyczny tors (torso) – i prawdopodobnie ten aspekt nie ulegnie istotnej zmianie pod wpływem pojawienia się wciąż istniejącego, ale niepublikowanego dotąd materiału. Pomińmy na razie bardzo szerokie zarysy wcześniejszych szkiców Marksa, w których krytyka ekonomii politycznej nie jest jeszcze odizolowana od krytyki prawa i rządu, od form ideologicznych w ogóle, nie jest jeszcze wyodrębniona jako autonomiczna i jako główny przedmiot badań – nawet wtedy istnieje ogromna rozbieżność między tym, co planował Marks, a tym, czego faktycznie dokonał w swoim dziele.

W 1850 r. Marks osiadł w Londynie, gdzie miał do dyspozycji „Ogromny materiał na temat historii ekonomii politycznej zgromadzony w British Museum; korzystny pogląd, jaki Londyn oferuje obserwacji społeczeństwa burżuazyjnego; wreszcie nowy etap rozwoju, w który ten ostatni, jak się zdawało, wkroczył wraz z odkryciem złota w Kalifornii i Australii”, i gdzie zdecydował, że ponownie rozpocznie studia polityczno-ekonomiczne „od samego początku”. W okresie po przybyciu do Londynu Marks dwukrotnie wypowiadał się na temat ogólnego planu pracy polityczno-ekonomicznej, którą miał na myśli, najpierw w rękopisie „Wprowadzenia ogólnego”, spisanego w 1857 r., później jednak „stłumionego” aż do opublikowania go przez K. Kautsky’ego w „Neue Zeit” w 1903 r. i po drugie w „Przedmowie” do Krytyki ekonomii politycznej, która ukazała się w 1859 r. Oto pierwszy z tych dwóch komentarzy: „Kolejność traktowania musi być oczywiście następująca: po pierwsze, ogólne, abstrakcyjne definicje, które w mniejszym lub większym stopniu mają zastosowanie do wszystkich form społeczeństwa. (…) Po drugie, kategorie, które składają się na wewnętrzną organizację społeczeństwa burżuazyjnego i stanowią podstawę klas głównych; kapitał, praca najemna, własność ziemska; ich wzajemne relacje; miasto i wieś; trzy wielkie klasy społeczne, wymiana między nimi; nakład, kredyt (prywatny). Po trzecie, organizacja społeczeństwa burżuazyjnego w formie państwa, rozpatrywana w odniesieniu do niego samego; klasy «nieproduktywne»; podatki; długi publiczne; kredyt publiczny; populacja; kolonie; emigracja. Po czwarte, międzynarodowa organizacja produkcji; międzynarodowy podział pracy; wymiana międzynarodowa; import i eksport; kurs waluty. Po piąte, rynek światowy i kryzysy”.

Dwa lata później Marks opublikował „pierwsze dwa rozdziały pierwszej części pierwszej książki o kapitale” jako osobną część (liczącą około 200 stron!) zatytułowaną Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej. Przedmowę do tego dzieła rozpoczął następującymi słowami: „Rozpatruję system ekonomii burżuazyjnej w następującym porządku: kapitał, własność ziemska, praca najemna; państwo, handel zagraniczny, rynek światowy. W trzech pierwszych rubrykach badam ekonomiczne warunki życia trzech wielkich klas, na jakie rozpada się nowoczesne społeczeństwo burżuazyjne; związek trzech innych rubryk między sobą jest oczywisty.”.

Tylko fragment pierwszej połowy tych całościowych planów realizuje się w faktycznie zakończonej pracy nad kapitałem, częściowo przez samego Marksa, a częściowo przez innych. Pod koniec 1862 roku, gdy Marks już zdecydował, że „kontynuacja” Krytyki ekonomii politycznej powinna zostać opublikowana samodzielnie pod tytułem Kapitał, napisał do Kugelmanna, że ta nowa książka (przez którą miał na myśli nie tylko I tom Kapitału, jaki znamy dzisiaj, ale także wszystkie inne części!) „w rzeczywistości zajmuje się tylko tymi sprawami, które powinny stanowić rozdział trzeci, jeśli jest to pierwsza część, a mianowicie kapitał w ogóle”. Z różnych powodów, niektórych wewnętrznych w stosunku do dzieła, a innych zewnętrznych, Marks mniej więcej w tym czasie zdecydował się znacznie ograniczyć ogólny plan, który utrzymywał do tej pory w praktycznie niezmienionym stanie. Zdecydował, że całość materiału przedstawi w trzech lub czterech książkach, z których pierwsza będzie dotyczyła „produkcyjnego procesu kapitału”, druga „procesu cyrkulacji”, trzecia „struktury całego procesu” a czwarty „historii teorii”.

Sam Marks ukończył tylko jedną z tych czterech ksiąg Kapitału. Ukazała się ona jako I tom Kapitału w 1867 roku, a drugie wydanie miało miejsce w 1872 roku. Po śmierci Marksa jego przyjaciel i współpracownik literacki Fryderyk Engels skleił drugą i trzecią książkę na podstawie dostępnych rękopisów. Zostały one opublikowane jako tom 2 i 3 Kapitału w 1885 i 1894 roku. Istnieją również trzy tomy zatytułowane Teorie wartości dodatkowej, które zostały opublikowane przez K. Kautsky’ego w latach 1905–1910, ponownie na podstawie rękopisów Marksa, i które można w pewnym sensie uznać za czwartą księgę Kapitału. Ściśle rzecz biorąc, nie są one jednak kontynuacją Kapitału, ale niekompletną wersją starszego rękopisu, który Marks napisał już w okresie sierpnia 1861–czerwca 1863 roku. Nie miał on być częścią Kapitału, ale stanowi kontynuację Krytyki ekonomii politycznej z 1859 roku. Sam Engels planował opublikować krytyczną część tego rękopisu jako IV tom Kapitału po usunięciu licznych fragmentów, które już wykorzystał do zbudowania tomów 2 i 3. Ale to, co Marks robi w tomie I, jest sprzeczne z tym zamiarem. Nawet ta część rękopisu, która została już opublikowana w Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej, nie została przejęta bez zmian, ale raczej poddana gruntownej rewizji w pierwszych trzech rozdziałach nowej pracy. Jednym z najważniejszych zadań przyszłych redaktorów Marksa będzie dostarczenie kompletnej i nieskróconej wersji rękopisu Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej, ponieważ jest to najwcześniejsza centralna ekspozycja systemu myśli Marksa, a właściwie jedyna, jaką kiedykolwiek ten ukończył.

Chociaż istnieje ogromna luka między projektem, który był rozważany, a dziełem, które zostało ukończone, Kapitał Marksa, nawet pierwszy tom sam w sobie, robi na nas wrażenie zarówno pod względem formy, jak i treści, jako skończona i zaokrąglona całość. Nie powinniśmy sobie wyobrażać, że kiedy Marks pracował nad tomem I, widział w wyobraźni ukończone pozostałe tomy i umieścił w pierwszej książce ściśle podzieloną jedną czwartą wszystkich swoich myśli na ten temat. Tę koncepcję dyskredytuje coś, co Róża Luksemburg podkreśliła 30 lat temu w doskonałym studium Kapitału. Napisała ona, że dekady przed pojawieniem się ostatecznie trzeciego tomu w 1894 roku, „doktryna Marksa jako całość została spopularyzowana i zaakceptowana” w Niemczech i innych krajach „na podstawie pierwszego tomu”, który nie ujawnił „ani śladu teoretycznej niekompletności”.

Nie ma większego sensu próbować rozwiązać tę pozorną sprzeczność między treścią a odbiorem Kapitału, stwierdzając, że już ten pierwszy tom daje pełny obraz relacji między dwiema wielkimi klasami współczesnego społeczeństwa burżuazyjnego, klasą kapitalistów i klasą robotniczą , a także opisując ogólną tendencję współczesnego rozwoju kapitalizmu w kierunku uspołecznienia środków produkcji, natomiast poruszane w kolejnych tomach zagadnienia obiegu kapitału i podziału całej wartości dodatkowej pomiędzy różnymi formami dochodów kapitalistów (takich jak zysk, odsetki, renta gruntowa i zysk handlowy) mają mniejsze znaczenie teoretyczne i praktyczne dla klasy robotniczej. Pomijając fakt, że teoria Marksa w Kapitale stwierdza, że w społeczeństwie burżuazyjnym istnieją trzy, a nie dwie podstawowe klasy (kapitaliści, robotnicy najemni i właściciele ziemscy), nie do pomyślenia byłoby nadmiernym uproszczeniem tej teorii stwierdzenie, że wyprowadza ona prawa ruchu i rozwoju współczesnego społeczeństwa wyłącznie ze sfery produkcji oraz konfliktów i sprzeczności powstających w tej sferze i że nie uwzględnia w tym kontekście także procesu cyrkulacji i strukturalnej integracji obu aspektów w cały proces.

Prawdziwą odpowiedzią na ten problem jest to, że badanie, jakie Marks podejmuje w pierwszym tomie, ogranicza się jedynie formalnie do produkcyjnego procesu kapitalizmu. W istocie Marks, zajmując się tym aspektem, ujmuje i ukazuje całość kapitalistycznego sposobu produkcji i wyłaniającego się z niego społeczeństwa burżuazyjnego. Opisuje i łączy w sobie wszystkie jego cechy ekonomiczne, wraz z jego przejawami prawnymi, politycznymi, religijnymi, artystycznymi i filozoficznymi – krótko mówiąc: ideologicznymi. Ta wszechstronność jest konieczną konsekwencją dialektycznego sposobu opisu, heglowskiego dziedzictwa, które Marks przywłaszcza sobie w formalnej formie, pomimo materialistycznego „odwrócenia” jego filozoficzno-idealistycznej treści. Dialektykę można porównać do współczesnej metody „aksjomatycznej” nauk matematycznych, o ile metoda ta wykorzystuje pozornie logicznie-konstruktywną procedurę, aby z pewnych prostych zasad wywnioskować wyniki, które osiągnięto już w drodze szczegółowych badań.

Nie tu miejsce na rozważanie zalet i wad zastosowania metody dialektycznej w ekonomii politycznej. Wystarczy powiedzieć, że metoda ta jest stosowana z niezwykłą umiejętnością w Kapitale i że jej zastosowanie do badania procesu produkcji pociąga za sobą konieczność włączenia w to badanie całego kapitalistycznego sposobu produkcji i społeczeństwa burżuazyjnego na nim opartego. Teraz drzemią trudności, które dla niewtajemniczonego czytelnika wynikają właśnie ze szczególnej „prostoty” pojęciowego rozwoju kilku pierwszych rozdziałów Kapitału. Trudności te wiążą się z dialektycznym sposobem opisu i zajmę się nimi później.

Oto więc najważniejszy powód, dla którego w pierwszym tomie Kapitału „nie widać śladu teoretycznej niekompletności”, dlaczego ta jedyna ukończona przez samego Marksa część dzieła, mimo wyraźnego i często powtarzanego samoograniczania się autora w zakresie formalnego zakresu do „produkcyjnego proces kapitalizmu”, wywołuje znacznie większe wrażenie jedności niż całe dzieło utworzone przez dodanie kolejnych tomów. Ale jest też inny powód, a mianowicie forma artystyczna, którą tom 1 osiąga jako całość, pomimo stylu, który często wydaje się sztywny i niepotrzebnie ograniczony. Marks napisał kiedyś list uspokajający do Engelsa w odpowiedzi na żartobliwe skargi przyjaciela dotyczące przedłużającego się opóźnienia w powstaniu tego dzieła; słowa tego listu odnoszą się nie tylko do Kapitału, ale także do niektórych dzieł historycznych Marksa, zwłaszcza Osiemnastego brumaire’a Ludwika Bonaparte:

„Bez względu na wady moich pism, ich zaletą jest to, że stanowią artystyczną całość, a można ją osiągnąć jedynie dzięki mojej metodzie, zgodnie z którą nie drukuję ich, dopóki nie staną przede mną w całości. Nie jest to możliwe w przypadku metody Jacoba Grimma, która na ogół bardziej nadaje się do dzieł, które nie są skonstruowane diametralnie.” (Marks: List do Engelsa, 31 lipca 1865 r.)

Kapitał jawi się nam wówczas jako „fantastyczna całość” lub „naukowe dzieło sztuki”: wywiera silny i nieodparty urok na każdego czytelnika, który podejdzie do niego bez uprzedzeń, a ten estetyczny urok pomoże początkującemu pokonać zarówno rzekome, jak i rzeczywiste trudności lektury tej pracy. Jest coś dość osobliwego w tych trudnościach. Z jednym zastrzeżeniem, które zostanie rozwinięte w odpowiednim czasie, możemy śmiało powiedzieć, że Kapitał zawiera dla tego rodzaju odbiorców, o których myślał Marks („Zakładam, oczywiście, że będą to czytelnicy, którzy chcą nauczyć się czegoś nowego, którzy będą przygotowani myśleć podczas czytania”), mniej trudności niż którykolwiek z mniej lub bardziej poczytnych podręczników ekonomii. Czytelnik, który w ogóle potrafi samodzielnie myśleć, raczej nie powinien natrafić na poważne trudności, nawet jeśli chodzi o terminologię. Niektóre sekcje, takie jak rozdziały 10 i 13-15, zatytułowane „Dzień roboczy”, „współpraca”, „Podział pracy” oraz „Maszyny i nowoczesny przemysł” oraz część 8 o „Akumulacji pierwotnej”, wszystkie które, jak zapewnił Marks Kugelmanna, będą „od razu zrozumiałe” dla jego żony, rzeczywiście mają w przeważającej mierze charakter opisowy i narracyjny – a opis jest tak żywy, a narracja tak wciągająca – że każdy może je natychmiast zrozumieć; a te rozdziały razem stanowią ponad dwie piąte całej książki.

Istnieje jednak wiele innych rozdziałów, które nie należą do tego typu opisowego, a mimo to są praktycznie równie łatwe do odczytania, a poza tym mają dodatkową zaletę, że prowadzą nas bezpośrednio do serca Kapitału. Dlatego też chcę polecić początkującemu podejście, które odbiega nieco od rad Marksa na temat odpowiedniego startu dla kobiet (w którym możemy wyczuć pewien szacunek dla uprzedzeń jego czasów!). Mam nadzieję, że podejście, które polecam, umożliwi czytelnikowi osiągnięcie pełnego zrozumienia Kapitału równie łatwo, a nawet łatwiej, niż gdyby zaczął od trudnych rozdziałów początkowych.

Myślę, że najlepiej zacząć od dokładnego zapoznania się z rozdziałem 7 zatytułowanym „Proces pracy i proces wytwarzania wartości dodatkowej”. Prawdą jest, że istnieje szereg wstępnych trudności, które należy pokonać, ale wszystkie one są związane z omawianą kwestią, a nie wynikają, jak wiele trudności w poprzednich rozdziałach, z naprawdę raczej niepotrzebnej sztuczności w sposobie dokonanej prezentacji. To, co zostało tutaj powiedziane, odnosi się bezpośrednio i natychmiastowo do namacalnej rzeczywistości, a w pierwszej kolejności do namacalnej rzeczywistości ludzkiego procesu pracy. Od razu napotykamy jasną i wyraźną prezentację spostrzeżenia niezbędnego dla właściwego zrozumienia Kapitału – spostrzeżenia, że ten rzeczywisty proces pracy reprezentuje, w obecnym reżimie kapitalistycznego sposobu produkcji, nie tylko produkcję wartości użytkowych dla ludzkich potrzeb, ale także produkcję dóbr nadających się do sprzedaży – wartości handlowych, wartości wymiennych lub, mówiąc prościej, „wartości”. W tym rozdziale czytelnik zapoznaje się, w kontekście rzeczywistej produkcji, z dwoistą naturą kapitalistycznego sposobu produkcji i z rozdwojonym charakterem samej pracy, o ile praca jest wykonywana przez robotników najemnych dla właścicieli środków produkcji, o ile proletariusze pracują dla kapitalistów. Biorąc pod uwagę te spostrzeżenia, czytelnik będzie później w lepszej pozycji, aby zrozumieć znacznie trudniejsze rozważania w pierwszych trzech rozdziałach, dotyczące podwójnego charakteru pracy wytwarzającej towary oraz antytezy towaru i pieniądza.

Ale tak naprawdę nie jesteśmy jeszcze w stanie się tym zająć. Na razie pominiemy całkowicie te pierwsze rozdziały, które okazały się taką przeszkodą dla pokoleń czytelników Marksa, mimo że znaczna część ich treści byłaby dla nas dostępna po przestudiowaniu rozdziału 7, zwłaszcza analizy „Substancji wartości i wielkości wartości” w pierwszych dwóch sekcjach pierwszego rozdziału. Marks zadeklarował w Przedmowie do pierwszego niemieckiego wydania, że „spopularyzował” swoje podejście do tych kwestii „tak bardzo, jak to możliwe” w porównaniu z ich prezentacją w Krytyce ekonomii politycznej. Ale trzecia sekcja na temat „Formy wartości| nie jest tak łatwa; w ciągu trzynastu lat między 1859 a 1872 rokiem Marks poprawiał tę sekcję nie mniej niż cztery razy i „rzeczywiście zajmuje się subtelnościami”. Czwarta sekcja, dotycząca „fetyszyzmu towarowego”, również nie jest łatwa do przeczytania, ale dzieje się tak z innych powodów, które zostaną omówione poniżej. Krótki drugi rozdział jest dość łatwy, ale trzeci jest ponownie niezwykle trudny dla nowicjusza.

Lepiej jest więc, aby początkujący nie próbował na tym etapie poradzić sobie z początkowymi rozdziałami. Po uważnej pracy nad rozdziałem 7, powinien on szybko prześledzić rozdziały 8 i 9, a następnie przejść do rozdziału 10, zatytułowanego „Dzień roboczy”, który, jak już powiedzieliśmy, jest bardzo czytelnym rozdziałem. Powinniśmy również zauważyć, że jest on niezwykle ważny ze względu na swoją treść i że pod pewnymi względami stanowi punkt kulminacyjny książki. Jedenasty rozdział, z jego genialnie abstrakcyjnymi argumentami, które są „proste” tylko w sensie dialektycznym, powinien z pewnością zostać pominięty na chwilę obecną, a z dwunastego powinniśmy wybrać tylko tyle, ile jest konieczne do zrozumienia dość jasnego rozróżnienia, jakie Marks rysuje na pierwszych kilku stronach między „absolutną” a „względną” wartością dodatkową. Jest to rozróżnienie między zwiększeniem dodatkowej pracy wydatkowanej dla zysku poprzez absolutne wydłużenie dnia roboczego (rozdział 10), a zwiększeniem dodatkowej pracy poprzez względne ograniczenie tej części pracy, która jest niezbędna do zdobycia środków utrzymania samego robotnika, co osiąga się poprzez ogólny wzrost zdolności produkcyjnej pracy.

Następnie przechodzimy do rozdziałów 13-15, które ponownie były zalecane przez Marksa jako szczególnie łatwa lektura. Rozdziały te są łatwe, ale w różnym stopniu. Najprostszy jest długi piętnasty rozdział poświęcony „maszynom i nowoczesnemu przemysłowi”, który stanowi, zarówno pod względem formy, jak i treści, drugi punkt kulminacyjny pracy. Z drugiej strony, rozdziały trzynasty i czternasty przedstawiają większe trudności pojęciowe. W szczególności rozdział czternasty, choć zawiera kilka bardzo prostych fragmentów, wprowadza również pewne rozróżnienia, które na pierwszy rzut oka są trudne i zawiłe. Wskazane jest, aby przejść od pierwszej części tego rozdziału, która omawia „Dwojakie pochodzenie manufaktury”, bezpośrednio do czwartej i piątej części, które dotyczą „Podział pracy w obrębie manufaktury i podział pracy w obrębie społeczeństwa” oraz „Kapitalistyczny charakter manufaktury”.

Do tego czasu czytelnik doszedł już do wstępnego zrozumienia ważnej i kluczowej kwestii. Zapoznał się z rzeczywistym procesem pracy i produkcji, samym sercem kapitalizmu. Teraz chodzi o umiejscowienie procesu pracy i produkcji w jego otoczeniu oraz w ogólnym procesie, którego jest jedną z faz. W tym celu powinniśmy przejść do rozdziału 6 na temat „Kupna i sprzedaży siły roboczej”, a następnie do części VI na temat „Płacy roboczej”, pomijając rozdział 22 na temat „Narodowych różnic płac roboczych”, który jest raczej trudny, nawet dla specjalisty, i czytając na razie tylko rozdziały 19, 20 i 21.

Następnym krokiem są części VII i VIII, które umiejscawiają proces produkcji w nieprzerwanym przepływie reprodukcji i akumulacji, czyli w ciągłym procesie samonapędzania się i samorozwoju – do pewnej granicy – kapitalistycznego sposobu produkcji i burżuazyjnego społeczeństwa, które z niego wynika. Część VIII na temat „Tak zwanej akumulacji pierwotnej” jest ponownie jedną z części książki, którą Marks polecił Frau [Pani – przyp. tłum.] Kugelmann jako szczególnie łatwą i słusznie słynie z zapierającego dech w piersiach tempa i elektryzującej werwy. Oprócz tego, że ta część jest łatwa w czytaniu to zawiera rozdział 33 na temat „Nowoczesnej teorii kolonizacji”, i stanowi w obiektywnym sensie trzeci punkt kulminacyjny książki. Jednak czytelnik, który jest przygotowany na to, by ostatecznie przebrnąć zarówno przez trudne, jak i prostsze fragmenty książki, powinien zachować tę część do czasu, aż naprawdę dojdzie do końca części 7, ponieważ część 8 została pomyślana przez Marksa jako ostateczne ukoronowanie jego pracy.

Jest wiele powodów, dla których jest to wskazane. Po pierwsze, poprzedzające rozdziały części 7 można również w zasadzie zaliczyć do mniej trudnych części książki i dlatego nie stanowią one szczególnej przeszkody. Co więcej, początkujący, który zbyt wcześnie przejdzie do rozdziału o „akumulacji pierwotnej”, może zostać wprowadzony w błąd, myśląc, podobnie jak Franz Oppenheimer i wielu innych, że marksistowska teoria akumulacji pierwotnej jest teorią Kapitału lub w najlepszym razie jego zasadniczą podstawą, podczas gdy w rzeczywistości jest to zaledwie jeden ze składników teorii, niezbędny, ale w niej nie dominujący. Wydaje się zatem celowe przeczytanie części 7 i 8 w kolejności, w jakiej są, a następnie, po uzyskaniu wstępnego zrozumienia ogólnego kształtu całego dzieła, przystąpić do dokładniejszego przestudiowania jego szczegółów.

Jeśli chcemy uzyskać głębsze zrozumienie Kapitału, należy wyjaśnić przede wszystkim dwie kwestie. Dotknęliśmy już pierwszego punktu, wspominając o błędnym oszacowaniu znaczenia części 8 w ogólnych ramach teoretycznych książki – jest to błędny osąd, który jest szeroko rozpowszechniony zarówno w obozie marksistowskim, jak i poza nim. Nie dotyczy to jednak tylko tej części, ale także szeregu innych sekcji rozproszonych po całej książce, a nie rozwiniętych w osobne rozdziały. Wśród tych fragmentów znajduje się czwarta część rozdziału 1, poświęcona „Fetyszyzmowi towarowemu i jego tajemnicy”, trzecia część rozdziału 9, dotycząca „Ostatniej godziny Seniora”, szósta część rozdziału 15 poświęcona „Teorii kompensacji”, oraz być może najściślej powiązane z „akumulacją pierwotną”, dwie części rozdziału 24 dotyczące „Błędnego pojmowania reprodukcji w skali rozszerzonej, cechujące ekonomię polityczną” oraz „Tak zwanego funduszu pracy”.

Wszystkie te dyskusje, a także wiele innych podobnych fragmentów, mają tę wspólną cechę, że reprezentują krytykę ekonomii politycznej – w bardziej konkretnym sensie niż ten, w którym cała praca ma być, jak głosi jej podtytuł: „Krytyką ekonomii politycznej”. Krytyczna intencja tych fragmentów jest od razu oczywista po rodzaju języka, jaki został użyty w ich pisaniu, po wyraźnym odwoływaniu się do „błędnych wyobrażeń” poszczególnych ekonomistów (takich jak Senior) lub o ekonomii politycznej jako takiej, a także z opisu przedmiotowej sprawy jako „tajemnicy” lub jako coś „tak zwanego”, maskującego coś naprawdę zupełnie innego.

Możemy zatem nazwać te fragmenty „krytycznymi” w węższym znaczeniu tego słowa, ale po bliższym rozważeniu dzielimy je na dwa różne typy o raczej nierównym znaczeniu. Pierwszy typ to zwykła krytyka akademicka, w ramach której Marks, ze swej wyższej pozycji teoretycznej, zabawia siebie i swoich czytelników radosną dewastacją anormalnych quasi-naukowych teorii postklasycznych ekonomistów burżuazyjnych. Do tej kategorii należą takie fragmenty, jak błyskotliwe obalenie w rozdziale 9 „teorii” znanego profesora z Oksfordu Nassau Seniora na temat znaczenia „pracy ostatniej godziny” oraz obalenie innej „teorii” odkrytej przez tego samego „poważnego uczonego” i wciąż żywej w ekonomii burżuazyjnej – „teorii” tak zwanej „abstynencji” kapitału. Te fragmenty krytyki ekonomicznej Marksa należą do najprzyjemniejszych fragmentów w tej książce i zwykle pod ich satyryczno-polemiczną powierzchownością kryją się znaczny zasób trafnych i znaczących spostrzeżeń, przekazywanych czytelnikowi w sposób, który możemy nazwać „zabawą”. Ściśle jednak, fragmenty te nie należą do zasadniczej treści Kapitału: można je było włączyć do czwartej książki zaprojektowanej przez Marksa, dotyczącej „historii teorii”, o której napisał do Engelsa (31 lipca 1865 r.) że miała ona mieć charakter bardziej „historyczno-literacki” w porównaniu z częściami teoretycznymi (tj. trzema pierwszymi księgami) i że najłatwiej byłoby mu ją napisać, gdyż wszystkie problemy rozwiązywane są w pierwszych trzech księgach, a zatem ta ostatnia jest raczej podsumowaniem w formie historycznej.

Druga kategoria specyficznie „krytycznych” argumentów w Kapitale jest zupełnie innego rodzaju. Jest tu sporo fragmentów, które są mniej obszerne, ale niezwykle ważne pod względem treści. Jest tam na przykład nakreślenie konfliktu dotyczącego granic dnia roboczego, konfliktu, którego nie można rozwiązać poprzez odniesienie do praw wymiany towarowej. Najważniejsza ze wszystkich jest ostatnia część rozdziału 1 na temat „Fetyszyzmu towarowego i jego tajemnicy” oraz ostatnia część całej pracy na temat „Tak zwanej akumulacji pierwotnej” i zawartej w niej „tajemnicy”.

Marksowska „krytyka ekonomii politycznej” rozpoczyna się jako teoria ekonomii od pojęciowego wyjaśnienia rzeczywistych ekonomicznych praw ruchu i rozwoju nowoczesnego społeczeństwa burżuazyjno-kapitalistycznego.

Krytyka ta zachowuje najdrobniejszą naukową spójność, aby doprowadzić do logicznego wniosku wszystkie twierdzenia wysuwane na ten temat przez wielkich teoretyków ekonomii klasycznego, tj. rewolucyjnego okresu rozwoju burżuazyjnego, i kończy się rozbiciem samych ram tych teorii ekonomicznych. Chociaż w części poświęconej procesowi produkcji i ponownie w części poświęconej reprodukcji i akumulacji zostało już powiedziane wszystko, co w kategoriach ekonomicznych można powiedzieć o pochodzeniu kapitału poprzez wartość dodatkową lub nieodpłatną pracę, pozostaje jednak jeszcze jeden nierozwiązany problem do wyjaśnienia, który w ostatniej analizie okazuje się mieć charakter pozaekonomiczny.

Tę problematyczną pozostałość można wyrazić w następującym pytaniu: jakie było pochodzenie pierwszego kapitału, zanim rozpoczęła się wszelka produkcja kapitalistyczna, i pierwszego stosunku między kapitalistą wyzyskującym a wyzyskiwanym robotnikiem najemnym? Już w trakcie samej analizy ekonomicznej Marks wielokrotnie podążał swoim tokiem badań niemal do momentu postawienia tego pytania – tylko po to, by za każdym razem zrywać z nim; teraz jednak w końcowej części swojej pracy powraca do tego problemu. Przede wszystkim jego krytyka niszczy z bezlitosną dokładnością odpowiedź udzieloną na to „ostateczne pytanie” ekonomii burżuazyjnej nie tylko przez bezpośrednich obrońców kapitalistycznych interesów klasowych (Marks nazywa ich „wulgarnymi ekonomistami”), ale także przez takich „ekonomistów klasycznych” jak Adam Smith. Marks pokazuje, że ich odpowiedź wcale nie była „ekonomiczna”, ale po prostu rzekomo historyczna i w rzeczywistości była niczym więcej niż legendą. Wreszcie z tym samym bezlitosnym i metodycznym realizmem zwraca się do tej „ekonomicznie” nierozwiązanej i wciąż otwartej kwestii. On także proponuje odpowiedź nie ekonomiczną, ale historyczną – chociaż w ostatecznym rozrachunku jego rozwiązanie nie jest wcale rozwiązaniem teoretycznym, ale raczej praktycznym, wnioskującym z historii przeszłej i teraźniejszej tendencją rozwojową rzutującą na przyszłość. Dopiero gdy wyraźnie docenimy sposób, w jaki Marks zajmuje się kwestią „akumulacji pierwotnej”, będziemy mogli zrozumieć właściwy związek tej ostatniej części z poprzednimi częściami jego książki, a także pozycję w części 8 przedostatniego rozdziału, który kończy historyczne badanie początków i rozwoju akumulacji kapitału omówieniem „historycznej tendencji akumulacji kapitalistycznej”. Rozważania te wyjaśniają także istotne metodologiczne powody, dla których „tak zwana pierwotna akumulacja” znajduje się na końcu, a nie na początku czy w środku Kapitału. Z tych właśnie powodów Marks umieścił ją w tym miejscu i z tych samych powodów czytelnik także powinien zachować ją do końca.

Druga kwestia, która wymaga jeszcze wyjaśnienia, nie dotyczy powiązań między poszczególnymi sekcjami i rozdziałami, ale sposobu, w jaki rozwijane są same myśli i koncepcje. Dotyczy to także kilku naprawdę poważnych trudności, jakie stwarzają niektóre fragmenty dzieła Marksa, o których jeszcze nie rozmawialiśmy – trudności, których doświadczają nie tylko osoby nieuczone, ale także osoby obeznane w temacie, ale nie posiadające wykształcenia filozoficznego. To właśnie te trudności są główną przyczyną często powtarzanej skargi na „niejasność Kapitału”. Fragmenty, o których mowa, to przede wszystkim trzecia część pierwszego rozdziału poświęcona „formie wartości”, o której już pokrótce wspomnieliśmy, oraz jeden lub dwa fragmenty ściśle z nią powiązane w rozdziale 3, traktującym o „pieniądzach”. Następnie jest kilka innych, raczej mniej trudnych części, wśród nich rozdziały 9, 11 i 12, o których także wspominaliśmy wcześniej, a teraz rozważamy je w odpowiednim związku z rozdziałami 16–18 dotyczącymi „Bezwzględnej i względnej wartości dodatkowej”, które są często traktowane powierzchownie jako proste podsumowanie rozdziałów 9, 11 i 12. Wszystkie te trudności są integralnie związane z tak zwaną „metodą dialektyczną”.

Wyjaśnienie, jakie sam Marks podał (w Posłowiu do drugiego wydania niemieckiego) na temat znaczenia tej metody dla struktury i ekspozycji Kapitału, było często błędnie interpretowane – szczerze lub nie – jako oznaczające po prostu to, że podczas formułowania jego dzieła, a zwłaszcza w rozdziale o teorii wartości Marks tu i ówdzie flirtował ze szczególnym sposobem wyrażania dialektyki heglowskiej. Kiedy jednak przyjrzymy się bliżej, zauważymy, że nawet wyjaśnienie podane przez samego Marksa idzie znacznie dalej. Oznacza to w rzeczywistości, że w pełni opowiadał się on za racjonalnym jądrem (jeśli nie mistyczną powłoką) metody dialektycznej. Pomimo całej empirycznej rygorystyczności, jaką Marks, jako badacz naukowy, włożył w swoje obserwacje konkretnej rzeczywistości faktów społeczno-ekonomicznych i historycznych, czytelnik pozbawiony ścisłego wykształcenia filozoficznego nadal znajdzie bardzo proste pojęcia towaru, wartości i formy wartości – raczej schematyczne, abstrakcyjne i na pierwszy rzut oka nierealne. Jednak pojęcia te mają całkowicie antycypować, zawierać w sobie, niczym jeszcze nierozwinięty zarodek, konkretną rzeczywistość całego procesu bytu i stawania się, genezy, rozwoju i upadku współczesnego sposobu produkcji i porządku społecznego. – a użyte pojęcia rzeczywiście antycypują tę rzeczywistość. Tyle tylko, że powiązanie jest niejasne lub nawet niewidoczne dla zwykłego oka. Jednak ten, kto zdaje sobie sprawę z powiązania, sam autor, „demiurg”, który w postaci tych pojęć odtworzył rzeczywistość, nie chce już na wstępie zdradzić tajemnicy swojej wiedzy.

Dotyczy to przede wszystkim pojęcia „wartości”. Powszechnie wiadomo, że Marks nie wymyślił ani tej idei, ani tego wyrażenia, ale wziął je w formie gotowej z klasycznej ekonomii burżuazyjnej, zwłaszcza od Ricarda i Smitha. Potraktował jednak to pojęcie krytycznie i zastosował ją z realizmem dość nietypowym dla klasycznych ekonomistów politycznych do faktycznie danej wokół niego i zmieniającej się rzeczywistości. Dla Marksa, w przeciwieństwie nawet do Ricarda, społeczno-historyczna realność relacji wyrażonych w tym pojęciu jest faktem niepodważalnym i namacalnym. „Nieszczęśnik nie widzi” – pisał Marks w 1868 roku o krytyku swojej koncepcji wartości – „że nawet gdyby w mojej książce nie było rozdziału o «wartości», analiza rzeczywistych relacji, którą podam, zawierać dowód i demonstrację rzeczywistej relacji wartości. Nonsens o konieczności udowadniania pojęcia wartości wynika z całkowitej nieznajomości zarówno przedmiotu, jak i metody nauki. Każde dziecko wie, że kraj, który przestałby pracować, nie powiem na rok, ale na kilka tygodni, umrze. Każde dziecko wie także, że masa produktów odpowiadająca różnym potrzebom wymaga różnych i ilościowo określonych mas całkowitej pracy społeczeństwa. Jest rzeczą oczywistą, że tej konieczności podziału pracy społecznej w określonych proporcjach nie można usunąć za pomocą szczególnego sposobu produkcji społecznej, a jedynie zmienić jej formę, jaką ona przyjmuje. Nie da się obalić żadnych praw natury. To, co może zmienić się w zmieniających się okolicznościach historycznych, to forma, w jakiej te prawa działają. A formy, w jakich funkcjonuje ten proporcjonalny podział pracy w państwie społeczeństwa, w którym wzajemne powiązanie pracy społecznej przejawia się w prywatnej wymianie poszczególnych produktów pracy, są właśnie wartością wymienną tych produktów”.

Porównajmy jednak ten fragment z kilkoma pierwszymi stronami Kapitału i zastanówmy się, jakie natychmiastowe wrażenie wywierają one na czytelniku, który nie zna jeszcze realistycznego „tła” argumentów autora. Początkowo, to prawda, wprowadzono tu szereg pojęć zaczerpniętych ze sfery „zjawiskowej”, z doświadczenia pewnych faktów dotyczących kapitalistycznej produkcji. Wśród tych pojęć jest to, które wyraża ilościowy stosunek różnych rodzajów „wartości użytkowych” wymienianych na siebie nawzajem, czyli pojęcie „wartości wymiennej”. To empirycznie zabarwione pojęcie warunkowych relacji wymiany wartości użytkowych szybko ustępuje jednak miejsca czemuś zupełnie nowemu, uzyskanemu przez abstrakcję od wartości użytkowych towarów, czemuś, co pojawia się tylko w „relacji wymiany” towarów lub w ich wartości wymiennej. To właśnie ta „immanentna” lub wewnętrzna „wartość”, uzyskana poprzez zignorowanie zjawiska, stanowi konceptualny punkt wyjścia dla wszystkich późniejszych dedukcji w Kapitale. „Postęp naszych badań”, deklaruje Marks wprost, „pokaże, że wartość wymienna jest jedyną formą, w jakiej wartość towarów może się przejawiać lub jest wyrażana. Na razie jednak musimy rozważyć naturę wartości niezależnie od tej formy”.

Nawet jeśli podążamy za tym postępem, nie wracamy do czegoś w rodzaju empirycznego, danego natychmiastowo zjawiska. Zamiast tego przechodzimy przez absolutne arcydzieło dialektycznego rozwoju pojęciowego, niedoścignione nawet przez Hegla, od „formy wartości” do „formy pieniężnej”, a następnie przechodzimy do genialnej i dla niewtajemniczonych odpowiednio trudnej części poświęconej „fetyszyzmowi towarowemu i jego tajemnicy”. Dopiero tutaj dowiadujemy się, że sama „wartość”, w przeciwieństwie do towarów cielesnych i cielesnych właścicieli towarów, nie jest czymś fizycznie realnym ani nie wyraża, podobnie jak termin „wartość użytkowa”, prostego związku pomiędzy dostępnym lub wytworzonym przedmiotem i ludzką potrzebą. Zamiast tego „wartość” objawia się jako „relacja międzyosobowa ukryta pod urzeczowioną zewnętrznością”, rodzaj relacji integralnej z określonym historycznym sposobem produkcji i formą społeczeństwa. W tej zaciemnionej i urzeczowionej formie była ona nieznana wszystkim wcześniejszym epokom historycznym, sposobom produkcji i formom społeczeństwa, a w przyszłości będzie równie zbędna dla społeczeństw i sposobów produkcji, które nie opierają się już na wytwarzaniu towarów.

Przykład ten ilustruje strukturę Marksowskich opisów rzeczy. Ta struktura ma nie tylko intelektualną i estetyczną zaletę w postaci przytłaczającej siły i uporu; nadaje się także doskonale do nauki, która nie zaciemnia zachowania i dalszego rozwoju współczesnego kapitalistycznego porządku gospodarczego i społecznego, lecz ma na celu jego sabotaż w toku walki i rewolucyjne obalenie. Czytelnikowi Kapitału nie poświęca się ani chwili na spokojną kontemplację bezpośrednio danych rzeczywistości i powiązań; wszędzie marksistowski sposób prezentacji wskazuje na immanentny niepokój we wszystkich istniejących rzeczach. Krótko mówiąc, metoda ta wykazuje zdecydowaną wyższość nad wszystkimi innymi podejściami do rozumienia historii i społeczeństwa, ponieważ obejmuje w swoim rozumieniu i afirmatywne uznanie istniejącego stanu rzeczy, i jednoczesne uznanie negacji tego stanu, jego nieuchronnego rozpad; traktuje każdą historycznie rozwiniętą formę za znajdującą się w płynnym ruchu i dlatego bierze pod uwagę jej przemijającą naturę w nie mniejszym stopniu niż jej chwilowe istnienie; nie pozwala sobie niczego narzucać i jest w swej istocie krytyczna i rewolucyjna.

Każdy, kto chce wyprowadzić z lektury Kapitału nie tylko kilka przebłysków na temat funkcjonowania i rozwoju współczesnego społeczeństwa, ale całą teorię zawartą w tej książce, będzie musiał pogodzić się z tą istotną cechą charakterystyczną Marksowskiego sposobu prezentacji. Oszukiwalibyśmy samych siebie, gdybyśmy myśleli, że łatwiejszy dostęp do Kapitału można uzyskać czytając go, że tak powiem, „od tyłu”, a nie od początku do końca. Nie żeby nie było to niemożliwe. Gdybyśmy tak postąpili, z pewnością oszczędzono by nam na przykład trudu zajmowania się w rozdziale 11 szeregiem praw dotyczących stosunku pomiędzy „stopą a ilością wartości dodatkowej”, z których wszystkie obowiązują tylko wtedy, gdy pominiemy możliwość „względnej wartości dodatkowej” – o której nawet nie wspomniano aż do następnego rozdziału. Powinniśmy oszczędzić sobie odkrycia w rozdziale 16, po przepracowaniu podobnie „wyabstrahowanego” traktowania praw względnej wartości dodatkowej w poprzednich rozdziałach, że „z jednego punktu widzenia wszelkie rozróżnienie między absolutną a względną wartością dodatkową wydaje się iluzoryczne”, ponieważ okazuje się, że „względna wartość dodatkowa jest bezwzględna, a bezwzględna wartość dodatkowa jest względna”; a następnie odkrycie, że obie kategorie w rzeczywistości reprezentują jedynie abstrakcyjne elementy rzeczywistej, konkretnej wartości dodatkowej – która z kolei ujawnia się jako nic więcej niż jeden, wysoce abstrakcyjny czynnik w ogólnym opisowym rozwoju prowadzącym do rzeczywistych zjawisk otaczającej nas rzeczywistości gospodarczej.

Tego wszystkiego moglibyśmy uniknąć. Ale to właśnie od tej rygorystycznej metody zależy formalna wyższość marksistowskiej analizy. Jest to metoda, która niczego nie pomija, ale odmawia bezkrytycznego akceptowania rzeczy na podstawie powierzchownego empiryzmu przesiąkniętego uprzedzeniami. Jeśli wyeliminujemy tę cechę Kapitału, pozostanie nam w rzeczywistości całkiem nienaukowa perspektywa wulgarnej ekonomii, którą Marks tak gorzko wyszydzał. Wulgarna ekonomia „teoretyzuje” poprzez konsekwentne odwoływanie się do pozorów wbrew prawom, które leżą u ich podstaw, i wydaje się w praktyce bronić jedynie interesów tej klasy, której władza jest zakorzeniona w bezpośrednio danej rzeczywistości chwili obecnej2. Wydaje się nie wiedzieć lub nie chcieć wiedzieć, że pod powierzchnią tej bezpośredniej rzeczywistości kryje się głębszy wymiar, trudniejszy do uchwycenia, ale równie realny; wymiar, który obejmuje nie tylko samą daną rzeczywistość, ale także jej ciągłe zmiany, jej początki, rozwój i upadek, jej przejście do nowych form życia w przyszłości oraz prawa rządzące wszystkimi tymi zmianami i rozwojem. Mimo wszystko może być wskazane, nawet dla czytelnika, który jest zasadniczo przygotowany do poddania się dialektycznemu postępowi argumentacji w Kapitale, aby przyjrzał się uważnie kilku stronom rozdziału 16 przed przeczytaniem rozdziału 11. Ujawni to z wyprzedzeniem pewną tendencję argumentacji w rozdziale 11, tendencję która, jak się okazuje po bliższym przyjrzeniu się, rozpoczęła się znacznie wcześniej.

Przytoczyliśmy szereg przykładów, aby zilustrować „dialektyczny” związek pomiędzy początkowo raczej abstrakcyjnym traktowaniem danego obiektu lub związku a późniejszym, coraz bardziej konkretnym, traktowaniem tego samego zjawiska. Ten sposób rozwoju, charakteryzujący całą strukturę Kapitału Marksa, zdaje się odwracać lub „stawiać na głowie” porządek, w jakim dane rzeczywistości są „w sposób naturalny” postrzegane przez nienaukowego obserwatora. Jak wielokrotnie podkreślał Marks, w jego analizie poprzedzającej rozdział dziewiętnasty nie ma pojęcia płacy roboczej; istnieje jedynie pojęcie wartości (a czasami i ceny) „towarowej siły roboczej”. Dopiero w rozdziale 19 nowe pojęcie „płacy roboczej”, które „pojawia się na powierzchni społeczeństwa burżuazyjnego jako cena pracy”, „wydedukowano” z koncepcji przygotowawczej.

Z tym dialektycznym sposobem prezentacji wiąże się jeszcze coś, co dla diametralnie niewtajemniczonych (czyli zdecydowanej większości współczesnych czytelników, niezależnie od ich kwalifikacji akademickich) jest początkowo trudne do zrozumienia. Jest to użycie przez Marksa, w całym Kapitale, a także w innych jego dziełach, pojęcia i zasady „sprzeczności”, zwłaszcza sprzeczności między tym, co nazywa się „istotą”, a tym, co nazywa się „pozorem”. „Wszelka nauka” – stwierdził Marks – „byłaby zbędna, gdyby wygląd zewnętrzny rzeczy odpowiadał dokładnie ich istocie”. Czytelnik będzie musiał przyzwyczaić się do tej podstawowej zasady nauki marksistowskiej. Będzie on musiał przyzwyczaić się do tego rodzaju komentarzy, które często pojawiają się w Kapitale, że ta czy inna „sprzeczność” wykazana jako obecna w jakimś pojęciu, prawie lub zasadzie (na przykład w pojęciu „kapitału zmiennego”), nie unieważnia użycia tego pojęcia, a jedynie „wyraża sprzeczność nieodłączną od produkcji kapitalistycznej”. W wielu takich przypadkach bliższa inspekcja ujawnia, że rzekoma „sprzeczność” w rzeczywistości wcale nie jest sprzecznością, ale sprawia takie wrażenie poprzez symbolicznie skrócony lub w inny sposób wprowadzający w błąd sposób wyrażania; w przypadku „kapitału zmiennego”, o którym właśnie wspomnieliśmy, wskazuje na to sam Marks. Nie zawsze jednak możliwe jest rozwiązanie sprzeczności w tak prosty sposób. Tam, gdzie sprzeczność trwa, a antydialektyk upiera się przy swoim sprzeciwie wobec niej, nawet jako funkcji ściśle systematycznego logiczno-dedukcyjnego traktowania pojęć, wówczas przeciwnik ten będzie musiał zostać uspokojony uwagą Goethego na temat metaforycznego użycia, do której Mehring odnosi się w swoim interesującym studium stylu Marksa: „Nie zabraniaj mi używać metafory; inaczej nie mógłbym w ogóle wyrazić moich myśli”.

Marks stosuje „dialektyczne” narzędzie w wielu kluczowych momentach swojej pracy, podkreślając w ten sposób rzeczywiste konflikty między klasami społecznymi lub kontrast między realiami egzystencji społecznej a świadomością ludzi w społeczeństwie, lub kontrast między głęboką tendencją historyczną a bardziej powierzchownymi, przeciwstawnymi tendencjami, które kompensują, a nawet nadmiernie kompensują ją w krótkim okresie. Wszystkie te napięcia są przedstawiane jako „sprzeczności”, co można uznać za wyrafinowany rodzaj metaforycznego użycia, oświetlającego głębsze powiązania i wzajemne zależności między rzeczami. Dokładnie to samo można powiedzieć o innej dialektycznej koncepcji „konwersji” idei, przedmiotu lub relacji w jej (dialektyczne) przeciwieństwo, na przykład konwersji ilości w jakość. Nie jest ono używane tak często jak pojęcie sprzeczności, ale pojawia się w wielu zdecydowanie ważnych punktach.

Dodano szereg dodatków ułatwiających praktyczne wykorzystanie niniejszego wydania Kapitału. Należą do nich notatki dotyczące angielskich monet, wag i miar itp. wspominanych w książce. Ale oprócz tego zamieściliśmy także dodatek o wielkim znaczeniu teoretycznym. Zawiera słynne, napisane przez Marksa podsumowanie jego studiów politycznych i ekonomicznych oraz wynikające z nich ogólne wnioski, które ukazało się jako Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej. Przedmowa w 1859 r. To podsumowanie zapewnia wnikliwy wgląd w rozwój Marksa jako badacza społeczeństwa i gospodarki, a także w zasadnicze cechy jego materialistycznej koncepcji historii. Do takiej koncepcji doszedł w połowie lat czterdziestych, pozostawiając za sobą zarówno heglowski idealizm filozoficzny, jak i rewolucyjno-demokratyczny idealizm polityczny. Od 1845 roku współpracował z Engelsem nad całkowicie dojrzałą wersją tej teorii, która otrzymała prowizoryczne sformułowanie w Przedmowie z 1859 roku.

Tutaj Marks wyraźnie potępia to, co i tak jest oczywiste na stronach Kapitału, że nie zamierzał przekształcić swojej nowej zasady w ogólną filozoficzną teorię historii, która zostałaby narzucona z zewnątrz na rzeczywisty wzorzec wydarzeń historycznych. To samo można powiedzieć o koncepcji historii Marksa, co on sam powiedział o swojej teorii wartości; że nie miała ona być dogmatyczną zasadą, a jedynie oryginalnym i bardziej użytecznym podejściem do rzeczywistego, zmysłowego, praktycznego świata, który przedstawia się aktywnemu i refleksyjnemu podmiotowi. Pięćdziesiąt lat temu Marks rozprawił się z pewnymi błędnymi koncepcjami dotyczącymi metody Kapitału, przyjętymi przez rosyjskiego socjologa i idealistę Michajłowskiego, wyjaśniając, że Kapitał, a w szczególności wnioski wyciągnięte w części 8 dotyczącej akumulacji pierwotnej, nie miał być niczym więcej niż historycznym zarysem początków i rozwoju kapitalizmu w Europie Zachodniej.

Można powiedzieć, że teorie zaproponowane w Kapitale mają bardziej ogólną ważność jedynie w tym sensie, że jakakolwiek poszukująca, empiryczna analiza danej struktury naturalnej lub społecznej ma znaczenie wykraczające poza jej konkretny przedmiot. Jest to jedyna koncepcja prawdy zgodna z zasadami nauki ściśle empirycznej. Obecny rozwój krajów europejskich i kilku pozaeuropejskich już pokazuje w pewnym stopniu, że Kapitał może słusznie twierdzić, że posiada taką ważność. Przyszłość potwierdzi resztę.

Karl Korsch

Po raz pierwszy drukowane jako Wprowadzenie do opublikowanego przez K. Korscha wydania Das Kapital w Berlinie 1932 r. Podstawa tłumaczenia: https://www.marxists.org/archive/korsch/19xx/introduction-capital.htm

Przypisy:

1 Jest to podtytuł drugiego wydania niemieckiego, do którego Korsch odnosi się w całym tekście. W tym tłumaczeniu cytaty i numeracja rozdziałów zostały jednak dostosowane do najbardziej dostępnych wydań angielskich (Moskwa oraz Lawrence i Wishart). Opierają się one na tłumaczeniu Moore’a-Avelinga z 1887 r., opartym na trzecim wydaniu niemieckim, które zostało opublikowane po śmierci Marksa. przyp. tłum. ang.

2 Jedna linijka niemieckiego tekstu w tym miejscu została pomieszana. Podałem prawdopodobne odczytanie poprzez wnioskowanie z bezpośredniego kontekstu przyp. tłum. ang.


Pozostaw odpowiedź

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Komentarz do “Karl Korsch – Wprowadzenie do Kapitału