Nie ma w historii Polski okresu tak niezwykłego i owocnego, jakim były lata 1945-1989. Po wiekach całkowitego upadku politycznego, gospodarczego i moralnego, za który nie odpowiadają – jak nam głoszono – ościenne mocarstwa, ale wyłącznie polska szlachta, narodził się nagle nowoczesny polski naród. Zrządzeniem opatrzności, impuls przemian w latach 1944-1945 nie przyszedł do Polski z zachodu, jak to bywało zazwyczaj, ale ze wschodu – z ZSRR – pierwszego w dziejach państwa socjalistycznego. Dlatego już na starcie zapoczątkował gwałtowne przemiany społeczne. Nowa władza bowiem niosła na sztandarach przede wszystkim równouprawnienie społeczne, to, czego nigdy w Polsce nie było. Swój przekaz adresowała nie do wąskiej elity magnatów i przemysłowców, ale do całego narodu – przede wszystkim zaś – do chłopów, którym obiecywała podział ziemi obszarniczej i awans społeczny w tworzącym się wielkim przemyśle. Nowe władze, jako wyznacznik postępu, wskazywały konieczność podniesienia materialnego i moralnego wszystkich Polaków a głównie warstw najuboższych, walkę z analfabetyzmem, elektryfikację, budowę mieszkań, szkół, ośrodków zdrowia, dróg i kolei. W centrum zadań państwa stawał zwykły człowiek i jego bieżące problemy.
Zacofana II Rzeczpospolita
Pomimo lansowanej legendy o wielkich sukcesach gospodarczych II Rzeczpospolita była de facto krajem nędzy i zacofania. Istne europejskie peryferia, gdzie dobrodziejstwa cywilizacji zarezerwowane były dla najbogatszych. Reszta ludności żyła w upodleniu, biedzie, błocie, głodzie i po ciemku.
Głównym problemem gospodarczym państwa u zarania niepodległości w 1918 był słaby rozwój przemysłowy, brak kapitału, oraz bardzo wysoki udział rolnictwa w zatrudnieniu. Na początku dwudziestolecia międzywojennego kształtował się on na poziomie aż 63,9%, a pod koniec okresu (1938) nadal wynosił 59,0%. W związku z tym urbanizacja również była na bardzo niskim poziomie. W 1921 roku tylko 25,9% obywateli Polski mieszkało w miastach, a w 1939 roku zaś było to 28,4%.
Ubogi polski rynek o przewadze konsumentów wiejskich nie był w stanie zastąpić utraconych po I Wojnie Światowej wielkich rynków w Rosji i Niemczech, dla których produkował wcześniej przemysł na ziemiach polskich. Eksport do Rosji zmalał aż o 92% a do Niemiec nawet o 55 %. Powodowało to naturalnie stagnację w przemyśle i recesję w handlu. Na te czynniki nakładała się błędna polityka fiskalna rządu i niepotrzebne utrzymywanie parytetu złota przez NBP aż do 1936 roku – dusząca straszliwie rozwój krajowego rynku.
Katastrofalne były warunki mieszkaniowe zwykłych Polaków. Na 1000 mieszkańców tego młodego państwa, przypadały zaledwie 373 izby (1931 r.), czyli średnio w jednej izbie mieszkały 3 osoby. Na wsiach gdzie dominowały strzechy wyglądało to jeszcze gorzej. Praktycznie nikt nie posiadł łazienki, a większość dostępu do energii elektrycznej.
Pomimo walki władz o podniesienie oświaty w 1921 – aż 33,4% ogółu ludności nie potrafiło czytać, na tzw. Kresach Wschodnich było to nawet 50%. Według wyników spisu z 1921 roku 3,5% mieszkańców Polski deklarowało wykształcenie średnie, a 0,8% – wyższe. Na koniec okresu – w roku szkolnym 1937/38 – istniało w Polsce 28,7 tys. szkół powszechnych (o 5% więcej niż w 1922/23 i o ponad 51% więcej niż w 1910/11), do których uczęszczało 4851,5 tys. dzieci (o 51% więcej niż w 1922/23 i o ponad 84% więcej niż w 1910/11). W 1938 istniało 25 szkół wyższych, w których kształciło się zaledwie 48 tys. studentów. W ciągu 20 lat niepodległości maturę zdało niespełna 250 tys. młodzieży. Nauka we wszystkich szkołach średnich i wyższych była odpłatna.
II Rzeczpospolita należała do grupy państw o słabym nasyceniu liczbą studentów. W roku akademickim 1937/38 na 10 tys. mieszkańców przypadało 14 studentów (w roku akademickim 1922/23 było to 13 studentów). Tymczasem w Austrii wskaźnik ten kształtował się na poziomie 41 studentów, w Finlandii – 24, Danii − 23, w Czechosłowacji – 21, w Rumunii – 17.
Służba zdrowia służyła wyłącznie warstwom uprzywilejowanym. Według danych z 1938 r. w Polsce było 12917 lekarzy, a współczynnik dostępności lekarza dla 10000 mieszkańców wynosił 3,7. Jednak nie tylko dostępność lekarza determinowała decyzję o skorzystaniu z jego pomocy. Za pomoc tę trzeba było słono zapłacić. Dlatego decyzję o leczeniu odkładano do ostatniej chwili, tym bardziej, że po konsultacji trzeba było jeszcze kupić lekarstwa. Dlatego też w II Rzeczpospolitej większość obywateli nie radząc sobie samemu z dolegliwościami korzystało z porad różnych znachorów, zielarek, szeptuch – a nie lekarzy.
Wiele ciekawych danych statystycznych na ten temat życia gospodarczego w II Rzeczypospolitej zgromadził Rafał Kuzak w monografii „Przedwojenna Polska w liczbach”. Przytoczmy niektóre z nich.
W dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce dominowały niskie płace. Robotnik rolny w tym czasie zarabiał niespełna 2 złote dziennie. Włókniarze w Łodzi wyciągali marne 120 złotych miesięcznie, a przeciętna pensja pracownika umysłowego wynosiła 280 złotych. Nawet bardzo dobrze opłacany major Wojska Polskiego utrzymujący rodzinę pobierał 490 złotych żołdu. Utrzymanie było bardzo drogie. W 1938 roku w Warszawie przeciętna pięcioosobowa rodzina robotnicza wydawała na pożywienie aż 41,6% swoich pieniędzy. Było to i tak znacznie mniej niż przed kryzysem, kiedy na ten cel szło aż 59,3% budżetów.
Energia elektryczna była wielkim przywilejem. Na przykład prąd w 1939 roku docierał do łącznie 1263 wsi w całym kraju – zaledwie 3% wszystkich! Elektryfikacja była rewolucją, na którą Polacy czekali z utęsknieniem. Także w miastach elektryfikacja w Polsce była na szarym końcu. Według spisu powszechnego z 1931 roku, łącznie tylko 27,6% budynków miało dostęp do prądu. W Warszawie było to 67% ale już we Lwowie tylko 43%. Większość Polaków nie mogła sobie pozwolić na drogą energię i używała świec i kaganków. W 1939 roku ze 603 miast w Polsce, około 100 nie było jeszcze zelektryfikowanych!
Według informacji zawartych w „Małym Roczniku Statystycznym” w marcu 1939 roku w Polsce było zarejestrowanych niespełna 42 000 samochodów (z tego 8600 ciężarówek). Dawało to 12,1 samochodu na 10 000 mieszkańców. Zajmowaliśmy pod tym względem jedno z ostatnich miejsc w Europie. Wyprzedzali nas nawet Rumuni, którzy mieli około 13 aut na 10 000 osób. W tym samym czasie w Anglii i Francji było to ok 500 aut, a nawet w Czechosłowacji 69 samochodów na 10000 mieszkańców. Samochody były w Polsce tak drogie, że w czasie tzw. „wielkiego kryzysu” obserwowano w kraju nawrót do zaprzęgów konnych.
Polska nie posiadała nowoczesnych dróg. Faktycznie zaledwie trzy tysiące kilometrów szos było w pełni przystosowanych do ruchu samochodowego. Dawało to, zatem niespełna 5% wszystkich utwardzonych dróg w kraju. Tymczasem w Danii było to niemal 100%, we Francji 80%, a w Niemczech 70%. To pokazywało przepaść cywilizacyjną II Rzeczypospolitej.
Nawet w cieszącej się równie krótką, co Rzeczpospolita niepodległością Czechosłowacji połowa dróg posiadała nawierzchnię asfaltową lub betonową. Tymczasem nad Wisłą w przytłaczającej większości ulice były wysypane tłuczniem (69%) lub wyłożone tak zwanymi „kocimi łbami” (26%). Poza Warszawą i Łodzią żadne z głównych miast kraju nie zostały połączone szosą, którą na całej długości pokrywałaby nawierzchnia umożliwiająca wygodne i szybkie podróżowanie samochodem. Skala inwestycji była tak mizerna, że do roku 1938 posiadaliśmy w końcu tego roku 2957 km dróg ulepszonych i przystosowanych do ruchu samochodowego. Autostrady były tylko w marzeniach, nikt ich nawet nie planował.
Nie lepiej było z kolejami. Były one „spóźnialskie” i potwornie drogie, Na przykład pasażer jadący w 1939 roku z Krakowa do Warszawy pociągiem osobowym musiał zapłacić za bilet w trzeciej klasie blisko 17 złotych. Druga klasa była o 50% droższa, cena rosła więc do 25 złotych. Zwykły robotnik za podróż koleją w tą i z powrotem musiał często zapłacić 50% swojej miesięcznej pensji.
Porażkę gospodarczą II RP najlepiej pokazuje poziom produktu krajowego brutto. W 1910 roku PKB na głowę w Wielkiej Brytanii wynosiło 4611$ (wartości w jednostce dolarów międzynarodowych Geary-Khamis z 1990 roku).
Tymczasem na ziemiach polskich:
– w zaborze austriackim wynosiło 1249$, czyli 27% PKB per capita brytyjskiego;
– w zaborze rosyjskim wynosiło 1831$, czyli 40% PKB per capita brytyjskiego;
– w zaborze pruskim wynosiło 2392$, czyli 52% PKB per capita brytyjskiego.
Dla porównania PKB w 1910 na głowę dla całej Polski to 1690$, czyli 37% PKB. W 1938 roku sytuacja ma się gorzej. PKB per capita wynosiło wtedy w Polsce 2182$, a w Wielkiej Brytanii 6266$, a więc polskie PKB per capita stanowiło więc tylko 35% brytyjskiego.
Przytoczone dane statystyczne wskazują zatem, że poziom życia za carów przed wojną był zdecydowanie wyższy niż w niepodległej Polsce po 20 latach trwania państwa. II Rzeczypospolita to 20 lat stagnacji i zastoju społecznego. Rodziło to zrozumiałe poczucie frustracji całych grup społecznych. Nie trzeba podkreślać, że brak rozwoju gospodarczego kumulował konflikty społeczne i narodowościowe. Młodzi ludzie ze wsi pozbawieni perspektyw awansu w miastach emigrowali zagranicę. Posłuch znajdowały ideologie skrajne i nazistowskie. Słaby rozwój gospodarczy i zacofanie Polski szczególnie uderzał w sytuację mniejszości narodowych mieszkających na terenie Polski – głównie w mniejszości ukraińską i białoruską, jej położenie było jeszcze gorsze niż polskich chłopów. Dlatego poczuwali się oni coraz mniejszym stopniu do związków z polskim państwem, oglądali się na pobratymców w ZSRR, bądź zaszczepiali się ideologią faszystowską. Wielu z nich widziało jedyną nadzieję poprawy swojego losu w upadku zacofanej Rzeczypospolitej.
Pomoc ZSRR i zmiana wektorów w handlu i przemyśle
Jak widzimy, po wojnie nowe polskie władze startowały z bardzo niskiego pułapu. I tak wyjątkowo biedna i mało rozwinięta przed wojną Polska przez prawie 6 lat była pustoszona i ogołocona praktycznie ze wszystkiego. Według szacunków ok. 38% wartości majątku narodowego zniszczono w czasie wojny. W wyniku bezpośrednich działań wojennych zginęło ok. 644 tys. osób a około 5,3 mln osób zamordowano za sprawą hitlerowskiego ludobójstwa. W rezultacie działań wojennych, terroru, spadku przyrostu naturalnego oraz emigracji ludność Polski w 1945 roku wyniosła 23,9 mln. Procent zniszczenia budynków w obrębie całego przemysłu wyniósł 35,1%, urządzeń technicznych 35,4%, a urządzeń energetycznych 52,1%. Stopień zniszczenia na Ziemiach Odzyskanych był dużo większy. Około 467 tys. gospodarstw rolnych było zrujnowanych. Wybito większość zwierząt hodowlanych, wycięto lasy.
Było oczywiste, że zrujnowana Polska o własnych siłach nie poradzi sobie, szczególnie w pierwszych latach po wojnie. Poza tym będąc już fe facto w obozie państw socjalistycznych nie mogła również liczyć na większą pomoc od kapitalistycznego Zachodu, który nie miał żadnych powodów, aby ją wspierać. Polska uzyskała oczywiście po wojnie pewną pomoc i niewielkie kredyty z Zachodu, głównie pod zastaw polskiego złota, ale jedyną opcją, na którą można było stale liczyć stanowiły kredyty i dostawy z ZSRR. Oczywiście nie były to towary wyszukane, ale te najpotrzebniejsze jak węgiel, ropa, sól, skóry, ziarno siewne, bawełna, samochody ciężarowe, broń, samoloty, cement. Dla zdewastowanego kraju były to rzeczy bezcenne.
Już pod koniec 1944 roku Polska otrzymała nieoprocentowaną pożyczkę w wysokości 10 milionów rubli. Na początku 1945 r. – kolejne pożyczki w wysokości 50 milionów rubli i 10 milionów dolarów. W tym samym czasie dostarczono 45 tysięcy ton węgla, 3 tysiące ton nafty, 280 tysięcy ton oleju napędowego, 6 tysięcy ton soli, 60 ton herbaty.
W okresie od marca do listopada 1945 r. dostarczono Polsce żywność o wartości ponad półtora miliarda rubli, oraz lekarstwa i paliwo. Dostawy obejmują 150 tys. sztuk bydła, 20 tys. ton bawełny, 2 tys. ton surowej wełny, 100 tys. dużych skór, nasiona do siewu. W lutym 1945 roku spełniono prośbę polskiego rządu o pomoc materiałową w wysokości 50% kosztów przewidzianych w planie odbudowy głównych obszarów Warszawy. Radzieccy architekci, wykorzystując dokumenty z archiwów ZSRR, przyczynili się do opracowania i realizacji skomplikowanego i kosztownego projektu odtworzenia historycznego wyglądu stolicy kraju. Polscy budowniczowie twierdzili, że połowa odbudowanej Warszawy składa się z radzieckiego cementu i cegły.
W 1947 roku ZSRR wysłał Polakom tysiące ton zboża i innej żywności, co pozwoliło uniknąć w Polsce masowego głodu spowodowanego ówczesną suszą.
W 1948 r. Warszawa zawarła umowę z Moskwą na dostawę radzieckiego sprzętu przemysłowego o wartości prawie pół miliarda dolarów, docelowo bezpłatnie. W związku z radziecką częścią reparacji, które Niemcy musiały zapłacić (10 miliardów dolarów), Polska otrzymała pomoc finansową i rzeczową w wysokości około 1 miliarda dolarów (głównie w postaci różnego rodzaju sprzętu i mienia przemysłowego i rolniczego). Kiedy w 1947 roku rządy Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji wstrzymały dostawy reparacyjne do Związku Radzieckiego z zachodnich stref okupacji niemieckiej, dostawy do Polski były kontynuowane w ramach reparacji pochodzących ze strefy wschodniej, a następnie z NRD.
Jednak trzeba to powiedzieć, że największą wartością dodaną zmiany geopolitycznej po 1945 był wielki rynek ZSRR, który otworzył się przed polskim przemysłem oraz nieograniczony dostęp do tamtejszych surowców, takich jak ropa, gaz, rudy żelaza i metali nieżelaznych, bawełna, ziarna, co dawało możliwość wieloletniego planowania rozwoju przemysłu ciężkiego i przetwórczego w PRL, szczególnie po utworzeniu w 1949 roku RWPG. Polska niejako powracała do stanu sprzed 1914 roku. Kończyła z izolacją gospodarzą, jaka miała miejsce w latach 1918-1939. Otwarcie granicy wschodniej było fundamentem dla rozwoju gospodarczego, z którego korzystały pokolenia Polaków aż do 1989 roku.
Największy postęp w polskiej historii
Jak zaznaczono na wstępie okres PRL to tak naprawdę pierwszy w historii etap życia nowoczesnego narodu polskiego. Polska przez wcześniejsze blisko 500 lat była na gospodarczych peryferiach Europy, gdyż niewolnictwo pańszczyźniane hamowało skutecznie jakikolwiek rozwój społeczny. Poprzez zmiany geopolityczne po 1945 Polska gwałtownie nadrabiała wielowiekowe zapóźnienia. Zajęło jej to niespełna 30 lat.
Rolę organizatora przemian wzięło na siebie państwo, poprzez system gospodarki planowej. Pomimo jego wielkich ograniczeń – pierwszy po wojnie plan trzyletni okazał się olbrzymim sukcesem.
Gospodarkę podźwignięto ze zniszczeń, produkcja przemysłowa wzrosła oraz poprawił się poziom życia. Udało się także przyspieszyć zjednoczenie Ziem Odzyskanych z resztą kraju (w 1949 roku na Ziemiach Odzyskanych mieszkało już 6 mln Polaków). Dzięki odbudowie portów i powstaniu przemysłu stoczniowego zaczęło rozwijać się Wybrzeże (w 1948 roku zwodowano pierwszy w Polsce pełnomorski statek „Sołdek”). W warszawskim Ursusie rozpoczęto produkcję traktorów, a w Starachowicach samochodów ciężarowych.
Realizację planu trzyletniego zakończono w październiku 1949 roku. Dochód narodowy w Polsce wzrósł o ok. 43%, a przeciętna płaca o 58%. W trzy pierwsze lata powojenne osiągnięto więcej niż przez całe dwudziestolecie międzywojenne! I tak PKB na głowę, który w 1938 wynosił 2182 USD, to już w 1950 było to 2447 USD!
W latach 1950–1973 średnie tempo wzrostu gospodarczego w Polsce wynosiło 3,4 proc. rocznie (i jest to wzrost per capita, czyli uwzględniający silny wzrost liczby ludności po II wojnie światowej). To oznacza, że w tym okresie biliśmy pod względem tempa rozwoju większość krajów rozwiniętych, m.in. Wielką Brytanię (2,5 proc.), Szwecję (3,1 proc.), Szwajcarię (3,1 proc.), Danię (3,1 proc.),
Budownictwo.
Bardzo dynamicznie rozwijało się budownictwo. Według informacji z 1950 roku, na 1000 osób przypadało jedynie 570 izb mieszkalnych, czyli ponad dwukrotnie mniej niż obecnie. W 1970 roku na 1000 obywateli przypadało już 729 izb. Analogiczna wartość z 1978 roku to 861 izb mieszkalnych w przeliczeniu na 1000 Polaków. Pod koniec PRL-u liczba pomieszczeń mieszkalnych i obywateli kraju, była już prawie równa, czyli 1000 na 1000 – każdy obywatel dysponował zatem osobną izbą dla siebie.
Dane GUS-u wskazują, że przez 38 lat PRL-u liczba izb wzrosła z 13,65 mln (1950 r.) do 36,29 mln (1988 r.), czyli blisko trzy razy więcej. To dla narodu był przełom kopernikański.
Zmiany mieszkaniowe dotyczyły również standardu sanitarnego i higienicznego. Przykładem może być dostęp do własnej łazienki. Dane z 1950 r. wskazują, że tylko 14,66% mieszkań znajdujących się w miastach miało osobną łazienkę. W 1970 r. analogiczny odsetek przekraczał 48%. U schyłku gierkowskiej dekady już 70% mieszkańców miast dysponowało osobną łazienką. Analogiczny wynik z kolejnego spisu to: 82,40% (1988 r.).
Dane GUS wskazują, że od 1960 r. do 1970 r. liczba prywatnych, spółdzielczych i pozostałych mieszkań zwiększała się średnio o 106 tysięcy rocznie (po odliczeniu lokali i domów wyłączanych z użytku). Lata 1970-1978 to okres budowlanych rekordów. Wówczas średni przyrost liczby wszystkich lokali i domów osiągnął poziom 156 tysięcy rocznie. W kolejnym dziesięcioleciu analogiczna wartość spadła do 139 tysięcy, ale była nadal wysoka.
Elektryfikacja.
Około roku 1945 roku mniej niż 20% polskich gospodarstw miało dostęp do energii elektrycznej. W okresie 1945-1949 zelektryfikowano 11 456 wsi, co stanowiło ok. 27% ogólnej liczby wsi w Polsce. Do 1967 roku zelektryfikowano 3 151 000 gospodarstw, co stanowiło 81% wszystkich gospodarstw w Polsce. Do roku 1990 zelektryfikowano 11 400 km linii kolejowych, czyli ok. 50% wszystkich, a przecież w 1945 roku startowano od zera! Nie trzeba nikomu mówić jak wielki to był postęp.
Oświata.
Pamiętamy, że w II Rzeczypospolitej poziom analfabetyzmu dotykał około 30% ludności. Po wojnie państwo uczyniło z edukacji jeden z priorytetów. W 1948–1955 liczba szkół podstawowych, realizujących program 7 klas zwiększyła się dwukrotnie. W 1955 blisko 90% uczniów pobierało naukę w szkołach 7-klasowych. W 1949–1951 przeprowadzono akcję zwalczania analfabetyzmu, w której wzięło udział ok. 80 tys. nauczycieli, około 1,02 mln spośród ok. 1,5 mln analfabetów w wieku 14–50 lat objęto obowiązkową nauką czytania i pisania; wprawdzie akcja ta nie doprowadziła do całkowitej eliminacji analfabetyzmu, ale sprawiła, że przestał on istnieć jako zjawisko masowe.
W latach 1951–1961 liczba studentów wzrosła od 141 000 do 172 000. W latach 60-tych zaś dwukrotnie wzrosła liczba studentów (do 330,8 tys. w r. akademickim 1970/1971). W kolejnych latach liczba studentów szkół wyższych zwiększyła się z 453,7 tys. w 1980/81 do 495,7 tys. w 1992/93.
Liczba uczniów liceów ogólnokształcących zwiększyła się z 415 tys. do 493,6 tys., a jednocześnie zmniejszyła się liczba uczniów średnich szkół zawodowych z 909 tys. do 795 tys.
Zbudowano całkowicie nowy system edukacji. Jego wymiernym odzwierciedleniem była liczba istniejących szkół. Podstawowych było aż 26 560 (z tego najmniejsze stanowiły 17%, a zatrudniające powyżej sześciu nauczycieli – 21%), średnich ogólnokształcących 850, zawodowych 1078.
Ochrona zdrowia.
II Rzeczpospolita nie przejmowała się, jak wiemy, zdrowiem obywateli. Nowa władza uczyniła z ubezpieczeń zdrowotnych kolejny obok edukacji priorytet. 22 lipca 1944 roku komitet PKWN wydał manifest, który przewidywał między innymi odbudowę i rozbudowę instytucji ubezpieczeń społecznych na wypadek choroby, inwalidztwa, bezrobocia i ubezpieczenia na starość. W zakresie działań było także uruchomienie szpitali, tworzenie publicznej służby zdrowia na poziomie powiatów i województw oraz szkolenie kadr medycznych. Ochrona zdrowia obywateli i sprawy zdrowotności zostały zaliczone do zadań sztandarowych w wyzwolonej Polsce.
„Władza ludowa” upowszechniła służbę zdrowia i jej decyzje miały wpływ na organizację pierwszego w dziejach kraju systemu opieki zdrowotnej.
Największym dobrodziejstwem tamtych czasów było zagwarantowanie powszechnego dostępu do lecznictwa. Rozbudowywano sieć placówek służby zdrowia. Sukcesem władz był wzrost liczby lekarzy, – chociaż dopiero w 1960 r. współczynnik liczby lekarzy na 10 tys. mieszkańców przekroczył postulowane 10 osób i nadal był niższy niż w innych krajach socjalistycznych, (ale w 1974 r. było to już 16,8). Drugim sukcesem służby zdrowia w PRL było zwalczenie wielu epidemii. Zastosowanie antybiotyków (początkowo jedynie sprowadzanych z zagranicy, potem produkowanych już w Polsce), obowiązkowe (i egzekwowane!) szczepienia, propaganda higieny i profilaktyka chorób, badania przesiewowe dzieci i młodzieży – wszystko to sprawiło, że poradzono sobie z szeregiem chorób zakaźnych i chorób związanych z niedoborami. Polska Ludowa wykazywała tu bardzo dużą skuteczność.
W 1938 roku wskaźnik łóżek szpitalnych wynosił 20,1 na 10 tysięcy mieszkańców, w 1948 roku podniósł się do 35,3 na 10 tysięcy mieszkańców, a w roku 1952 do 45,3 na 10 tysięcy mieszkańców. Każdy zakład pracy liczący ponad 500 miał własną placówkę opieki zdrowotnej. Opieką objęto również dzieci w szkołach.
Wojsko.
Na koniec warto powiedzieć o nowoczesnej polskiej armii, której stworzenie przypada na lata 1949-1955. Ludowe Wojsko Polskie wyrosło z powstałej jeszcze w ZSRR I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, a następnie I Armii Wojska Polskiego. Jej faktycznym twórcą jest marszałek Konstanty Rokossowski. Nowa armia posiadała własne zaplecze przemysłowe i dydaktyczne. Była w wysokim stopniu autonomiczna zaopatrzeniowo. Była wyposażona w najnowsze rodzaje broni poczynając od techniki pancernej, poprzez lotnictwo, wojska rakietowe, łączność i marynarkę wojenną. W latach 1960-80 była uważana za drugą po ZSRR armię w Europie i posiadała faktyczne zdolności obrony całego terytorium Polski. Jeszcze w 1989 Polska Armia posiadała 18 dywizji i prawie 400 000 żołnierzy, 700 samolotów bojowych i 3500 czołgów i potężne zaplecze materiałowe. Niewątpliwie była to najlepsza armia stworzona w ciągu całej historii Polski. Jakżeż żałośnie wygląda armia polska dzisiaj po 30 latach tzw. transformacji. 4 Dywizje nie do końca sformowane, 19 sprawnych samolotów bojowych i ok. 300 sprawnych czołgów. Reszta oddana Ukrainie albo niesprawna. I prawie cały sprzęt z importu, bez własnej bazy przemysłowej. Niewątpliwie polska armia nie nadaje się obecnie na prawdziwą wojnę.
Złota era Gierka
Złote czasy PRL-u to tzw. „dekada gierkowska” – przyniosła Polakom pokaźny wzrost zarobków. Średnie roczne tempo przyrostu płac sięgnęło około 10%! W liczbach bezwzględnych „skoki” pensji prezentują się wręcz imponująco. Według danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wysokość przeciętnej pensji miesięcznej w kraju wyniosła: 1008 zł w 1955 r., 1560 zł w 1960 r., 1867 zł w 1965 r., 2235 zł w 1970 r. Jak widać, między 1970 a 1980 rokiem średnie pensje niemal się potroiły. Było to tym bardziej odczuwalne, że ceny podstawowych artykułów żywnościowych – przez dwie dekady, od 1960 do 1980 roku, nie ulegały praktycznie większym zmianom.
Wśród innych korzyści należy wymienić także niskie ceny mieszkań, niskie czynsze, niewielkie opłaty za komunikację, a także bezpłatną opiekę lekarską i edukację.
Prof. Paweł Bożyk w książce „Apokalipsa według Pawła. Jak zniszczono nasz kraj” podsumował tak okres gierkowski: „W sumie w latach 70-tych (za czasów Edwarda Gierka) wybudowano łącznie 557 zakładów produkcyjnych, w tym: 71 fabryk domów, 10 fabryk mebli, 16 fabryk odzieżowych, 18 zakładów mięsnych, 14 chłodni, 7 fabryk samochodów (bądź ich części), 5 cementowni, 5 kopalni węgla kamiennego, 8 elektrowni, 8 elektrociepłowni, 7 hut żelaza i metali nieżelaznych. To nie wszystkie osiągnięcia tamtego okresu, ponadto bowiem zelektryfikowano 2 tys. km linii kolejowych, a 10 tys. km dróg uzyskało twardą nawierzchnię. Zbudowano prawie w całości polską energetykę, w tym linie przesyłowe energii elektrycznej. Rolnicy zostali objęci ubezpieczeniem społecznym, co otworzyło im drogę do bezpłatnej opieki lekarskiej. Do użytku oddano 2 mln mieszkań. Stworzono 3 mln miejsc pracy, w tym 800 tys. w przemyśle”.
Kłamstwo założycielskie III RP
U zarania III RP nowi decydenci władzy stworzyli fałszywy mit, który tłumaczył obywatelom katastrofę tzw. „przemiany ustrojowej” na początku lat 90-tych i popełnione fatalne błędy ekonomiczne lat 1989-1991 – dziedzictwem PRL, i uzasadniał konieczność modernizacji poprzez likwidację „złego” dorobku tamtych lat. Jednocześnie starano się wytworzyć swoistą negatywną narrację o PRL, którą powtarzano i odmieniano praktyczne w każdych przypadkach na potrzeby nowych elit rodem z USA i korporacji z Zachodu. Czarny pijar rzucony na tamte czasy miał za zadanie szybciej oswajać Polaków z drogimi dobrami i kulturą atlantycką oraz uzasadnić porzucanie i brak chęci obrony własnego dorobku materialnego i ideowego. Wszystko, co polskie miało być gorsze i archaiczne. Ta papka budująca narodowe kompleksy wyglądała mniej więcej następująco:
„Polska w tym okresie była państwem niesuwerennym oraz satelickim pozostającym pod polityczną dominacją ZSRR. Był to czas, w którym krajem rządziła komunistyczna partia, a gospodarka była oparta na centralnym planowaniu. W tamtych czasach charakterystyczne rzeczy PRL to między innymi brak towarów w sklepach, kolejki po podstawowe produkty, niedobór mieszkań, a także nadzór państwa nad życiem prywatnym obywateli.”
Skupiano się celowo na kwestiach politycznych, pomijano z reguł kwestie społeczne i całokształt oceny gospodarczej tamtego okresu. Dlatego też kolejne pokolenia nie rozumieją przełomowego charakteru tamtych czasów i tego wszystkiego, co dokonali wówczas Polacy. A jak to wykazano powyżej, było to okres najważniejszy w życiu narodu. Jak pisał dr hab. Marcin Piątkowski – ekonomista z Banku Światowego, wykładowca w Akademii Koźmińskiego w książce „Europe’s Growth Champion. Insights from the Economic Rise of Poland”: „Głównym hamulcem rozwoju (Rzeczypospolitej) był oligarchiczny system społeczno-gospodarczy, który służył tylko wąskim elitom i blokował rozwój większości społeczeństwa. Taka szkodliwa struktura społeczna byłaby najprawdopodobniej odtworzona po 1945 r., tak jak ją odtworzono po 1918 r. Dopiero PRL dokonał społecznej rewolucji, wyeliminował stare, oligarchiczne i często jeszcze feudalne elity i po raz pierwszy w historii stworzył społeczeństwo inkluzywne, dając wszystkim, szczególnie tym najsłabszym, szanse na rozwój”. Trudno nie zgodzić się z tym zdaniem. Jednoczenie szacunek budzi ogrom dokonanego postępu praktycznie w każdej dziedzinie życia. Wykazano powyżej jak ważne i przełomowe były to osiągnięcia. I nie jest prawdą, że po PRL odziedziczyliśmy tzw. „masę upadłościową”. Wprost przeciwnie – odziedziczyliśmy ogromny majątek, który do tej pory jest podstawą egzystencji milionów Polaków. Miliony domów bez kredytu hipotecznego, zakłady pracy, drogi, lotniska, wszystkie elektrownie, wszystkie kopalnie i huty. Osiągnięcia kulturalne tamtego okresu w dziedzinie literatury, filmu, teatru sztuki, muzyki są w dalszym ciągu wzorcem dla kolejnych pokoleń i dalej z nich korzystamy. Nie możemy zatem mówić, iż PRL był jakimś okresem „przejściowym” i okresem upadku. Wprost przeciwnie. To był najważniejszy i dobry czas w dziejach nowożytnego państwa polskiego i powinniśmy być z niego dumni.
Piotr Panasiuk
(https://piotrpanasiuk.pl/publikacje/bogate-dziedzictwo-prl/)
22 listopada 2023 r.
Ty ruski kolaborancie
Bardzo dobry tekst